Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Bananowa giełda – Czym GPW zasłużyła sobie na takie miano?

|
selectedselectedselected
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Od kilku lat na GPW można zauważyć, że zmniejszyła się liczba inwestorów indywidualnych. Młodzi ludzie nie są zainteresowani giełdą i szukają bardziej atrakcyjnych alternatyw. Pozostali inwestorzy czują się natomiast coraz bardziej rozczarowani i tracą zaufanie do tego rynku. GPW często jest nazywana „bananową giełdą”. Jakie są tego przyczyny?

 

Giełda przyciąga coraz mniej inwestorów

Warszawska Giełda Papierów Wartościowych najlepsze czasy ma już za sobą. Lata 2000 – 2010 słynęły z licznych debiutów prywatyzowanych dużych spółek Skarbu Państwa, takich jak PKO, czy PZU, które pozwoliły dużo zarobić inwestorom indywidualnym. Samo słowo „giełda” kojarzyło się wówczas z dużymi zyskami, a określenie „inwestor giełdowy” wiązało się z prestiżem. Od tamtego czasu sytuacja uległa diametralnej zmianie. Obecnie GPW jest często określana mianem „bananowej giełdy”, a inwestor może być uznany co najwyżej za „dawcę darmowego kapitału”.

Od pewnego czasu zwraca się uwagę na to, że nie przybywa nowych inwestorów, a na giełdzie handlują przede wszystkim dotychczasowi klienci biur maklerskich.

Reklama

Według danych Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych, liczba otwartych rachunków maklerskich spadała od 2014 r., a w 2017 r. wyniosła poniżej 1,4 mln. Warto zwrócić uwagę na to, że wiele osób, które posiadają te rachunki, wcale z nich aktywnie nie korzysta. Aktywne rachunki maklerskie stanowią tylko około 10%.

 

Młodzi ludzie uciekają z giełdy

W 2017 r. główny analityk Gerda Broker – Roman Przasnyski, w jednej ze swoich wypowiedzi pokreślił, że od kilku lat coraz mniej młodych ludzi korzysta z możliwości rynku kapitałowego. Nie są oni zainteresowani akcjami ani obligacjami. W latach 2008-2009 młodzi ludzie stanowili około 25% wszystkich inwestorów indywidualnych, a w ciągu ostatnich lat grupa ta zmniejszyła się do 7%. Na lata 2007 – 2008 przypadły szczyty wieloletniej hossy i nawet niewielkie oszczędności ulokowane w akcjach mogły przynieść spore zyski, więc ludzie wówczas chętnie inwestowali na giełdzie. Zdaniem Romana Przasnyskiego, inwestorów odstraszył nie tylko późniejszy kryzys, ale również marazm panujący na giełdzie w latach 2011 – 2015.

Często zwraca się uwagę na to, że polska giełda jest stosunkowo odporna na wzrosty. Podczas, gdy inne rynki bardzo szybko rosną i osiągają kolejne szczyty, to polskie indeksy mozolnie pną się w górę. Natomiast spadki na zagranicznych rynkach udzielają się polskiej giełdzie stosunkowo szybko.

Przemysław Tychmanowicz w swoim artykule na stronie „Parkietu” podaje również inne przyczyny braku zainteresowania giełdą wśród młodych ludzi, takie jak: formalności związane z zakładaniem rachunku, brak nowoczesnych rozwiązań technicznych, konkurencja ze strony platform forexowych, kryptowalut i startupów.

Reklama

Można jednak przypuszczać, że nie są to jeszcze wszystkie przyczyny, z powodu których inwestowanie na giełdzie przestało cieszyć się popularnością.

 

Wykres 1 DAX-WIG20Wykres 1 DAX-WIG20

Wykres 1. DAX-WIG20

 

Reklama

Wykres 2 SP500-WIG20Wykres 2 SP500-WIG20

Wykres 2. SP500-WIG20

 

Co odstrasza od giełdy?

W Ogólnopolskim Badaniu Inwestorów przeprowadzonym przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (SII) wskazano na następujące największe słabości rynku kapitałowego:

  • podatek od zysków kapitałowych – 41%,
  • niski poziom edukacji finansowej – 28,6%,
  • mała płynność – 28,2%,
  • wysokie koszty transakcyjne – 27,6%,
  • brak poszanowania praw akcjonariuszy mniejszościowych – 27,2%,
  • podatność na wahania rynków zagranicznych – 26%,
  • przestępstwa na rynku – 20,8%,
  • niska jakość komunikacji spółek z inwestorami – 14,9%,
  • złe uwarunkowania prawne – 11,3%,
  • niska jakość działania instytucji rynkowych – 6,6%,
  • wpływ polityki na rynek kapitałowy – 0,7%. Warto zwrócić uwagę, że w 2016 r. ten czynnik był na pierwszym miejscu (43%).

Z badania SII wynika również, że 96,2% inwestorów indywidualnych nie bierze udziału w walnych zgromadzeniach akcjonariuszy. Główne przyczyny to:

  • brak czasu – 43,2%,
  • brak wpływu na przebieg – 29,7%,
  • nieznajomość zasad uczestnictwa – 23,9%,
  • brak zainteresowania – 16,8%,
  • wysokie koszty dojazdu – 15,4%,
  • brak możliwości udziału online – 12,7%,
  • uciążliwość procedury – 9,4%.
Reklama

 

Giełda kojarzy się obecnie z brakiem poszanowania praw drobnych akcjonariuszy, brakiem ich wpływu na podejmowane w spółkach decyzje, słabą komunikacją spółek z rynkiem i manipulacjami kursami akcji. Tym samym giełda jawi się jako rynek, na którym zamiast zysków liczy się straty. Na tym rynku inwestorzy czują się jak „drobnica skubana przez grube ryby” lub „ubierana na górce” w akcje. W stosunku do GPW często pada określenie „bananowa giełda”. Dlaczego inwestorzy stracili zaufanie do tego rynku?

 

Państwowe „banany”

Kryzys zaufania w stosunku do GPW zaczął się w 2011 r. od debiutu Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Zachęceni poprzednimi udanymi debiutami spółek Skarbu Państwa inwestorzy nabyli w ramach oferty publicznej akcje JSW po cenie emisyjnej 136 zł. Rozczarowali się jednak, gdyż mogli sprzedać akcje po cenie, po której je nabyli lub najwyżej 4 zł drożej. Po kilku dniach cena akcji zaczęła osuwać się w dół i tendencja ta utrzymywała się przez kilka lat.

16 czerwca 2015 r. ówczesny prezes JSW poinformował agencję Reuters, że spółka rozważa emisję nowych akcji. W reakcji na tę wiadomość cena akcji spadła natychmiast o ponad 4% do poziomu około 12 zł. Po dwóch dniach zarząd spółki zdementował tę niefortunną wypowiedź. Obie te informacje zostały podane w ten sam sposób – przez komunikaty prasowe w trakcie sesji i z pominięciem systemu ESPI. Uważa się, że było to naruszenie dobrych praktyk komunikacji spółki z inwestorami.

Reklama

To nie był jeszcze koniec spadków na JSW. Akcjonariusze nie przypuszczali, że spółka Skarbu Państwa o dobrych fundamentach zaliczy spadek ceny o ponad 90%. 12 stycznia 2016 r. cena akcji spadła w okolice 8 zł. Akcjonariat obywatelski, który kupił akcje w ramach oferty publicznej i traktował je jako długoterminową inwestycję, tylko stracił. Mimo, że w ostatnim czasie cena akcji spółki wzrosła 10-krotnie od osiągniętego minimum, cena emisyjna jeszcze nie została osiągnięta. Na tej sytuacji mogli skorzystać tylko ci, którzy mimo przedstawiania spółki w niekorzystnym świetle, kupili jej akcje po niskiej cenie i zarobili jej wielokrotność.

Innym przykładem państwowych „bananów” jest sprawa Bogdanki w 2015 r. Wówczas Enea wypowiedziała tej kopalni długoletni kontrakt na zakup węgla, zbijając kurs jej akcji z 53 zł do 33 zł. Miesiąc później Enea ogłosiła wezwanie na akcje Bogdanki. Gdyby nie wypowiedzenie umowy, Enea musiałaby zapłacić drożej za akcji Bogdanki w wezwaniu, gdyż cena wezwania nie może być niższa od średniej ceny z sześciu poprzedzających miesięcy. Dzięki załamaniu ceny Bogdanki, Enea mogła zaoszczędzić 20 mln zł. Pakiet kontrolny 51,5% akcji Enei posiada Skarb Państwa.

Zdarzało się wiele sytuacji, gdy wypowiedzi polityków powodowały spadki cen akcji największych spółek z GPW. W 2011 r. wypowiedź ówczesnego premiera na temat podatku od kopalin w trakcie sesji spowodowała załamanie kursu KGHM. Cena akcji spadła o kilkanaście procent w ciągu jednego dnia. Innym przykładem są ceny akcji największych banków, które spadały w odpowiedzi na plany wprowadzenia podatku bankowego, czy pomocy frankowiczom bez podania konkretnego terminu i szczegółów.

Często zwraca się uwagę na to, że Skarb Państwa działa na niekorzyść spółek, w których ma udziały, angażując je w przedsięwzięcia, które są nierentowne z punktu widzenia spółki i jej akcjonariuszy, natomiast mają na celu realizację interesów politycznych. Przykładem były pomysły ratowania górnictwa za pośrednictwem spółek energetycznych, co byłoby dla nich skrajnie nierentowne. Z tego względu spółki takie jak PGE, czy Tauron zaliczyły duże spadki ceny akcji.

 

Spółki – „wydmuszki”

Reklama

Na GPW można znaleźć wiele spółek, które dopiero szukają pomysłu na swoją działalność, zmieniają branżę, przedstawiają barwne wizje dalszego rozwoju, zawierają skomplikowane umowy dotyczące zmian w strukturze akcjonariatu i wzajemnych rozliczeń z powiązanymi spółkami, a przy tym nie prowadzą działalności operacyjnej lub tylko na znikomą skalę.

Przykładem jest spółka Clean & Carbon Energy, znana dawniej pod nazwą Karen, której sprawa była głośna w latach 2009 – 2011. Spółka była znana z sieci sklepów z komputerami o nazwie Karen Notebook. Sklepy zostały przejęte przez powiązaną spółkę Komputronik, natomiast Karen została sprzedana nowemu inwestorowi. Przejęcie spółki odbyło się w tajemniczej atmosferze, w mediach ukazała się podgrzewająca nastroje inwestorów informacja o wejściu do spółki inwestora z USA. Tej informacji towarzyszyły imponujące wzrosty cen akcji Karen i równie spektakularne spadki, gdy okazało się, że tajemniczy inwestor z USA jest polskim biznesmenem. Między wszystkimi zainteresowanymi stronami została sporządzona skomplikowana umowa inwestycyjna, której przedmiotem były wzajemne rozliczenia. Nowy inwestor za pośrednictwem swoich spółek objął udziały w Karen. Wyemitowane zostały też dla niego nowe akcje tej spółki. Karen zmieniła nazwę na Clean & Carbon Energy (CC Energy). Aby uwiarygodnić nowe przedsięwzięcie, w radzie nadzorczej spółki zatrudniono kilku byłych polityków. Spółka miała kilka pomysłów na swoją nową działalność, wśród których były zakup kopalni w Rosji, energia odnawialna i działalność deweloperska, które jednak nie dochodziły do skutku. CC Energy brała też pod uwagę przejęcie kilku innych spółek, co również nie zostało zrealizowane.

W związku z dużą emisją akcji dla spółek nowego inwestora i przekroczeniem progu 66%, był on zobowiązany ogłosić wezwanie na akcje spółki. Akcjonariusze mniejszościowi, którzy znali swoje prawa i wiedzieli o obowiązku wezwania, bardzo się zawiedli, gdyż się ono nie odbyło. Obecnie CC Energy znajduje się na Liście Alertów GPW.

Inną znaną spółką z GPW, lubianą przez inwestorów o spekulacyjnym podejściu, był Petrolinvest, znany z poszukiwania ropy. Spółka weszła na GPW w 2007 r. i od samego początku cieszyła się dużym zainteresowaniem inwestorów, którzy marzyli o dużych zyskach z wydobycia ropy naftowej. Spółka na swoją działalność potrzebowała coraz to większych nakładów finansowych i w tym celu coraz bardziej rozwadniała wartość akcji poprzez nowe emisje. Każda podana informacja na temat działalności spółki wywoływała euforię wśród inwestorów. Akcje spółki wówczas szybko szybowały w górę i na jednej sesji można było nawet zarobić 100%. Spółka, mimo słabych fundamentów, cieszyła się dużymi obrotami na giełdzie. Marzenia o zyskach z wydobycia ropy nigdy się nie spełniły. W 2017 r. Petrolinvest popadł w niełaskę KNF i przeniósł się na prywatną platformę obrotu o nazwie Nova Giełda.

Przykładów podobnych spółek można znaleźć więcej.

Reklama

 

Najnowszy „banan”

31 marca 2018 r. znana spółka windykacyjna GetBack wyemitowała obligacje o łącznej wartości nominalnej 2,59 mld zł. Obligacje zostały nabyte przez 9242 podmioty, wśród nich 178 instytucji finansowych i 9064 osoby fizyczne.

W raporcie za III kwartał 2017 r. nic nie wskazywało na przyszłe problemy spółki. Tymczasem w kwietniu spółka nie wykupiła w terminie obligacji.

16 kwietnia GetBack podał komunikat, że prowadzi negocjacje z bankiem PKO BP oraz Polskim Funduszem Rozwoju w sprawie finansowania w wysokości do 250 mln zł. Obie te instytucje zdementowały informację o prowadzonych negocjacjach. Sprawą zajęła się Komisja Nadzoru Finansowego. 20 kwietnia złożyła zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa w związku z komunikatem wydanym przez GetBack. Notowania spółki zostały zawieszone do czasu wyjaśnienia sprawy.

Według stanu na 25 kwietnia, wartość nominalna niewykupionych w terminie obligacji wyniosła 88,26 mln zł, a łączna wartość niewypłaconych w terminie odsetek wyniosła 3,32 mln zł. Kwota ta może dalej rosnąć, gdyż część emisji obligacji daje prawo obligatariuszom do wezwania spółki do wcześniejszej spłaty, jeśli zalega z wykupem zadłużenia.

Reklama

Jak do tej pory, nie tylko nabywcy obligacji, ale również akcjonariusze spółki ponieśli straty. Cena akcji spółki od debiutu w lipcu 2017 r. spadła z okolic 18 zł do 3,75 zł w momencie zawieszenia notowań.

Sytuacja GetBacku podważyła zaufanie inwestorów do GPW, gdyż dotyczyła spółki należącej do indeksu WIG40. Sprawa jest o tyle „bananowa”, że nie wiadomo, czy spółka podawała wszystkie prawdziwe informacje o swojej kondycji finansowej, a szczególnym przejawem kreatywności spółki był komunikat o negocjacjach prowadzonych z dwiema dużymi instytucjami finansowymi.

 

Podsumowanie

Problemem GPW jest nie tylko brak napływu nowych inwestorów, ale także ryzyko, że jeśli takie sytuacje jak sprawa spółki GetBack po raz kolejny się powtórzą, zainteresowanie giełdą mogą też stracić dotychczasowi wierni klienci biur maklerskich.

Zaufaniu do GPW nie sprzyjają także częste zmiany prezesów, którzy nie są w stanie wypracować znaczących długofalowych rozwiązań, które przyczyniłyby się do lepszego funkcjonowania giełdy.

Reklama

Ważnym problemem jest brak poszanowania praw drobnych akcjonariuszy, zarówno przez spółki Skarbu Państwa, jak i przez większościowych właścicieli prywatnych spółek giełdowych, którzy niejednokrotnie wprowadzają ich w błąd. Poprawy wymaga komunikacja spółek z rynkiem, która niejednokrotnie pozostawia wiele do życzenia. Problemem jest także nadmierna kreatywność w podawaniu przez spółki niejasnych komunikatów, które mogą wzbudzać u inwestorów duże nadzieje, a nie oddają rzeczywistej kondycji spółki.

Mimo panujących regulacji na GPW, często nie są one przestrzegane. Prospekty emisyjne spółek, które ubiegają się o wejście na giełdę, powinny być dokładnie analizowane. Należy brać pod uwagę to, czy spółki prowadzą działalność, która już przynosi dochody lub przynajmniej mają dobrze określony plan rozwoju.

Należy dążyć do tego, by rynek giełdowy nie służył tylko pozyskaniu kapitału, po zebraniu którego spółka szybko ogłasza upadłość, a inwestorzy zostają z nic nie wartymi akcjami.

Ważna jest też edukacja, żeby wszelkie ryzyko było podejmowane świadomie.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Tatiana Pasich

Tatiana Pasich

Absolwentka psychologii oraz finansów i rachunkowości, redaktor portalu FXMAG.


Reklama
Reklama