Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Ponad 300 milionów złotych odszkodowania - dlaczego GetBack chce pieniędzy od swojego byłego audytora?

|
selectedselectedselected
Ponad 300 milionów złotych odszkodowania - dlaczego GetBack chce pieniędzy od swojego byłego audytora? | FXMAG
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Sprawa spółki GetBack to największa afera finansowa we współczesnej historii rynku kapitałowego. Doszło do niej dlatego, że zawiodły wszystkie bufory bezpieczeństwa, które miały chronić inwestorów i ograniczać działalność spółki, prowadzącą wprost do jej niewypłacalności. Ze swojej roli nie wywiązał się KNF, zawiodła warszawska giełda, UOKiK, a także sam audytor sprawozdań finansowych GetBacku, którym była firma Deloitte. Teraz obecny zarząd spółki domaga się ponad 300 mln złotych odszkodowania od swojego byłego audytora za to, że ten nie wywiązał się ze swoich obowiązków kontrolnych.

 

Audytor zapłaci za swoją niedokładność?

Jak wynika z doniesień Dziennika Gazety Prawnej, GetBack domaga się od swojego byłego audytora niecałych 307 mln złotych odszkodowania. Wniosek o rekompensatę od Deloitte Audyt został złożony w sądzie pod koniec grudnia zeszłego roku. Obecny zarząd GetBacku twierdzi, że Deloitte - mający wówczas pozycje wiodącego i najbardziej wiarygodnego audytora - nie wywiązał się ze swoich obowiązków kontrolnych. Pozwoliło to na funkcjonowanie spółki w sposób niezgodny z prawem, wykorzystujący manipulowanie danymi finansowymi i kreatywną księgowość, co finalnie doprowadziło do niewypłacalności GetBacku.

Warto przypomnieć, że GetBack już w zeszłym roku domagał się odszkodowania od swojego byłego audytora. Wówczas jednak kwota była znacznie niższa, gdyż wynosiła 15 mln złotych.

W jaki sposób Deloitte, wg obecnego zarządu GetBack, niewywiązał się ze swoich obowiązków audytorskich?

Reklama

W opinii GetBacku, audytor w niewystarczającym stopniu skontrolował sprawozdanie za 2016 r., a także raport finansowy za drugi kwartał i pierwsze półrocze 2017 r. Skutkiem tego było zignorowanie przez biegłego rewidenta Deloitte niewłaściwej struktury przychodów wykazywanych przez GetBack, które sztucznie zawyżały wyniki spółki i zwiększały jej wiarygodność w oczach obligatariuszy i akcjonariuszy. Podejrzliwości audytorów Deloitte nie wzbudziła nawet nagła poprawa wyników spółki, która mogła być sygnałem tego, że dane nie są w pełni wiarygodne. Oprócz tego, biegły rewident w sprawozdaniach finansowych GetBack zignorował lub nie dostrzegł faktu, że spółka unikała publikacji wyników z obrotu zakupionymi portfelami wierzytelności. Pominięto również fakt, że GetBack na porządku dziennym stosował wówczas (szczególnie w 2017 r.) praktykę „żonglowania” pakietami wierzytelności, opisaną w dalszej części tekstu.

 

Piramida pod specjalnym nadzorem

Co takiego złego robił GetBack i czego nie wyłapał jego audytor? Lista nadużyć i praktyk z zakresu „kreatywnej księgowości”, jakich dopuszczał się ówczesny zarząd spółki jest naprawdę spora, a poziom ich skomplikowania sprawia, że dla przeciętnego konsumenta są one całkowicie niezrozumiałe.

GetBack jako spółka windykacyjna i zajmująca się zarządzaniem wierzytelnościami od początku swojego istnienia prowadziła agresywną działalność biznesową, skupioną na dynamicznym wzroście wartości zakupionych pakietów wierzytelności. Prowadziło to do nieuzasadnionych ekonomicznie decyzji, takich jak skupowanie długów po zawyżonych cenach, w dodatku za pożyczony kapitał, pozyskany z emisji obligacji korporacyjnych. Innymi słowy, spółka skupowała długi po niekorzystnych cenach za nieswoje pieniądze, dlatego też często porównuje się jej działalność do schematu piramidy finansowej. Agresywny charakter działalności procentował - istniejący od 2012 r. GetBack w kilkanaście miesięcy stał się drugim graczem na polskim rynku zarządzania wierzytelnościami, ustępując jedynie znacznie starszemu Krukowi. Aby to zobrazować, warto posłużyć się liczbami - aktywa spółki w ciągu trzech lat (od 2014 r.) wzrosły ośmiokrotnie, z poziomu niecałych 300 tys. złotych do ponad 2,3 mln złotych. Ponad 80% portfela wierzytelności GetBack zostało sfinansowane długiem, pochodzącym z wyemitowanych obligacji.

GetBack wzbudzał zainteresowanie dynamiką swojej rynkowej ekspansji i bardzo dobrymi wynikami finansowymi. Problem w tym, że niemal od samego początku działalności spółki jej sprawozdania były manipulowane, a później wręcz fałszowane.

URL Artykułu

Reklama

 

Operacja Bumerang

Pierwsze sygnały ostrzegawcze dotyczące potencjalnych nieprawidłowości w GetBacku pojawiły się już w 2014 r. i pochodziły od biegłego rewidenta analizującego sprawozdanie finansowe spółki za poprzedni rok. Zwrócił on wówczas uwagę na nieprawidłowości  dotyczące wyceny pakietów wierzytelności, które były zarządzane we współpracy z TFI. Manipulacje wyceną pakietów wierzytelności były jedną z podstawowych metod zawyżania wyników stosowaną przez GetBack. Zarząd GetBack prowadził taktykę, która otrzymała nawet swoją własna nazwę - Operacja Bumerang. Polegała ona na tzw. żonglowaniu pakietami, czyli odkupowaniu portfeli wierzytelności po cenach wyższych niż początkowo zostały sprzedane. Wierzytelności były wyprowadzane z funduszy sekurytyzacyjnych, a następnie odkupowane po wyższych cenach. Dawało to GetBackowi możliwość wykazywania wyższych obrotów i unikania publikacji rzeczywistych strat, co całkowicie zniekształcało obraz sytuacji finansowej spółki, oczywiście na jej korzyść. Apogeum wykorzystania tej metody przypada na 2017 r. Jednym z największych nadużyć było przejęcie od Altus TFI spółki windykacyjnej EGB Investments, sfinalizowane w czerwcu 2017 r. GetBack zakupił jedną z najstarszych polskich spółek windykacyjnych od Altus TFI za niecałe 210 mln złotych, podczas gdy wedle szacunków Prokuratury, badającej tę sprawę, EGB Investments nie był wówczas warty więcej niż 50 mln złotych. To właśnie w związku z tą sprawą w sierpniu 2018 r. do aresztu trafił ówczesny prezes Altus TFI, Piotr Osiecki, zaś zaledwie kilka dni temu Komisja Nadzoru Finansowego odebrała Altusowi licencję na prowadzenie działalności.

URL Artykułu

 

Nieudolność państwa okazją do nadużyć

Afera związana ze spółką GetBack jest najbardziej dotkliwym wydarzeniem tego rodzaju w historii warszawskiego parkietu. Odbiła się ona negatywnie na reputacji giełdy i bez wątpienia jeszcze przez długi czas będzie zniechęcać obywateli do zainteresowania się inwestycjami na rodzimym rynku kapitałowym, z pewnością będąc również źródłem braku zaufania do rządowych programów, takich jak Pracownicze Plany Kapitałowe. Poszkodowanych z tytułu niewypłacalności GetBacku jest ponad 9 tys., w tym 178 instytucji, na łączna kwotę przekraczającą 2,6 mld złotych. Mowa tutaj wyłącznie o obligatariuszach GetBacku, nie sposób jednak zapomnieć o samych akcjonariuszach spółki, której obrót na warszawskim parkiecie został zawieszony niemal dwa lata temu - 16 kwietnia 2018 r.

O tym, że w sprawie GetBack zawiodły instytucje państwowe, które miały sprawować kontrolę nad jej działalnością mówiono już od dawna. Przypieczętowaniem tej diagnozy był opublikowany pod koniec stycznia raport NIK dotyczący działalności organów kontrolnych w zakresie funkcjonowania GetBack. Wyniki kontroli są druzgocące dla instytucji państwowych, w tym szczególnie dla KNF, która przez wiele miesięcy ignorowała sygnały ostrzegawcze płynące ze spółki i nie wywiązała się ze swoich obowiązków kontrolnych. NIK w swoim raporcie stawia mocna tezę - gdyby organy państwowe odpowiednio wywiązywały się ze swoich obowiązków, do afery GetBack mogłoby nigdy nie dojść, zaś w najgorszym wypadku jej rozmiary byłyby znacznie mniej dotkliwe. Główne zarzuty NIK dotyczą braku bardziej szczegółowych kontroli sytuacji finansowej spółki z ramienia KNF. Oberwało się również warszawskiej giełdzie, która nie wyłapała niezgodności danych w sprawozdaniach finansowych i prospektach emisyjnych spółki. Oprócz tego, GPW przyznała GetBackowi nagrodę za najbardziej efektywny debiut giełdowy 2017 r. pod koniec lutego 2018 r., na niewiele ponad półtora miesiąca przed ogłoszeniem niewypłacalności przez spółkę, ignorując wówczas już dość mocne sygnały o nieprawidłowościach w działalności windykatora. Opieszałością w sprawie sprzedaży obligacji GetBack przez Idea Bank i towarzyszącym temu nieuczciwym praktykom (w tym m.in. missellingiem), wykazał się także Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który wszczął postępowanie w tej kwestii dopiero pod koniec 2018 r., w kilka miesięcy po wybuchu afery. Wstępny wyrok został ogłoszony w sierpniu zeszłego roku, zaś dopiero na początku lutego Urząd wydał ostateczną decyzję ws. oferowania obligacji GetBack przez Idea Bank. Wg UOKiK-u bank dopuścił się missellingu i jest zobowiązany do wypłaty rekompensaty poszkodowanym obligatariuszom.

Reklama

URL Artykułu

 

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Tematy

Reklama
Reklama