Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Apple zaprezentował iPhone 11, 11 Pro i 11 Pro Max. Powiało nudą, ale kurs rośnie

|
selectedselectedselected
Apple zaprezentował iPhone 11, 11 Pro i 11 Pro Max. Powiało nudą, ale kurs rośnie | FXMAG
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Jak co roku w pierwszej połowie września oczy entuzjastów technologii zwrócone są ku czołowej amerykańskiej spółce technologicznej, jaką jest Apple [NASDAQ:AAPL]. To właśnie wtedy gigant z Cupertino prezentuje nowe modele swoich flagowych produktów, którymi są ikoniczne już smartfony iPhone. Nie inaczej było w tym roku - 10 września Apple zaprezentowało swoje trzy telefony z jedenastej serii - „budżetowy” iPhone 11, iPhone 11 Pro oraz flagowy iPhone 11 Pro Max. Mimo medialnego zainteresowania, którego producentowi z jabłkiem w logo zazdroszczą wszystkie firmy technologiczne, Apple niczym nie zaskoczył, jednocześnie zauważalnie pozostając w tyle za coraz mocniejszą konkurencją. Spółka po raz kolejny pokazuje, że będąc niegdyś w awangardzie innowacyjnych firm, dziś może pozwolić sobie na bardziej konserwatywne podejście i „dozować” swoim klientom funkcje, które u konkurencji dostępne są już od dawna i to za niższą cenę. Akcjonariusze zareagowali umiarkowanym optymizmem na nową ofertę produktową Apple, jednak z kilku względów w perspektywie średnioterminowej nie powinni oni martwić się o wyniki sprzedaży nowych iPhone’ów.

 

iPhone bez rewolucji, ale z Pro w nazwie

Apple po raz kolejny zdecydował się na sprawdzony schemat dywersyfikacji gamy modeli swoich telefonów, notabene stanowiących dominującą część przychodów spółki. iPhone serii jedenastej dostepny będzie w trzech wersjach - „budżetowej”, „zwykłej” oraz „zwykłej”, ale z większą przekątną ekranu. Zmienił się jednak schemat nazewnictwa - najtańsza wersja iPhone’a nie ma już R, ani SE w nazwie, lecz jest po prostu iPhonem 11, zaś „właściwe” wersje smartfonów z jabłkiem zostały wzbogacone o dopisek Pro. Jest to taktyka zastosowana przez Apple po raz pierwszy, co zostało skrupulatnie przemyślane - najtańsza wersja smartfona nie ma żadnych liter w nazwie, sugerujących niższą cenę, zaś dwa flagowe modele są już określone dumnie brzmiącym dopiskiem Pro.

 

Trzy nowe „nudne” modele

Reklama

Flagowym i najdroższym modelem iPhone jest 11 Pro Max, posiadający ekran OLED o przekątnej 6,5 cala i rozdzielczości 2688x1242 pikseli, czyli o identycznych parametrach jak zeszłoroczny model XS Max. Zauważalnej poprawie ma jednak ulec maksymalna jasność i energooszczędność, czym Apple daje do zrozumienia, że nie wykorzystało ekranów z poprzedniego modelu. Osoby,, które oczekiwały na ekran o wyższej częstotliwości odświeżania niż 60 Hz mogą czuć się zawiedzione. Na nieszczęście, zauważalną przestrzeń ekranu zabiera osławione wcięcie (z ang. tzw. „notch”), znajdujące się w jego górnej części, w którym umieszczone są czujniki do rozpoznawania twarzy oraz przedni aparat. Apple nie robi sobie nic z tego, że designerski trend, który sam zapoczątkował wraz z modelem iPhone X, w 2019 r. jest już dziś postrzegany jako nieudogodnienie. Co więcej, rozmiar wcięcia nie zmniejszył się w stosunku do poprzednich iPhone’ów. Na prezentacjach autorstwa Apple da się wyczuć, że producent próbuje ukryć ogromne wcięcie u góry ekranu na wszelkie możliwe sposoby, m.in. poprzez dobór tapet.

To, że w nowym modelu iPhone’a zachowano wcięcie i to w dodatku tak samo szerokie, jak wcześniej, jest pewnym rozczarowaniem, szczególnie biorąc pod uwagę, że konkurencja już od dobrych kilku miesięcy rozwija rozwiązania dające bezramkowy telefon z ekranem bez wcięć, m.in. za pomocą wysuwanych modułów przednich aparatów, czy obiektywów wtopionych w ekran.

Telefon otrzymał natomiast nowy procesor A13 Bionic i więcej pamięci RAM (6 GB w porównaniu do czterech w zeszłorocznym modelu). Największą zmianą są natomiast trzy aparaty fotograficzne, z których każdy ma 12 megapikseli, lecz różnią się one ogniskową - do dyspozycji mamy teleobiektyw, obiektyw standardowy oraz ultra-szerokokątny. Za pomocą każdego z nich można zarejestrować obraz w rozdzielczości 4K w 60 klatkach na sekundę.

Flagowy iPhone Pro Max ma też cenę godną telefonu z jabłkiem - podstawowy model z 64 GB pamięci wyceniony został podobnie jak zeszłoroczny XS Max, na 1099 dolarów. W Polsce ceny rozpoczną się od 5699 PLN.

URL Artykułu

Reklama

 

iPhone 11 Pro jest mniejszym odpowiednikiem modelu Max, z identycznymi parametrami i mniejszym wyświetlaczem o przekątnej 5,8 cala i rozdzielczości 2436x1125 pikseli (wielkość i rozdzielczość identyczna jak w zeszłorocznym XS). Ceny modelu 11 Pro również nie zmieniły się w stosunku do zeszłorocznego odpowiednika - za najtańszą wersję z pamięcią 64 GB trzeba będzie zapłacić 999 dolarów, w Polsce zaś najprawdopodobniej ceny 11 Pro rozpoczną się od 5199 złotych. 

„Budżetowym” modelem jest zaś iPhone 11 bez żadnych dopisków w nazwie. Telefon, podobnie jak poprzednicy z serii XR, został pozbawiony ekranu OLED na rzecz wykonanego w technologii LCD o znacznie niższej rozdzielczości 1792x828 i przekątnej 6,1 cala (parametry identyczne jak w iPhone XR). Model 11 wyposażono w dwa, zamiast trzech aparatów z tyłu - obydwa identyczne jak w wersjach Pro, 12 megapikselowe o standardowym i szerokokątnym polu widzenia. Jest to zauważalne ulepszenie w stosunku do zeszłorocznego modelu XR, który posiadał wyłącznie jeden aparat z tyłu. Procesor w modelu 11 będzie taki sam jak w serii Pro, jednak pamięć RAM będzie niższa (4 GB, zamiast 6 GB). Jak deklaruje Apple, bateria w iPhone 11 ma dawać o godzinę dłuższy czas pracy na włączonym wyświetlaczu niż poprzedni model XR.

Co najciekawsze, iPhone 11 został wyceniony na mniejszą sumę niż jego zeszłoroczny poprzednik - jego cena została ustalona na 699 dolarów, czyli o pięćdziesiąt mniej niż w momencie premiery iPhone XR. Apple jednak wie co robi - „budżetowy” XR okazał się hitem sprzedaży, podobnie jak wypuszczony na rynek w 2016 r. iPhone SE. Świadczy o tym fakt, że liczba sprzedanych w ostatnim roku iPhone’ów XR jest wyższa niż łączna sprzedaż modeli XS i XS Max. Obniżając cenę najtańszego modelu i zauważalnie ulepszając go w stosunku do poprzednika, Apple chce po raz kolejny postawić na wolumen sprzedaży, kosztem niższej ceny. Biorąc pod uwagę poprzednie doświadczenia Apple w tym zakresie - to nie może się nie udać, i mimo że iPhone 11 jest najdroższym na rynku smartfonem z ekranem LCD o tak niskiej rozdzielczości, to w praktyce jest skazany na rynkowy sukces. W Polsce posiadaczem najtańszego smartfona z jabłkiem będzie można stać się już za jedyne 3599 złotych.

 

iPhone nie nadąża za konkurencją?

Reklama

Apple w swoich iPhone’ach serii jedenastej nie pokazał niczego innowacyjnego i naprawdę godnego zainteresowania. Z pewnością nowe smartfony z jabłuszkiem są bardziej dopracowane od swoich poprzedników i mają lepsze aparaty fotograficzne, są jednak zaledwie ewolucją dotychczasowych modeli, nie zaś czymś zupełnie nowym. Nie zdecydowano się na usunięcie, czy chociażby zmniejszenie wcięcia w ekranie, nie zastosowano znajdującej się już w zaawansowanej fazie rozwoju technologii skanera linii papilarnych zatopionego w ekranie (dając do wyboru wyłącznie opcję odblokowywania za pomocą rozpoznawania twarzy FaceID lub ręcznego wpisywania hasła). Mimo obecności funkcji bezprzewodowego ładowania, nie wykorzystano jej potencjału dodając opcję odwrotnego ładowania (pozwala bezprzewodowo ładować za pomocą telefonu np. inny telefon po położeniu jeden na drugim), obecną chociażby w smartfonach Huawei, czy Samsung. Nowe iPhone’y zachowały również dziś już dość archaiczne złącze Lightning, zamiast USB-C, które od pewnego czasu jest standardem, również wśród urządzeń Apple (MacBook i iPad Pro). Po raz pierwszy w zestawie z telefonem otrzymamy 18W ładowarkę, zapewniającą szybkie ładowanie (w poprzednich modelach serii X trzeba było za nią dodatkowo zapłacić). Trudno jednak nazwać to powodem do dumy dla Apple, gdyż dalekowschodni konkurencji oferują już szybkie ładowanie z wykorzystaniem czterdziesto, a nawet czterdziestopięciowatowych ładowarek.

URL Artykułu

 

Kurs w górę, ale bez euforii

Po wczorajszej premierze nowych produktów Apple kurs rośnie, obecnie przekraczając 220 dolarów. Podczas trwania konferencji oscylował on w okolicach 215 dolarów, co oznacza wzrost o ponad 2%. W zeszłym roku, po premierze modeli XS, XS Max i XR, kurs oscylował w okolicach 228 dolarów za akcję, aby osiągnąć dotychczasowe szczyty notowań na początku października, powyżej 233 dolarów.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Reklama
Reklama