23 sierpnia tuż po godz. 18.00 czasu moskiewskiego w obwodzie twerskim rozbił się należący do firmy Jewgienija Prigożyna samolot Embraer Legacy 600 lecący z Moskwy do Petersburga. Na pokładzie – według informacji Agencji Federalnej ds. Lotnictwa (Rosawiacja) – byli założyciel Grupy Wagnera, jego zastępca i szef ochrony Walerij Czekałow, a także dowódca formacji Dmitrij Utkin i kilku najemników. Zginęli wszyscy pasażerowie i troje członków załogi (łącznie 10 osób). W tym samym czasie w powietrzu znajdował się drugi należący do firmy Prigożyna samolot, który następnie wylądował w Moskwie.
Komitet Śledczy wszczął postępowanie karne w sprawie „naruszenia zasad użytkowania statku powietrznego”. Rosyjscy śledczy rozpatrują kilka wersji zdarzenia, w tym przyczynę „zewnętrzną” (media wskazują na możliwe zestrzelenie lub ładunek wybuchowy na pokładzie), problemy techniczne, błąd pilota. Wstępnie wykluczono natomiast tę o zamachu terrorystycznym.
Czołowe kanały telewizyjne przemilczały wydarzenie lub odniosły się do niego lakonicznie. Powiązane lub sympatyzujące z Grupą Wagnera konta na Telegramie komentują je w negatywnym tonie, a niektóre sugerują sprawstwo władz: „Prigożyn zginął wskutek działań zdrajców Rosji” (kanał Grey Zone), „ludzie, którzy wydali ten rozkaz, zupełnie nie rozumieją nastrojów w armii” (jeden z korespondentów wojennych) oraz że samolot został zestrzelony rakietami obrony powietrznej. Niektórzy propagandyści okołokremlowscy (Władimir Sołowjow, Siergiej Markow) sugerują natomiast sprawstwo ukraińskie. Sporadycznie pojawia się interpretacja, że katastrofę mógł zainscenizować sam Prigożyn, który chciał upozorować swoją śmierć, aby bezpiecznie uciec za granicę.
Zobacz także: 544. dzień wojny. Ukraina powiększa zaplecze zbrojeniowe o samoloty wielozadaniowe – holenderskie i duńskie F-16
Komentarz
- Według aktualnie dostępnych informacji katastrofa nosi znamiona egzekucji wykonanej w trybie operacji specjalnej (możliwe zestrzelenie, bomba na pokładzie i problemy techniczne jednakowo wpisują się w tę interpretację). Brakuje przesłanek, aby przyjąć pojawiającą się w komentarzach medialnych wersję o zainscenizowaniu własnej śmierci przez Prigożyna. Niezależnie od wybranej ostatecznie przez Kreml kwalifikacji prawnej wydarzenia (na razie nie wiadomo, czy władze będą forsować wersję o sprawstwie ukraińskim) należy zakładać, że zostało ono powszechnie odebrane jako zamach zlecony przez Władimira Putina. Jest to zresztą zgodne z intencjami prezydenta, który w ten sposób wysłał silny sygnał ostrzegawczy potencjalnym naśladowcom szefa Grupy Wagnera. Sygnał ten wzmocniono wymową symboliczną: zginął on równo dwa miesiące po rozpoczęciu nieudanego puczu. W przypadku potwierdzenia, że maszyna została zestrzelona przez obronę powietrzną, można to będzie uznać za karę za zniszczenie 23 czerwca przez wagnerowców kilku śmigłowców i samolotów lotnictwa wojskowego.
- Po nieudanym buncie 23–24 czerwca likwidacja Prigożyna przez władze była jedynie kwestią czasu – z uwagi na konieczność odbudowy przez Putina zachwianej pozycji w systemie władzy i wizerunku silnego lidera przed zaplanowanymi na marzec 2024 r. wyborami prezydenckimi. Marsz Grupy Wagnera na Moskwę to najpoważniejszy od dwóch dekad przejaw niestabilności wewnętrznej w Rosji – obnażył on słabości systemu, w tym dezorganizację i niskie morale w armii i służbach, stanowił też bezprecedensowe upokorzenie dla Putina, zmuszonego do niechcianego kompromisu z osobą, którą publicznie nazwał „zdrajcą”. Długotrwała, niezakłócona działalność publiczna Prigożyna byłaby w oczach elity dowodem na nieudolność prezydenta i mogła zaowocować dezintegracją systemu władzy.
- W wyniku kompromisu z 24 czerwca Prigożyn zachował kontrolę nad Grupą Wagnera, redyslokowaną na Białoruś, a także swoje struktury biznesowe i część dochodów z zamówień państwowych – utracił jedynie imperium medialne. Planował umocnić się w Afryce, gdzie formacja, poza realizacją zleconych przez Kreml zadań z zakresu polityki zagranicznej, czerpie lukratywne dochody z kontraktów zawieranych z lokalnymi władzami (struktury podległe Prigożynowi, w tym oddziały wagnerowców, pozostają obecne w co najmniej czterech państwach Afryki: Mali, Sudanie, Republice Środkowoafrykańskiej, Libii).
- Przez dwa miesiące od puczu – najpewniej w obawie przed głębszą destabilizacją wewnętrzną – Kreml nie podjął zdecydowanych kroków w celu ukarania winnych i rozliczenia osób uznanych za niedostatecznie lojalne. Przyczyną takiego stanu rzeczy mogły być m.in. przychylne Prigożynowi nastroje części armii i służb specjalnych (cieszył się on poparciem części kadry dowódczej w armii, dostrzegającej nieudolność szefa Sztabu Generalnego FR Walerija Gierasimowa w dowodzeniu działaniami bojowymi na Ukrainie) oraz obawy o reakcję elity rządzącej na pokazowe czystki kadrowe. Przez ostatnie dwa miesiące władze ustalały najpewniej dokładny zasięg nastrojów antykremlowskich w armii, służbach i elicie „cywilnej” oraz oceniały ryzyko związane z odwetem na Prigożynie. Priorytetem pozostawało w tym czasie kreowanie wizerunku politycznej jedności i odporności reżimu.