Globalne giełdy w ostatnich dniach są pogrążone przez dynamiczne spadki, które w szczególny sposób uderzyły warszawską giełdę. Pandemia koronawirusa wywróciła do góry nogami rynki finansowe, na co regulatorzy próbują reagować na wszelkie sposoby. W piątek 13 marca hiszpański regulator finansowy CNMV oraz jego włoski odpowiednik CONSOB podjęły decyzję o częściowym wprowadzeniu zakazu krótkiej sprzedaży akcji. Wcześniej podobna decyzje podjął południowokoreański regulator finansowy, całkowicie zakazując krótkiej sprzedaży w okresie najbliższych sześciu miesięcy.
Po czwartkowej sesji giełdowej, która była najgorszą w historii GPW i jedną z najgorszych na europejskich parkietach, hiszpański nadzór finansowy wprowadził zakaz krótkiej sprzedaży dotyczące 69 spółek, w tym najbardziej płynnych, które straciły wczoraj powyżej 10% oraz tych z niska płynnością, których notowania spadły o ponad 20%.
Włoski regulator giełdowy wprowadził zaś zakaz krótkiej sprzedaży akcji 85 spółek.
Zakaz krótkiej sprzedaży będzie respektowany również przez brytyjskiego regulatora FCA, który nałożył go na brytyjskie domy maklerskie, które oferują handel na hiszpańskich i włoskich spółkach objętych zakazem „shortowania”.
Regulacje ograniczające dostęp do krótkiej sprzedaży spółek (m.in. przez kontrakty terminowe futures) w swoim założeniu mają „uspokoić rynek” i zapobiec gwałtownym spadkom, w praktyce jednak nie są one skuteczne, gdyż dominująca część ruchu spadkowego generowana jest przez standardowe zlecenia sprzedaży zakupionych wcześniej akcji. Samego zbycia papierów nie można zaś zakazać inaczej niż całkowicie zawieszając obrót na konkretnym rynku.
Na to na razie się jednak nie zapowiada, również na warszawskiej giełdzie.