Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Tesla, największa spółka ever weszła do S&P500. Większość shortuje, a potem żałuje i prędko się to nie zmieni

|
selectedselectedselected
Tesla, największa spółka ever weszła do S&P500. Większość shortuje, a potem żałuje i prędko się to nie zmieni | FXMAG INWESTOR
freepik.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Na poniedziałkowej sesji Tesla dołączyła do najważniejszego indeksu giełdowego na świecie i to jako największa nowa spółka w jego historii. Co to oznacza dla najdroższej spółki motoryzacyjnej świata i dla samego indeksu S&P500? Dlaczego zwlekano tak długo z wprowadzeniem Tesli do indeksu pięciuset największych spółek?

 

Wejście smoka na S&P500

Na poniedziałkowej sesji Tesla po raz pierwszy pojawi się w portfelu indeksowym S&P500, zajmując miejsce spółki Apartment Investment & Management Co., działającej w sektorze nieruchomości. Zajmie miejsce to jednak mało powiedziane - pojawienie się najdroższej spółki motoryzacyjnej w czołowym amerykańskim indeksie to swoiste wejście smoka. Tesla zajmie bowiem szóste miejsce w indeksie S&P500 pod względem procentowej wagi w portfelu, która wyniesie aż 1,69%. W ponadsześćdziesięcioletniej historii indeksu pięciuset czołowych spółek z amerykańskiej giełdy jeszcze nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby jego nowy członek miał tak duży wpływ na notowania. Więcej w portfelu indeksowym S&P500 ważyć będą tylko takie spółki jak: Apple (6,47%), Amazon (4,37%), Alphabet (dwie serie akcji po 1,66% i 1,61%) oraz Facebook (2,13%). Tak duży udział Tesli w portfelu S&P500 ma znaczenie nie tylko dla notowań samego indeksu, ale z dość oczywistych względów jest kluczowy również dla samej spółki. Pasywne fundusze notowane na giełdzie, które replikują benchmark amerykańskiej giełdy, jakim jest właśnie indeks S&P500, należą do najpopularniejszych ETF-ów. Na parkietach giełdowych całego świata notowanych jest ponad setka wariantów funduszy inwestujących w S&P500. Szacuje się, że same ETF-y odpowiadają za ponad 4 biliony dolarów kapitalizacji indeksu pięciuset czołowych spółek z USA. Zmiana składu portfela indeksowego oznacza że wraz z pojawieniem się Tesli w indeksie były one zobowiązane do zaktualizowania składów swoich pasywnych portfeli i do zakupu akcji producenta elektrycznych samochodów. Na piątkowej sesji (18 grudnia) akcje Tesli podrożały o niecałe 6%, osiągając historyczne maksima na poziomie 695 dolarów, do czego w dużej mierze przyczyniły się właśnie fundusze notowane na giełdzie, których zarządzający byli zobowiązani do zakupu akcji kalifornijskiej spółki. To pierwsza sytuacja w historii indeksu, w której dochodzi do tak istotnej zmiany - fundusze indeksowe nie tylko musiały nabyć akcje Tesli za łączną wartość przekraczającą 80 mld dolarów, ale też pozbyć się części akcji, których udział w portfelu S&P500 spadł z powodu pojawienia się w nim niemal 1,7% udziału zupełnie nowego podmiotu. Oczywiście, ten skomplikowany proces, przeprowadzany na nieznaną dotąd skalę, nie został wykonany w ciągu zaledwie jednej sesji - S&P podała dokładne dane na temat wagi Tesli w indeksie i tego kogo zastąpi na dwa tygodnie przed planowaną rewizją portfela S&P500, tak aby nie doprowadzać do zbyt dużej zmienności notowań spółki Elona Muska, która i tak należy do grona najbardziej rozgrzanych na amerykańskiej giełdzie. Warto przypomnieć, że decyzja o dołączeniu Tesli do indeksu S&P500 została opublikowana ponad miesiąc temu, 16 listopada. Wówczas akcje największego producenta elektrycznych samochodów kosztowały 408,09 USD, jednak już na otwarciu kolejnej sesji podrożały niemal 12,75%, kończąc dzień z kursem 441,61 USD, co oznaczało wzrost o ponad 8%. Na zakończeniu piątkowej sesji akcje Tesli osiągnęły historyczne maksima (695 USD), rosnąc o ponad 70% w ciągu niewiele ponad miesiąca od ogłoszenia wejścia do S&P500 (licząc od kursu zamknięcia sprzed publikacji komunikatu S&P).

 

Gigant na papierze

Reklama

Jeśli więc ktoś liczył na impuls popytowy wynikający z dołączenia Tesli do czołowego indeksu amerykańskiego rynku kapitałowego, nie może czuć się zawiedziony. Z drugiej jednak strony, Tesla jest jedną z najmocniej rosnących spółek na giełdzie w USA - mimo marcowego wybuchu paniki, problemów związanych z pandemią koronawirusa i lock-downami oraz ciągłego powtarzania tego jak bardzo jej akcje są przewartościowane - notowania producenta elektrycznych samochodów od początku roku wzrosły o ponad 700%. Aktualnie Tesla jest wyceniana na ponad 658 mld dolarów, czyli więcej niż Toyota, Volkswagen Auto Group, General Motors i Fiat Chrysler… razem wzięte. Co ciekawe, spółka Elona Muska stała się najdroższym producentem samochodów na świecie zaledwie kilka miesięcy temu, na początku lipca wyprzedzając ówczesnego lidera - wycenianą wówczas na 202 mld dolarów Toyotę.

Giełdowa kapitalizacja Tesli ma się jednak nijak do jej rynkowej pozycji, spółka nie może się również mierzyć z największymi markami pod względem przychodów ze sprzedaży i skali produkcji. Największym producentem samochodów osobowych jest obecnie koncern Volkswagena, który w 2019 r. wypuścił ze swoich fabryk łącznie ponad 10,8 mln pojazdów, osiągając przychody ze sprzedaży w wysokości 252,6 mld euro (307  mld USD). Japońska Toyota, od lat walcząca z VAG-iem o miano największego koncernu motoryzacyjnego, w zeszłym roku wyprodukowała natomiast 10,46 mln samochodów, co przełożyło się na przychody ze sprzedaży w wysokości 280 mld dolarów. Dla porównania, Tesla w 2019 r. wyprodukowała 367,2 tys. samochodów, osiągając przychody ze sprzedaży na poziomie 24,6 mld dolarów, czyli ponaddziesięciokrotnie niższym niż VAG i Toyota. Nietrudno jednak zauważyć, że kalifornijski producent generuje znacznie wyższe przychody z pojedynczego pojazdu (abstrahując od tego, że nie wszystkie przychody Tesli pochodzą ze sprzedaży aut i jest to znaczne uproszczenie), które wynoszą niemal 67 tys. dolarów, podczas gdy w przypadku Toyoty jest to niecałe 26,8 tys. dolarów, zaś w przypadku Volkswagena 26,4 tys. USD.

Notowania Tesli nie wykazują jednak korelacji z innymi spółkami z sektora motoryzacyjnego, bowiem wszystkie czołowe koncerny z sektora automotive (poza Toyotą i Fiat Chrysler) zanotowały w 2020 r. spadki. Tesla wydaje się natomiast całkowicie odporna na problemy i zagrożenia dla branży, co sugeruje że powinna być postrzegana bardziej jako spółka technologiczna niż motoryzacyjna. Warto również pamiętać, że Tesla zajmuje się także produkcją baterii do pojazdów elektrycznych, czy paneli fotowoltaicznych. Nie da się jednak ukryć, że spółka Elona Muska jest przede wszystkim bezapelacyjnym liderem w najbardziej przyszłościowym segmencie motoryzacji, jakim są pojazdy elektryczne, co w oczach akcjonariuszy uzasadnia tak ogromną wycenę - w pierwszym półroczu 2020 r. Tesla miała niemal 18% udział w globalnym rynku pojazdów elektrycznych (wliczając tzw. hybrydy plug-in, czyli posiadające silnik spalinowy i elektryczny z możliwością ładowania z sieci energetycznej).

tesla najwieksza spolka ever weszla do sp500 wiekszosc shortuje a potem zaluje i predko sie to nie zmieni grafika numer 1tesla najwieksza spolka ever weszla do sp500 wiekszosc shortuje a potem zaluje i predko sie to nie zmieni grafika numer 1

URL Artykułu

Reklama

 

Dlaczego dopiero teraz?

Skoro jeszcze nigdy wcześniej do indeksu S&P500 nie dołączała tak duża spółka, to pozostaje zadać pytanie - co sprawiło, że doszło do tego dopiero teraz i dlaczego zwlekano tak długo z dodaniem Tesli? Indeks pięciuset największych spółek z amerykańskiej giełdy jest konstruowany na podstawie dwóch podstawowych kryteriów: kapitalizacji rynkowej spółki i jej obrotów (a konkretnie akcji free float). Aby dołączyć do S&P500 spółka:

  • Musi być notowana na giełdzie NYSE lub Nasdaq
  • Musi być wyceniana przynajmniej na 8,2 mld dolarów
  • Musi mieć wystarczającą wartość obrotu: stosunek wartości rocznego obrotu (w dolarach) do wartości akcji free-float musi przekraczać 1.0;
  • Musi mieć wystarczający wolumen obrotu: w ciągu sześciu miesięcy poprzedzających dołączenie do indeksu wolumen musi przekroczyć 250 tys. akcji (każdego miesiąca)

To jednak nie wystarczy, aby stać się częścią portfela indeksowego S&P500 - gdyby tak było Tesla znalazłaby się w czołowym amerykańskim indeksie już kilka lat temu.

Oprócz obiektywnych kryteriów S&P Global przy dobieraniu składu swojego indeksu kieruje się również oceną samej spółki. Chodzi tu m.in. o takie subiektywne czynniki jak wkład w gospodarkę i rozwój Stanów Zjednoczonych, czy stabilność finansową i rentowność. Te ostatnie kryteria mają  zapobiec sytuacjom, w których do indeksu dołączane zostaną szybko rosnące i modne spółki, które mogą okazać się bańkami spekulacyjnymi i zagrozić stabilności oraz wiarygodności indeksu. Co ciekawe, jeszcze do niedawna Tesla należała do grona spółek o zbyt niskiej stabilności finansowej, których działalność nie jest w stanie wygenerować zysków. Tesla po raz pierwszy osiągnęła zysk w pierwszym kwartale 2013 r., po niemal dziesięciu latach działalności. Na cztery następujące po sobie kwartały zakończone na plusie kalifornijski producent elektrycznych samochodów kazał jednak czekać ponad siedem lat - udało się to dopiero w drugim kwartale 2020 r., po publikacji świetnych wyników kwartalnych (przychody 6,04 mld USD, zysk 104 mld USD). I to właśnie cztery kolejne kwartały na plusie były najważniejszym czynnikiem, który zadecydował o dołączeniu Tesli do indeksu S&P500. To, że zaczyna ona przynosić regularne zyski w żaden sposób nie gwarantuje tego, że jej zmienność spadnie - w najbliższych miesiącach Tesla może sporo namieszać w indeksie S&P500, szczególnie biorąc pod uwagę fakt jak istotną część portfela stanowi. Potencjalne i od dawna prognozowane „pęknięcie bańki” Elona Muska mocno zachwieje notowaniami S&P500, nie wspominając o indeksie Nasdaq. Na razie jednak niewiele, poza pobożnymi życzeniami, wskazuje na to, by akcje Tesli miały odwrócić trend. Po wejściu do S&P500 spółka ma jeszcze jeden prowzrostowy argument - jak dotąd statystycznie większość spółek rosło tuż przed i po dołączeniu do indeksu pięciuset czołowych podmiotów na giełdzie w USA. W tym roku aż czternaście z piętnastu dodanych do S&P500 spółek zanotowało wzrosty, z czego 11 większe niż sam indeks. Oczywiście, należy mieć z tyłu głowy fakt, że Tesla jest wyceniana znacznie wyżej, od wielu miesięcy znajduje się w mocnym trendzie wzrostowym i jednocześnie jest jedną z najchętniej shortowanych spółek (zagrywanych na spadki).

Warto przypomnieć, że Tesla dołączyła do liczącego się indeksu giełdowego po raz pierwszy już ponad dekadę temu, we wrześniu 2010 r. przy kursie 4,40 USD. Wówczas był to indeks Russell 1000. W czerwcu 2013 r. przy kursie 26 dolarów spółka Elona Muska weszła w skład indeksu technologicznego Nasdaq 100.

Reklama

nowe spółki w s&p500nowe spółki w s&p500

URL Artykułu

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Reklama
Reklama