Prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie Marek Dietl wydał drugie oświadczenie dotyczące funkcjonowania parkietu w ciągu ostatniego tygodnia, tym razem dla Członków Giełdy. Taka sytuacja nie zdarza się często i jasno wskazuje na to, że w obliczu postępującej epidemii koronawirusa - skutki której tak naprawdę dopiero odczujemy - rynek kapitałowy stoi przed ogromnym wyzwaniem. Prezes giełdy zapewnił, że warszawski parkiet jest w stanie zachować pełną ciągłość funkcjonowania, jednak w obliczu znacznego spadku płynności nie wykluczony jest scenariusz, w którym notowania zostaną czasowo zawieszone.
Uspokojenie przez zawieszenie?
Marek Dietl wydał dziś drugie w ostatnim czasie oświadczenie, w którym uspokaja uczestników rynku - postępująca epidemia koronawirusa, w tym coraz nowsze przypadki zachorowań w Polsce, nie wpływają na ciągłość pracy GPW, która gotowa jest prowadzić działalność nawet gdy większość jej pracowników będzie pełnić swoje obowiązki zdalnie. Dietl nie wykluczył jednak, że w przypadku wystąpienia globalnego kryzysu i ograniczenia działalności części spółek notowanych na warszawskim parkiecie, możliwy jest scenariusz, w którym obrót na GPW zostanie czasowo zawieszony. Czy to możliwe? Jak działa giełda w czasach pandemii? Aby zarząd giełdy zaczął rozważać taką możliwość musi zostać spełniony podstawowy warunek - próg zaprzestania udziału uczestników rynku w sesjach giełdowych musi przekroczyć 30%, co oznacza że dzienne obroty będą utrzymywać się na poziomie o 1/3 niższym niż średnia.
To jednak nie grozi warszawskiej giełdzie, przynajmniej w najbliższym czasie. W ostatnich dwunastu miesiącach średni dzienny obrót w ramach indeksu szerokiego rynku WIG wyniósł ponad 783 mln złotych. W ostatnich dniach obrót na warszawskim parkiecie znacznie przekracza 800 mln złotych każdej sesji, co jest dość zrozumiałe - w momentach niepewności i rynkowej paniki, wzmacnianej kolejnymi medialnymi doniesieniami, aktywność uczestników rynku jest wzmożona. Aktywność ta jest jednak skupiona na sprzedaży akcji, co doprowadza do dominacji podaży i spadków, które obecnie są znacznie większym problemem niż potencjalne zawieszenie notowań. Straszenie tym, że giełda może czasowo zawiesić działalność jest obecnie kompletnie nieuzasadnione, jednak warto być świadomym tego, że w momencie postępującego spowolnienia gospodarczego i ograniczenia kontaktów ekonomicznych spowodowanych rozwojem epidemii, ogromne straty poniosą spółki z niemal wszystkich sektorów. Rozpoczynając od linii lotniczych, producentów samochodów i elektroniki, aż po banki. Jak działa giełda? Czy giełda może przestać działać? Co z GPW?
W sytuacjach ekstremalnej zmienności warszawska giełda dysponuje również narzędziami, które mają za zadanie ostudzić emocje akcjonariuszy.
Ograniczenie wahań kursów na warszawskiej giełdzie
Jak działa giełda w czasie koronawirusa? Na GPW, podobnie jak na większości światowych parkietów stosowane są tzw. widełki cenowe, mające za zadanie ograniczyć wahania cen w okresie nadmiernej zmienności, wywołanej np. paniką. Osiągnięcie widełek cenowych może skutkować równoważeniem rynku, poprzez odrzucanie części zleceń, a w skrajnych przypadkach nawet czasowym zawieszeniem notowań konkretnego waloru dla „uspokojenia rynku”. W przypadku czołowych indeksów do zawieszenia notowań dojdzie, gdy ich notowania w trakcie sesji zmienią się o 10%. Na GPW istnieją dwa rodzaje ograniczeń wahań kursowych - statyczne oraz dynamiczne. Ograniczenia statyczne wyznaczają stały przedział dopuszczalnych zmian kursów w oparciu o kurs otwarcia, zaś ograniczenia dynamiczne wyznaczane są na podstawie ceny ostatniej transakcji.
Rynkowa niepewność jest bezpośrednio skorelowana z większą zmiennością - na poniedziałkowej sesji 9 marca WIG20 stracił niemal 8% co jest jednym z najwiekszych obsunięć cenowych w trakcie pojedynczej sesji w historii GPW. W ten sam dzień doszło także do poważnych spadków na amerykańskiej giełdzie. Indeks S&P500 na otwarciu poniedziałkowej sesji tracił ponad 7,6%, co uruchomiło mechanizm zabezpieczający w postaci piętnastominutowego zawieszenia notowań na nowojorskim parkiecie (po przekroczeniu widełek 7%). Takie zabezpieczenie przed zbyt dużą zmiennością pojawiło się na amerykańskiej giełdzie NYSE po krachu z 1987 r. i zostało wykorzystane dopiero drugi raz w historii - giełdowy bezpiecznik wstrzymał rynek po raz pierwszy w grudniu 2008 r., w czasach ostatniego kryzysu ekonomicznego. Czyżby ta analogia nie była przypadkowa?
Koronawirus w Polsce
Sytuacja związana z rozprzestrzenianiem się koronawirusa SARS-CoV-2 jest niezwykle dynamiczna. Pierwszy przypadek zarażenia wirusem w Polsce został ujawniony dokładnie tydzień temu, w środę 4 marca w Zielonej Górze. Obecnie potwierdzono 25 przypadków zakażenia koronawirusem w Polsce, jednak - jak ostrzega minister zdrowia Łukasz Szumowski - należy spodziewać się bardziej dynamicznego przyrostu liczby zachorowań w najbliższych dniach. Powinniśmy liczyć się również z tym, że informacja o pierwszym śmiertelnym przypadku w Polsce osoby zarażonej koronawirusem jest najprawdopodobniej jedynie kwestią czasu, na co bez wątpienia rynek zareaguje negatywnie. We wtorek premier Mateusz Morawiecki poinformował o wprowadzeniu zakazu organizowania imprez masowych, we środę zaś zamknięto muzea, placówki kultury i szkoły wyższe.
Od zeszłej środy, kiedy ogłoszono pierwszy przypadek zarażenia wirusem, indeks WIG20 stracił 19%, a indeks szerokiego rynku WIG 17,2%. Czołowy indeks aktualnie znajduje się na poziomach z kwietnia 2009 r., kiedy rynki bezpośrednio odczuwały skutki ostatniego kryzysu finansowego.
Aktualnie na całym świecie koronawirusem zarażonych jest ponad 115 tys. osób, z czego ponad 4200 zmarło.