Artykuł z serii: "Piotr Kuczyński dla iWealth"
Rozpoczynam komentarz jak zwykle w poprzedni piątek. A w piątek 10.09 giełdy europejskie zaczęły polować na odbicie w USA. Pomagało im też czwartkowe odbicie na Wall Street od sesyjnego dna. Jednak początek sesji w Stanach wyhamował te oczekiwania i sesja zakończyła się praktycznie neutralnie. W poniedziałek uparte europejskie byki znowu zaatakowały. Co prawda oprócz wzrostu cen ropy i dość pozytywnych informacji docierających z USA na temat reform podatkowych (o tym więcej poniżej) na rynek nic interesującego nie docierało, ale indeksy w Europie szybko rosły. Dopiero słaby początek sesji w USA zaczął je obniżać, ale niewielkie zwyżki udało się jednak wypracować.
Zdecydowanie gorzej wyglądały parkiety amerykańskie
W piątek wyrok sądu, na mocy którego Apple musi ściąć prowizje w App Store (walka z monopolami), zaszkodziła indeksowi NASDAQ i S&P 500, ale mówienie, że to właśnie stało za spadkami indeksów (w obu przypadkach o blisko 0,8%) byłoby nadużyciem. Owszem, to pomagało niedźwiedziom, ale przede wszystkim szkodziły rekomendacje, o których pisałem w poprzednim komentarzu tygodniowym i obawa przed wrześniem, który statystycznie jest słabym miesiącem dla akcji. Mówiono sporo o tym, że to inflacja w cenach producenta (PPI) przestraszyła obóz byków, ale ja w to wątpię. Owszem, w sierpniu wzrosła z 7,8 do 8,3%, ale oczekiwano 8,2%, więc niespodzianki nie było.
Wydawało się, że w poniedziałek Wall Street wreszcie wypracuje jakieś odbicie,
ale jak się okazało, nie było to łatwe zadanie. Teoretycznie powinny pomóc znacznie zredukowane oczekiwania Demokratów w sprawie podwyżki podatków. Zaproponowali bowiem krańcowego opodatkowania zysków firm (CIT) z 21 do 26,5% (administracja Bidena oczekiwała 28%), a krańcowe opodatkowanie podatku od zysków kapitałowych (nasz „podatek Belki”) ma wzrosnąć z 20 do 25% (administracja Bidena oczekiwała 39,6%). Widać jak lobbing wpływa na politykę. Poza tym enfant terrible Demokratów w Senacie, czyli Joe Manchin, stwierdził, że chciałby widzieć redukcje planu pomocy gospodarce o połowę (z 3,5 biliona USD). Jednak, „na drugą nóżkę” okazało się, że Demokraci zaczynają mówić o opodatkowaniu skupu swoich akcji przez spółki (buyback). Mówiono dużo o tym, ze rynek czeka na dane o inflacji CPI (we wtorek), ale według mnie dużo w tym było przesady. Indeksy rozpoczęły sesje od wzrostu, ale potem systematycznie spadały. Traciły już blisko pół procent, ale ostatnia godzina przyniosła nieśmiały atak kupujących spadki, dzięki czemu S&P 500 zyskał 0,23%, a NASDAQ odnotował mikroskopijny spadek.
Oczywiście we wtorek nadal czekano na odbicie,
szczególnie że indeks S&P 500 znacznie zbliżył się do średniej 50. sesyjnej, która w ostatnim roku zatrzymywała spadki (często zwyżki ruszały po jej naruszeniu). W Europie to polowanie na zwyżki zaowocowało zakończeniem sesji na poziomach indeksów bliskich neutralnemu zamknięciu. W USA indeksy znowu rozpoczęły sesję od niewielkich zwyżek i znowu zaczęły spadać. Zakończyły sesję około półprocentowymi spadkami. Oczywiście komentatorzy na siłę szukali wytłumaczenie słabości rynku, ale te ich wymysły były co najmniej dziwne, a z pewnością nie dawały wyjaśnienia słabości rynku. Mówiono na przykład, że to plany Demokratów dotyczące podatków szkodziły bykom, ale przecież te plany były dużo lepsze od założeń z pierwotnych założeń administracji Bidena. Oczywiście dyżurnym pretekstem była pandemia i spowolnienie gospodarcze oraz wrzesień. Być może to ostatnie właśnie miało największy wpływ na zachowanie rynków.
Teoretycznie pozytywny wpływ na rynki mogły mieć dane o inflacji
i rzeczywiście ekscytowano się nimi, co mnie co najmniej dziwiło. Inflacja w stosunku rocznym wyniosła tak jak oczekiwano 5,3% (poprzednio 5,4%), więc była na bardzo wysokim poziomie. Ekscytowano się tym, że w stosunku miesięcznym wzrosła o 0,3% (oczekiwano 0,4%), czyli najmniej od sześciu miesięcy. Mniejsza inflacja wynikała przede wszystkim z dużego spadku cen używanych aut, co może być jednorazowym wydarzeniem. Jednak rentowności obligacji mocno po tych danych spadły, a rynkowi akcji to nie pomogło. Nie zauważyłem wpływu wypowiedzi Chucka Schumera, Demokraty, lidera senackiej większości, który ostrzegł biznes, że sprzeciw Republikanów niezgadzających się na podniesienie limitu zadłużenia USA może doprowadzić w październiku do niewypłacalności USA albo częściowego zamknięcia federalnych urzędów. Dla rynków dwa miesiące to bardzo dużo czasu, ale my powinniśmy o tym ostrzeżeniu pamiętać.
W środę rynki europejskie rano nadal nie ulegały presji Amerykanów
i indeksy od początku sesji trzymały się blisko poziomu neutralnego. Nawet bardzo słabe dane publikowane rano w Chinach nie psuły nastrojów - produkcja przemysłowa wzrosła tam w sierpniu o 5,3%, a sprzedaż detaliczna o 2,5% (oczekiwano odpowiednio 5,8 i 7,2%). Im dłużej trwała jednak sesja tym gorzej się działo na rynkach. Najwyraźniej Europejczycy nie wytrzymali napięcia spowodowanego korektą w USA i nie doczekali odbicia. Niemiecki XETRA DAX zakończył dzień spadkiem o 0,68%, a francuski CAC-40 stracił 1,04%. W USA pojawili się silniej kupujący, co wcale dziwić nie mogło skoro indeks S&P 500 testował średnią 50. sesyjną, która już chyba dziewięć razy podczas 17 miesięcy hossy zatrzymywała spadki indeksu (czasem po jej naruszeniu), a poza tym indeks testował też 17. miesięczną linię trendu wzrostowego. To musiało sprowokować popyt do ataku. Reszta wytłumaczeń tego, co działo się na rynkach akcji to już didaskalia, chociaż niewątpliwie duży wzrost ceny ropy (3%) pomagał sektorowi paliwowemu, a co za tym idzie również indeksowi S&P 500. O powodach wzrostu ceny ropy piszę poniżej. Ta zwyżka podniosła też cenę miedzi, ale niewiele to pomogło obrazowi tego rynku.
Pisano też o doskonałym odczycie NY Empire State
zapominając o tym, że indeks cen otrzymywanych znowu wzrósł do rekordowego poziomu (47,8 pkt.). Poza tym produkcja przemysłowa wzrosła mniej niż tego oczekiwano, a dane z poprzedniego miesiąca zweryfikowano w dół. Wszystkie dane makro niżej w akapicie poświęconym danym. Według mnie to najważniejsza była technika, która odbicie wymuszała. Przez 2,5 godziny indeksy trzymały się blisko poziomu neutralnego, ale nad kreską. Potem najwyraźniej jakiś duży inwestor postanowił pognać indeksy na północ, bo gwałtownie tam ruszyły. Być może była to też przygrywka przed piątkiem, kiedy będzie miał miejsce „dzień czterech wiedźm” (wygasanie wrześniowych linii wielu instrumentów pochodnych). Indeksy zyskały ponad 0,8%.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję