Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Klauzule są po to by z nich korzystać – czyli jak posiadacze obligacji AT1 stracili przy przejęciu Credit Suisse

|
selectedselectedselected
Klauzule są po to by z nich korzystać – czyli jak posiadacze obligacji AT1 stracili przy przejęciu Credit Suisse | FXMAG INWESTOR
freepik.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Każde istotne wydarzenie korporacyjno-finansowe tworzy interesujące wątki poboczne. Nie inaczej jest z wymuszonym przejęciem Credit Suisse przez inny szwajcarski bank – UBS.

W tym przypadku otrzymaliśmy na przykład pouczającą anegdotę o tym, że nierozważne dobrane słowa mogą bardzo dużo kosztować wypowiadających się publicznie uczestników rynku finansowego. Przekonał się o tym dyrektor Saudi National Bank, którego odpowiedź „absolutnie nie” na pytanie czy kierowana przez niego instytucja gotowa jest wesprzeć chwiejący się Credit Suisse zapoczątkowała ciąg zdarzeń zakończony weekendowym przejęciem Credit Suisse przez UBS.

 

 

Reklama

Wątkiem, który w świecie finansów wzbudził najwięcej kontrowersji był los obligacji AT1 szwajcarskiego banku (o wartości 16 mld CHF). Obligacje AT1 to rodzaj tzw. CoCos (contingent convertible), które w Polsce będą się nazywać obligacjami kapitałowymi. W dużym uproszczeniu to obligacje, które banki mogą zaliczyć do swojego kapitału regulacyjnego i które w hierarchii zaspokajania wierzycieli znajdują się niżej niż konwencjonalne zadłużenie (ale wyżej niż kapitał akcyjny).

W mechanizmie ratowania Credit Suisse i przejęcia go przez UBS całkowicie odpisano obligacje AT1 a więc wypłukano właścicieli obligacji AT1. Ten fakt nie jest kontrowersyjny bo cała idea CoCos polega na tym, że mają brać na siebie ewentualne straty banku. Tym co wzbudza kontrowersje jest fakt, że nie wypłukano całkowicie akcjonariuszy. Transakcja „wyceniła” Credit Suisse na około 3 mld USD a więc potraktowano akcjonariuszy lepiej niż posiadaczy obligacji AT1. Choć w hierarchii to akcjonariusze jako pierwsi powinni przyjąć straty.

 

Początkowa reakcja środowiska inwestorów i dziennikarzy była bardzo typowa dla sytuacji, w której ktoś w sektorze finansowym ponosi straty, które wynikają z jego niefrasobliwości. Dosyć szybko znaleziono w prospekcie emisyjnym obligacji AT1 Credit Suisse zapisy, które dopuszczały możliwość anihilacji kapitału z AT1 przed anihilacją kapitału akcyjnego. Pierwszy werdykt był więc taki: posiadacze obligacji AT1 nie przeczytali z prawnikami prospektu emisyjnego od deski do deski i teraz płaczą, że zastosowano zapisy z tego prospektu.

Sytuacja nie jest jednak zupełnie jasna. Czytałem przekonywujące teksty argumentujące, że podstawą wypłukania posiadaczy obligacji AT1 i uratowania części kapitału posiadaczy akcji nie są zapisy prospektu obligacji AT1, nie są standardowe przepisy o mechanizmach ratowania niepłynnych lub niewypłacalnych instytucji finansowych lecz wprowadzone w czwartek przed „ostatnim weekendem Credit Suisse” przepisy stworzone specjalnie na okazję ratowania Credit Suisse.

Gdyby ta interpretacja okazała się poprawna to trzeba będzie zmienić nastawienie do „pechowych” obligatariuszy bo chyba nie można wymagać by śledzili 24/7 szwajcarski odpowiednik Dziennika Ustaw. Powstałby też interesujący wątek dotyczący stabilności i przejrzystości szwajcarskiego systemu prawnego. A tym samym o tym jak nasze wyobrażenia o czymś, w tym przypadku Szwajcarii, mogą różnić się od rzeczywistości.

Reklama

 

Dlaczego w ogóle poruszam ten problem? Tym bardziej, że leży bardzo daleko od moich inwestycyjnych zainteresowań i aktywności. Faktem jest, że w prospekcie emisyjnym obligacji AT1 Credit Suisse są zapisy dopuszczające anihilację obligacji kapitałowych przy braku całkowitego wypłukania akcjonariuszy. Coś, co dla wielu inwestorów wydaje się nie do pomyślenia (przesunięcie obligatariuszy na pierwszą linię absorpcja strat) było w tym przypadku jak najbardziej realne.

 

Poniżej notowania ETF inwestującego w obligacje typu AT1:

Klauzule są po to by z nich korzystać – czyli jak posiadacze obligacji AT1 stracili przy przejęciu Credit Suisse - 1Klauzule są po to by z nich korzystać – czyli jak posiadacze obligacji AT1 stracili przy przejęciu Credit Suisse - 1

Za Yahoo Finance

Reklama

 

Moim zdaniem możemy wyciągnąć z tej sytuacji dwa wnioski. Po pierwsze warto odrabiać inwestycyjne prace domowe: na przykład czytać prospekty inwestycyjne. Po drugie warto zakładać, że jeśli ktoś wepchnął w umowę lub prospekt emisyjny potencjalnie korzystny dla siebie zapis to skorzysta z niego jeśli uzna, że leży to w jego interesie.

Wielu inwestorów i konsumentów (w tym piszący ten tekst) ma skłonność do bagatelizowania potencjalnie bardzo dla nich kosztownych zapisów umownych. Mogą myśleć w ten sposób: „ten zapis jest tu na wszelki wypadek i nikt nie będzie z niego korzystał”. To może być bardzo kosztowne podejście. Można się spodziewać, że w sferze obejmowanej przez prawo konsumenckie istnieje duża szansa, że takie skrajne niekorzystne dla klienta zapisy zostaną w końcu obalone. Jednak w międzyczasie poszkodowani poniosą spore koszty emocjonalne i finansowe. W sferze inwestycyjnej ochrona jest dużo słabsza.

 

Myślę, że dobrym unaocznieniem problemu, o którym piszę są tzw. lock-upy i podejście do nich na GPW. Większość zobowiązań do niezbywania akcji ma miękki charakter. Często wystarczy zgoda zarządu lub rady nadzorczej by akcjonariusz mógł sprzedać akcje objęte lock-upem. W przypadku akcjonariuszy kontrolujących spółkę oznacza to de facto, że lock-up to zobowiązanie do niezbywania akcji chyba, że sprzedaż akcji będzie leżeć w ich interesie (korzyści ze sprzedaży będą wyższe nić ewentualne straty reputacyjne). Nie do końca więc rozumiem zaskoczenie inwestorów, że akcjonariusze na GPW dostają regularnie zgody na sprzedaż akcji objętych lock-upami. Te zobowiązana są tak sformułowane by ich cofnięcie nie stanowiło większego problemu.

Zobacz także: Zuckerberg chce pokonać Muska, nie tylko w oktagonie. Ruszył konkurent Twittera, który może sporo namieszać

 

Reklama

 

Chcesz więcej? Sprawdź najnowsze artykuły na blogi.bossa.pl.

Czytaj więcej 

 

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności, oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Trystero null

Trystero

Dołączył do blogerów bossy w październiku 2011 r.  Inwestuje na warszawskiej giełdzie od 2006 roku. Przed przejściem do bossy prowadził blog “Trystero”, który zdobył niemałą popularność wśród inwestorów. O czym pisze na blogu?


Reklama
Reklama