Pamiętasz Czytelniku czasy, w których rynki akcji i banki centralne były oskarżane, iż nie potrafią wywołać inflacji innej niż inflacja aktywów? Że tanim pieniądzem pożywia się tylko 1 procent, spekulanci i banksterzy? Wygląda na to, iż wreszcie się udało. Drożeje właściwie wszystko.
Inflacja naprawdę rozpędziła się na świecie
Winnych jest niewielu, świętych więcej, ale od dłuższego czasu tzw. inflacja aktywów finansowych już nie wzbudza większych emocji. Rosną ceny podstawowych produktów konsumpcyjnych i bardziej luksusowych. Używane samochody drożeją na wyścigi z nowym, a nowe można odebrać z wersji „tę opcję dostarczymy, jak skończą się problemy z dostawami”. Wielu rzeczy nie można kupić, a inne sprzedawane są po cenach absurdalnych przed dwoma laty. Nie sprawdziłem, czy tanieją lokomotywy, jeśli ktoś pamięta jeszcze żart z lat 80 w PRL.
Materiał pojawił się na portalu, dzięki uprzejmości blogi.bossa.pl
Rolę kozła ofiarnego od akcji przejął rynek nieruchomości, który swoją niedostępnością zaczyna wzbudzać coraz większe emocje
W USA już prowadzi się dyskusję nt. decyzji z przeszłości o wyłączeniu cen nieruchomości z mierników inflacji, które obecnym wzrostem o około 20 procent mocno podbiłyby wysokie odczyty inflacji w USA. Cała nadzieja oczywiście w tym, iż skok cen jest przejściowy, bo zapchały się łańcuchy dostaw, model zarządzania zapasami just-in-time zwyczajnie nie wytrzymał zderzenia z pandemią, a konsumenci rzucili się do zakupów odłożonych na przyszłość przez lockdowny.
Z punktu widzenia spekulanta to fajny moment z racji zejścia z linii strzału różnych moralistów,
którzy we wzrostach cen aktywów chcieli widzieć przywilej, a nie mechanizm rynkowy. Kiedy mechanizm rynkowy dotarł na poziom konsumentów walka o „mienie racji” przeniosła się na inne pola i można ze spokojem przyglądać się kolejnej wojnie na słowa. Bo jak drożeje wszystko, to drożejące akcje jawią się jako łatwiejsze do wyjaśnienia. Spółki wszak mają majątki, zyski i przerzucają – gdy mogą – ceny na konsumentów. Wszyscy powinni być wreszcie zadowoleni. No może poza oszczędzającymi, ale ci nie mają lekko od dwóch dekad, a i tak im się obrywa obelgami typu „rentier”.
Dla równowagi dodajmy, iż z punktu widzenia inwestorów okres nie jest tak komfortowy, jak może się wydawać
Inflacja – zwłaszcza połączona z niższym wzrostem gospodarczym – stwarza problemy. Pojawia się konkurencja dla akcji, można oczekiwać wzrostu kosztu kredytu, rentowności obligacji i tego wszystkiego, czego nie dostrzegają różni amatorzy ekonomiczni, którzy w podwyżkach ceny kredytu widzą tylko zyski dla rentierów. Wszyscy wchodzimy w fazę – i inwestorzy i konsumenci – w której przyjdzie spłacić „kredyt” zaciągnięty najpierw na potrzeby wygrania z kryzysem finansowym, a później powiększony, by wygrać z konsekwencjami ekonomicznymi pandemii.
Oryginalny artykuł znajdziesz pod tym linkiem. Chcesz więcej? Sprawdź najnowsze artykuły na blogi.bossa.pl.
Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A.nie udziela gwarancji dokładności, aktualności, oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.