Artykuł z serii: "Piotr Kuczyński dla iWealth"
W piątek 22.10 (przypominam że kończę komentarz zawsze w czwartek) od rana rozpisywano się o tym, że Evergrande, czyli deweloper chiński, który balansuje na granicy bankructwa, spłacił niewielką część zadłużenia (odsetki od obligacji w dolarach) w wysokości 83,5 mln USD. W niczym nie zmieniało to jednak jego trudnej sytuacji. Wpływ na zachowanie rynków był minimalny.
Zwracano uwagę przede wszystkim na to, co powiedział po sesji czwartkowej Intel publikując swój raport kwartalny
Sprzedaż była niższa od oczekiwań, a przyszłość marż nienajlepsza. Cena akcji tej spółki spadła o 11,7%. Tracił też Facebook (5,05%) po tym jak Snap (-26,6%) poinformował, że zmiany poczynione przez Apple na jego urządzeniach (chodzi o zwiększenie prywatności) zaszkodzą przychodom z reklam.
Wydawało się, że takie informacje muszą doprowadzić do przeceny, ale tak się nie stało. Był moment po wypowiedziach Jerome Powella, szefa Fed, który tak naprawdę nie powiedział nic nowego, bo wspomniał jedynie o początku ograniczania skupu aktywów w tym roku, co rynki od dawna już zdyskontowały, więc po tej wypowiedzi skala spadków się zwiększyła.
Jednak zakończenie sesji było wręcz doskonałe
Co prawda NASDAQ stracił 0,82%, ale S&P 500 spadł jedynie o 0,11%, a DJIA ustanowił nawet nowy rekord. Być może nieco pomogły dane makro – indeksy PMI dla sektora usług i przemysłowego zmieniły się nieznacznie i były nadal na bardzo wysokich poziomach (tuż pod 60 pkt.).
Jeszcze lepiej niż tracąca w piątek Wall Street, zachowały się giełdy europejskie. Tam praktycznie zlekceważono ostrzeżenie wynikające ze spadków cen akcji Intela i Facebooka oraz Snapa. XETRA DAX przez całą sesję barwił się na zielono i zakończył dzień zwyżką o 0,48%. Częściowo pomagała w piątek publikacja danych makro.
Okazało się bowiem, że co prawda wstępne odczyty indeksów PMI dla sektora usług były w październiku nieco gorsze od oczekiwań, ale indeksy dla przemysłu były zdecydowanie lepsze od prognoz. Mimo zakłóceń w łańcuchach dostaw, przemysł europejski bardzo szybko się rozwijał. Potwierdzała to poniedziałkowa publikacja indeksu niemieckiego instytutu Ifo – nastroje w biznesie niemieckim spadły do poziomu sprzed sześciu miesięcy, właśnie z powodu zakłóceń w dostawach.
Początek tygodnia rozpoczynał lawinę raportów kwartalnych spółek amerykańskich. Po poniedziałkowej sesji wyniki opublikował (z dużych spółek) jedynie Facebook, ale od wtorku, na rynki docierało już mnóstwo raportów. A w poniedziałek Wall Street potwierdziła swoją siłę.
Czekanie na wyniki gigantów dorowadziło do odrobienia piątkowych strat przez NASDAQ (zyskał 0,9%) i do wzrostu S&P 500 (0,47% i nowy rekord). W Europie to czekanie na wyniki spółek doprowadziło w poniedziałek do niewielkich zmian indeksów. Niemiecki XETRA DAX wzrósł, a francuski CAC-40 spadł.
Po sesji poniedziałkowej wyniki kwartalne Facebooka zostały przyjęte zwyżką w handlu posesyjnym o półtora procent, ale to wcale nie oznaczało, że we wtorek podczas normalnej sesji cena też wzrośnie. Zysk był wyższy od oczekiwań, ale sprzedaż niższa i prognozy też niższe…Te wątpliwości zanotowałem (co można sprawdzić na moim blogu) we wtorek rano. Okazało się, że były uzasadnione. Podczas normalnej sesji cena akcji Facebooka spadła o 3,92%, co zaszkodziło całemu rynkowi akcji. Indeksy zakończyły dzień praktycznie neutralnie.
Po wtorkowej sesji wyniki kwartału publikowało mnóstwo spółek (Google, Microsoft, Twitter, Texas Instrument itd.). Wyniki były generalnie oczywiste, jak zwykle lepsze od oczekiwań, ale posesyjna reakcja była zróżnicowana. Taniały akcje Alphabet (Google) oraz Texas Instrument, ale drożały Microsoftu i Twittera. Pozostawało czekać jak zareaguje rynek podczas normalnej sesji.
Okazało się, że jak to często się zdarza, reakcja była inna
Drożały akcje Google i Microsoft, a taniały Twittera i Texas Instruments. Poza tym rynkowi ciążyła reakcja rynku (mimo, że były generalnie lepsze od oczekiwań) na wyniki General Motors, General Electric, 3M i Boeinga oraz spadek cen akcji banków, którym z kolei szkodziła obniżka rentowności obligacji. Wynikiem był spadek DJIA (0,74%) i S&P 500 (0,51%) oraz neutralne zakończenie sesji na NASDAQ.
W czwartek teoretycznie istotne było to, co na swoim posiedzeniu postanowi ECB, ale wszyscy wiedzieli, że nadal nie zrobi nic i będzie podtrzymywał skalę skupu aktywów oraz twierdził, że wzrost inflacji (w Niemczech wstępny odczyt za październik to już 4,5%) jest tymczasowy.
Czekano jeszcze na konferencję prasową Christine Lagarde, szefowej ECB, ale nie oczekiwano od niej niczego nowego i rzeczywiście nic nowego nie powiedziała. W dalszym ciągu ECB uważa, że inflacja jest tymczasowa. Twierdzi, że co prawda będzie się utrzymywała dłużej niż tego oczekiwano, ale w średnim terminie (?) wróci do celu inflacyjnego banku. Lagarde potwierdziła, że najpewniej w marcu zakończy się „pandemiczny” skup aktywów. Wszyscy czekają na grudniowe posiedzenie, które podobno może być przełomowe.
Posiedzenie ECB nie powinno mieć żadnego przełożenia na zachowanie rynków, ale jednak na rynek walutowy miało
Dziwić mogło to, że bardzo słaby wstępny odczyt wzrostu PKB w USA w 3. kwartale ( o tym niżej) został zlekceważony. To prawda, że dane z rynku pracy były dobre, ale jednak spowolnienie gospodarcze jest większe niż tego oczekiwano. Może jedynie osłabienie dolara i dalszy spadek rentowności obligacji wynikał właśnie z tego raportu. Tłumaczono to osłabienie wzrostu zaburzeniami w łańcuchach dostaw.
Dziwne było jedynie to, że wzrost EUR/USD przyśpieszył podczas konferencji Lagarde, mimo że jak wyżej piszę nic w nich nie było nowego. Spadała też nadal rentowność obligacji, co pomagało złotu i miedzi. Jednak w drugiej części dnia rentowność wzrosła, co już złotu, ropie i miedzi nie zaszkodziło. Taki to zwariowany rynek. Rynek akcji w USA potwierdził swoją „teflonowość”. Nawet słabe zachowanie podczas poprzednich sesji nie zniechęciły graczy do kupna akcji w czwartek.
Kilka lepszych raportów kwartalnych (Caterpillar, Merck, Ford) było wystarczającym pretekstem do kupna akcji. Słabe wyniki eBay zostały zlekceważone. Słaby wzrost PKB poszedł w zapomnienie, a może nawet pomógł bykom – słabe dane to dobre dane, bo Fed zapomni o zaostrzeniu polityki monetarnej. Pomagało bykom osłabienie dolara i oczywiście nawyk kupowania akcji po byle osłabieniu.
Od początku sesji indeksy mocno rosły i ani przez chwilę nie zawróciły. Zarówno NASDAQ (1,39%) jak i S&P 500 (0,98%) ustanowiły nowe rekordy (ten ostatni w cenach zamknięcia nie intra-day). Okazało się więc, że to, co wydawało się być na początku tygodnia realizacją zasady „kupujemy pogłoski, sprzedajemy fakty” zniknęło podczas jednej sesji.