Wczoraj publikowane były finalne kwietniowe dane o inflacji HICP w UE. W przypadku strefy euro wstępny szacunek został zrewidowany z 7,5% r/r do 7,4% r/r (tyle też było w marcu) , co nie zmienia faktu, że to najwyższy odczyt w historii wspólnej waluty.
Dotychczasowy (przedpanemiczny) wieloletni rekord z 2008 (4,1% r/r) jest zresztą od kilku miesięcy regularnie bity, do czego walnie przyczyniają się napięcia podażowe w sektorze energetycznym, częściowo podsycane przez działania Rosji. Rozstrzał odczytów inflacji w przekroju strefy euro jest potężny. Z największymi presjami cenowymi borykają się kraje bałtyckie (Estonia miała najwyższy odczyt: 19,1% r/r). Z dużych gospodarek mniejszy problem ma Francja i Włochy (odpowiednio 5,4% r/r, 6,3% r/r), większy Niemcy i Hiszpania (odpowiednio 7,8% r/r, 8,3% r/r). Tak więc nie tylko wzrost presji cenowych, ale także ich struktura geograficzna, może przyprawić o ból głowy decydentów z EBC.
Wczoraj w kwestii polityki monetarnej zabrał głos jeden z większych jastrzębi w EBC, szef banku centralnego Holandii, K. Knot. Ten widzi potencjał do podwyżki stóp procentowych EBC o 25 p.b. już w lipcu. Nie wyklucza też ruchu o 50 p.b. Rynkowe wyceny sugerują, że ten pierwszy scenariusz jest już uwzględniony przez inwestorów. Natomiast komunikacja całego EBC pozostaje nieco w tyle za powyższymi scenariuszami. Na ostatnich posiedzeniach banku retoryka szła w kierunku zakończenia QE w 3Q’22 i pierwsze podwyżki stóp jakiś czas potem (zapewne 4Q’22/1Q’23). Wiele będzie zależało od rozwoju sytuacji gospodarczej w strefie euro w odpowiedzi na kolejne szoki zewnętrzne (wojna w Rosji, epidemiczne hamowanie koniunktury w Chinach). Jak do tej pory oczekiwania co do tempa wzrostu gospodarczego strefy euro w ’22 obniżyły się o ok. 1 pp względem tych kreślonych z końcem ’21 (z nieco poniżej 4% do nieco poniżej 3%).