Za nami bardzo emocjonujący tydzień na rynkach. Mimo, że indeksy nie wykazały spektakularnych zmian, każdy wprawiony inwestor zauważy, że atmosfera na rynku - zmienia się.
Zacznijmy analizę od głównej przyczyny obecnej bessy, czyli kryzysu energetycznego. Ceny gazu w Europie (Dutch TTF Gas) spadły - od swojego szczytu w sierpniu br. na poziomie 340 EUR/MWh – do ok. 100 na dzień dzisiejszy, czyli do poziomu z grudnia zeszłego roku. Tak jak przewidywaliśmy, przedzimowa …histeria sprawiła, że Europa okazała się być bardzo dobrze przygotowana do zimy. Chociaż magazyny gazu są wypełnione po brzegi, to u wybrzeży Europy znajduje się obecnie rekordowa liczba statków pełnych LNG. Ciepły październik sprawił, że gazu mamy w nadmiarze, a jeśli listopad okaże się równie łaskawy, to europejskie ceny gazu będą musiały dalej spadać, co wpłynie na ceny innych nośników energii, przede wszystkim energii elektrycznej, których wzrost leży u podstaw obecnego kryzysu.
Spadki cen energii ostatecznie przełożą się na osłabienie presji inflacyjnej i z tego, prawdopodobnie, zaczynają sobie zdawać sprawę bankierzy centralni. Tydzień temu pojawiły się pierwsze głosy z Fed, że, być może, wzrost stóp procentowych należy trochę spowolnić, aby zobaczyć, jak dotychczasowe działania przełożą się na gospodarkę. Tyle wystarczyło, żeby bardzo wyraźnie osłabić dolara i dać trochę wiatru w żagle giełdowym indeksom, które zignorowały bardzo słabe wyniki kwartalne tuzów, takich jak: Microsoft, Alphabet (dawniej Google), Meta Platforms (dawniej Facebook).
Ignorowanie przez rynek złych informacji w trakcje bessy jest rzeczą co najmniej dziwną, której pierwszą oznaką było bardzo dobre zachowanie giełdy w dn. 13 października, po rozczarowujących danych o amerykańskiej inflacji. Na pewno daje to do myślenia zarządzającym funduszami inwestycyjnymi, którzy gremialnie przygotowali się do nadchodzącej, giełdowej zimy i posiadają aktualnie rekordowo wysokie zapasy gotówki. Jednak powszechna wśród nich - do tej pory - narracja rynkowa, że przed nami recesja, więc pogarszające się wyniki spółek będą przyczyną dalszych spadków, chwilowo stanęła pod znakiem zapytania. Ten scenariusz stał się tak oczywisty i popularny, że zasadnym stało się postawienie pytania, czy na giełdzie większość może mieć rację.
Z powyższych powodów, w ostatnich dniach możemy obserwować na rynkach pewne niezdecydowanie, które przekłada się na duże, dzienne zmiany różnych indeksów, zarówno akcji, jak i obligacji. Takie wahania zwykle pojawiają się w momentach, kiedy obowiązujący na rynkach trend zaczyna się wyczerpywać. Nie oznacza to bynajmniej, że można już dzisiaj, z zupełną pewnością, kupować akcje. Jesteśmy w trakcie „sezonu na czarne łabędzie” i nikt nie wie, czym może zaskoczyć nas jeszcze ta zima. Mijające tygodnie bez wątpienia jednak zmieniły nieco optykę inwestorów na nadchodzącą, „giełdową zimę”, która - być może - okaże się łagodniejsza, niż się dziś spodziewamy, jeśli „czarne łabędzie” jednak się nie pojawią.
Autor: Grzegorz Chłopek, Dyrektor Zarządzający, iWealth oraz Jacek Maleszewski, Dyrektor Zespołu Doradztwa, iWealth