Pranie brudnych pieniędzy to poważny problem w czołowych europejskich bankach, o czym świadczą kolejne afery, jasno pokazujące że nawet instytucje o wieloletniej tradycji i obecności kapitału państwowego są narażone na poważne konsekwencje, będące skutkiem własnych zaniedbań. Do grona takich - do niedawna uznawanych za wiarygodne i renomowane - podmiotów jak Danske Bank, czy Swedbank dołączył ABN AMRO. Jeden z czołowych holenderskich banków został oskarżony przez krajowego regulatora finansowego o liczne zaniedbania, które umożliwiły pranie brudnych pieniędzy.
Pranie na porządku dziennym
W czwartek 26 września holenderski nadzór finansowy AFM (Autoriteit Financiële Markten) poinformował o wszczęciu postępowania kryminalnego w kwestii prania brudnych pieniędzy w drugim największym banku w Holandii, jakim jest ABN AMRO. Warto przypomnieć, że bank już na początku lipca tego roku otrzymał od holenderskiego banku centralnego polecenie sprawdzenia wszystkich 5 milionów swoich klientów detalicznych pod kątem potencjalnych nadużyć finansowych i podejrzanej aktywności. W uzasadnieniu wszczęcia postępowania przeciwko ABN AMRO pojawia się wzmianka, że bank nie był w stanie przekazać informacji o podejrzanych transakcjach swoich klientów i że nie przeprowadzał wystarczającej weryfikacji pochodzenia obracanych środków. Oprócz tego, holenderski bank centralny wydał opinię, że krajowe banki komercyjne nie spełniają swojej roli „strażników czystości” pieniędzy w obiegu bankowym.
ABN AMRO już w zeszłym roku przeznaczył dodatkową kwotę 85 mln euro na zwiększenie zabezpieczeń związanych z zapobieganiem praniu brudnych pieniędzy i finansowania terroryzmu, w tym roku zaś (konkretnie w drugim kwartale) zabezpieczył 114 mln euro na podobny cel.
Zarząd banku przyznaje, że ABN AMRO grożą sankcje finansowe w związku z oskarżeniami o pranie brudnych pieniędzy przez klientów, jednak ich wysokość jest niemożliwa do oszacowania.
Holenderski regulator finansowy nie należy do pobłażliwych - we wrześniu zeszłego roku czołowy bank w Holandii, jakim jest ING Group, otrzymał rekordową karę 775 mln euro za umożliwienie prania brudnych pieniędzy, korupcję wśród pracowników i liczne zaniedbania związane z przestrzeganiem procedur.
Europejskie pralnie brudnych pieniędzy
Wspominając o niedawnych bankowych skandalach z praniem brudnych pieniędzy w tle, nie sposób pominąć sprawy największego duńskiego banku Danske Bank, który w zasadzie stał się synonimem nadużyć związanych z nielegalnym przepływem kapitału. W czołowym duńskim banku za pośrednictwem jego estońskich oddziałów w ciągu ośmiu lat (2007-2015) doszło do wyprania funduszy łącznie wycenianych na astronomiczną kwotę 234 miliardów dolarów. Co ciekawe, wśród klientów podejrzanych o pranie pieniędzy w Danske Banku znajdowały się osoby z bezpośredniego otoczenia prezydenta Rosji Vladimira Putina, agenci rosyjskiej służby bezpieczeństwa FSB, elity rządowe Azerbejdżanu, czy ukraińscy oligarchowie. Co jeszcze bardziej nieprawdopodobne, od 2013 r. estońscy pracownicy Danske Banku rzekomo otrzymywali groźby od klientów, którzy nie chceli poddawać się szczegółowym procedurom weryfikacyjnym. Jak mogło dojść do takich nadużyć w renomowanym europejskim banku? U źródła największej europejskiej afery z praniem brudnych pieniędzy leżały zaniedbania procedur oraz oszczędność - zarząd banku ze względów finansowych nie zdecydował się na objęcie swoich oddziałów w krajach bałtyckich (Litwa, Łotwa i Estonia) centralnym systemem informatycznym i duńskim procedurom AML (ang. anti money laundering), co okazało się zgubne. Duński nadzór finansowy FSA nałożył w 2018 r. na Danske Bank karę finansową w wysokości 1,5 mld koron duńskich (ok. 235 mln dolarów). Sprawę przeciwko bankowi od końca zeszłego roku wciąż prowadzi Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, który analizuje czy Danske Bank umożliwił pranie pieniędzy osobom objętym amerykańskimi sankcjami gospodarczymi.
O tym, że do zakończenia sprawy Danske Banku jest jeszcze daleko świadczyć może fakt, że zaledwie 25 września odnaleziono ciało poszukiwanego wcześniej dyrektora estońskiego oddziału banku, który rzekomo popełnił samobójstwo.
Kolejny skandal z praniem brudnych pieniędzy również prowadzi do Estonii, tym razem jednak do tamtejszych oddziałów szwedzkiego Swedbanku. Bank pod koniec marca został oskarżony o dopuszczenie do transferu funduszy kryminalnego lub nielegalnego pochodzenia przez swoich klientów w latach 2010-2016. Szacowana kwota wypranych funduszy obejmuje również imponujące 135 mld euro.
Bank z burzliwą przeszłością i niepewną przyszłością
ABN AMRO powstał w 1991 r. (z połączenia dwóch innych banków), szybko stając się drugim pod względem zarządzanych aktywów bankiem w Holandii. W 2007 r. doszło do największej fuzji w historii finansów, w ramach której ABN AMRO Holding został przejęty przez konsorcjum składające się z Banku Szkocji, Banco Santander oraz Fortis za rekordową kwotę 71,9 mld euro. Zaledwie rok później, w wyniku skutków kryzysu finansowego doszło do przejęcia większości udziałów ABN AMRO przez holenderski rząd w celu utrzymania jego stabilności finansowej. Aktualnie holenderski skarb państwa jest w posiadaniu 56% akcji ABN AMRO. W listopadzie 2015 r. bank debiutował na giełdzie w Amsterdamie, uzyskując w ramach IPO wyższą od oczekiwań kwotę 3,3 mld euro i uzyskując kapitalizacje rynkową na poziomie 16,7 mld euro.
Czwartkowa sesja była jedną z najgorszych w czteroletniej historii obecności ABN AMRO na giełdzie - w reakcji na medialne doniesienia kurs akcji otworzył się z niemal 8% luką spadkową, na cenie 16,68 euro, aktualnie tracąc już niemal 13% przy kursie 15,75 euro za akcję. Czwartkowa sesja to jednak nie koniec problemów akcjonariuszy holenderskiego banku - sprawa bez wątpienia będzie mieć długofalowy wpływ na notowania ABN AMRO.