Ani wąskie gardła w procesach dostaw, ani niedobór półprzewodników, ani problemy z nową fabryką w Niemczech nie przeszkodziły Tesli w pobiciu nowego rekordu zysków. Prawdopodobnie najbardziej „prospadkowy” bankier, Michael Burry, zamknął pozycje krótkie na walorach spółki – jest jednak pewien szczegół, na który warto zwrócić uwagę.
Oprócz rekordowych zysków inwestorzy zdają się także dostrzegać nie do końca satysfakcjonujące przychody… przychody nie zdołały bowiem przebić oczekiwań analityków: wypracowano 13,76 mld $ wobec spodziewanych 13,91 mld $ w konsensusie Bloomberga.
Taki układ w rachunku zysków i strat może wskazywać na to, że spółka poprawia swoją marżowość, w mniejszym stopniu skupiając się zwiększaniu sprzedaży, czy rozbudowie bazy klientów. Być może dlatego po publikacji wczorajszych danych brak większego optymizmu.
Kto bacznie śledzi doniesienia Tesli, mógł już, od przynajmniej dwóch tygodni, spodziewać się dobrych wyników. Na początku października spółka pochwaliła się rekordową kwartalną sprzedażą aut tj. 241 300 sztuk. Dla porównania General Motors sprzedało w tym czasie 446 997 sztuk, a Ford Motor (największy koncern samochodowy w USA) 400 843 sztuki.
Wracając do kwestii marż, w świetle nowych danych, Tesla prezentuje obecnie marżę operacyjną na poziomie 14,6%, wobec 11% w drugim kwartale i 9,2% w trzecim kwartale 2020 roku.
Michael Burry zamknął pozycję krótką na akcjach Tesli
Bankier Michael Burry ujawnił, że nie prowadzi już pozycji krótkiej na walorach Tesli, a w mailowej rozmowie z CNBC napisał:
„media rozdmuchały ten wątek (…) to był tylko trade”.
To dość odmienna narracja, od tej z początku roku: „niedorzeczna” – tym przymiotnikiem oceniał M. Burry wycenę Tesli na poziomie 800 $. Na Twitterze polecał Elonowi Muskowi (CEO Tesli) sprzedaż udziałów w spółce, by wykorzystać tak wysoki kurs.
W próbie oszacowania ile Michael Burry stracił lub zarobił na tym zagraniu, pomocnych będzie kilka faktów oraz niestety założeń. Informacja o shortach (otwartych za pomocą opcji PUT) trafiła na rynek pod koniec pierwszego kwartału br., zakładając więc, że pozycje otwarto na przełomie stycznia-lutego, a zamknięto najpóźniej w lipcu – zagranie było zyskowne: mogło przynieść nawet 30% zysku.
Jeśli jednak bankier czekał z otwarciem pozycji do marca, praktycznie nie było możliwości, by transakcja przyniosła zysk, w najlepszym wypadku można było wyjść na zero.