Rynek surowców w minionym roku szalał. To odpowiednie słowo, bo to, co działo się na wielu surowcach/produktach można jedynie określić mianem „szaleństwo” (o tym więcej w części poświęconej inflacji). Ceny rosły i to rosły potężnie (po sto i więcej procent) w wielu segmentach.
Oczywiście zaczęto mówić o supercyklu surowcowym, czyli długim okresem wzrostu cen, co według mnie nie jest uzasadnioną prognozą. Po prostu tani pieniądz spowodował, że jego nadmiar przelewał się nie tylko na ceny detaliczne, ale przede wszystkim na wszystkie aktywa finansowe. Widać to było w końcu listopada, kiedy to masowe zamykanie długich pozycji przez fundusze hedżingowe podczas jednego dnia przeceniły ropę o dwanaście procent.
A najlepiej widać to na tym, o czym już nieraz pisałem, czyli na rynku uprawnień do emisji CO2. W 2018 roku ten rynek uwolniono. Taka decyzja jak wielokrotnie pisałem była szalona bądź szatańska lub oba te określenia są dobrym opisem tej decyzji. Cena uprawnień między 2018 a 2021 rokiem wzrosła 15. krotnie.
Osobnym tematem jest rynek złota
Pytanie o to, co może się na nim wydarzyć pada praktycznie zawsze, kiedy słuchacze/widzowie mogą zadawać pytania. Ja też zawsze twierdzę, że 10-15% wolnych aktywów należy na wszelki wypadek przechowywać w złocie, ale to nie gwarantuje zysków. Jest wyłącznie polisą ubezpieczeniową.
Po dwóch latach wzrostów ceny uncji rok 2021 przyniósł korektę (spadek o 3,64%). Złotu szkodził mocny dolar i rosnące rentowności obligacji. W 2022 roku te czynniki nadal powinny hamować rajd złota. Pomóc bykom może chyba tylko stagflacja lub konflikt geopolityczny.
W 2022 roku, kiedy banki najpewniej zaczną bardziej zaostrzać politykę monetarną, taniego pieniądza będzie coraz mniej, a to zmusi fundusze do uciekania z rynków surowcowo – towarowych. Zakładam więc, że nie będzie to rok korzystny dla tych którzy inwestują na rynku surowcowym. Wiele jednak zależy od innych czynników, a przede wszystkim od wyniku dyskusji na temat inflacji.