W najbliższy wtorek, 6 listopada Amerykanie będą wybierać całą Izbę Reprezentantów (435 kongresmenów), oraz 1/3 Senatu (35 senatorów). Tak zwane wybory środka prezydenckiej kadencji (midterm elections) zwyczajowo są uznawane jako test popularności urzędującego prezydenta, a także ocena kondycji gospodarczej kraju.
Ostatnie sondaże wskazują na szanse odbicia Izby Reprezentantów przez Demokratów, ale przy utrzymaniu nieznacznej większości przez Republikanów w Senacie.
Magazyn: Manipulacje na giełdzie
Co to może oznaczać dla rynków?
Po pierwsze - zaczekajmy na ostateczny wynik
W prawyborach w Partii Republikańskiej zwyciężali w dużej mierze Republikanie, którzy są zdecydowanymi zwolennikami Trumpa. Gdyby Demokratom nie udało się odbić izby niższej, to byłby to też mocny sygnał, że amerykańskie społeczeństwo daje mocną legitymizację dla tego co robi i robił Donald Trump w Białym Domu. Niemniej według sondażu Gallupa urzędującego prezydenta popiera 40 proc. respondentów, co jest najgorszym wynikiem w powojennej historii, chociaż i Ronald Reagan miał niskie noty (43 proc.). Tym samym wydaje się mało prawdopodobne, aby Republikanie utrzymali kontrolę nad dwoma izbami. Jeżeli już stawiać na jakieś zaskoczenia, to przegraną GOP w Senacie, gdzie sondaże wskazują na rozkład 52-48.
Czytaj także: Jak FED utracił kontrolę nad gospodarką?
Po drugie – Demokraci będą patrzeć Trumpowi na ręce w temacie polityki zagranicznej
Jeżeli odbiją Izbę Reprezentantów to jednocześnie będą mogli przewodniczyć komisji spraw zagranicznych, służb mundurowych, czy wywiadu. To pozwoli im na bieżącą kontrolę tego, co planuje Biały Dom. Można spodziewać się też zaostrzenia kursu wobec Rosji (eskalacja sankcji mogłaby negatywnie odbić się na kursie rubla), a także być może Arabii Saudyjskiej (kwestia zamordowania dziennikarza).
Handluj na rynku akcyjnym. Prowizja dla akcji z GPW tylko 0,20% min. 2,99 PLN
Być może dojdzie do próby rewizji podejścia wobec Iranu – o ile nie ma raczej możliwości cofnięcia decyzji Trumpa o zerwaniu porozumienia atomowego i nałożenia gospodarczych sankcji, to jednak Demokraci mogą skutecznie blokować plany kolejnych sankcji (polityka wobec Saudów, oraz Iranu może mieć wpływ na notowania ropy). W kluczowym temacie relacji z Chinami Demokraci mogą jednak nasilić presję na Biały Dom, aby ten dążył do wypracowania porozumienia, ale nie za wszelką cenę. Trump może liczyć na wsparcie w kwestii działań zmierzających do eliminowania przypadków kradzieży własności intelektualnej. Nałożenie kolejnych ceł na chińskie produkty może jednak okazać się nie takie łatwe.
Po trzecie – koniec luzu fiskalnego?
Zeszłoroczna reforma podatkowa Trumpa nie została poparta w Kongresie przez ani jednego przedstawiciela Partii Demokratycznej. To dowód na to, że Trump w kwestii realizacji własnych pomysłów jest zdany wyłącznie na siły Partii Republikańskiej. Tydzień temu pojawiły się informacje, że Biały Dom przygotowuje dalszy ciąg reformy podatków, która teraz ma zakładać ich redukcję dla klasy średniej. Nowy układ sił w Kongresie może jednak sprawić, że Trump i Republikanie użyją tego tematu, ale przy okazji kolejnej kampanii w 2020 r., który jest „politycznie nośny”, ale nie zyska poparcia Demokratów. Z kolei ci mogą być zblokowani w temacie ewentualnego rozszerzenia projektu ubezpieczeń zdrowotnych, gdyż taki projekt na pewno zostałby storpedowany przez Senat i prezydenta. Niemniej ograniczenie nadmiernych wydatków może zostać odebrane korzystnie przez rynki finansowe.
Czytaj także: Czy to był tydzień sygnalizujący dłuższy odwrót od dolara? Euro i funt próbowały odbijać
Po czwarte – wzrośnie brutalizacja polityki
Demokraci mogą nasilić ataki na Trumpa poprzez większą presję na dochodzenie w temacie powiązań biznesowych i politycznych prezydenta z Rosjanami podczas kampanii wyborczej z 2016 r. Ich celem będzie osłabienie pozycji prezydenta, który będzie ubiegał się o reelekcję w 2020 r. Szanse na otwarcie procedury tzw. impeachmentu należy jednak ocenić jako niskie. W efekcie ten wątek może nie interesować zbytnio rynków finansowych.