Decennial pattern” czyli cykl dekadowy to zaobserwowany na rynku akcji w USA fenomen, który chyba do tej pory nie doczekał się jakiegoś choćby semi-racjonalnego wyjaśnienia. Zgodnie z tą koncepcją początek dekady – okres lat o datach kończących się cyframi 0, 1 i 2 – jest „zwykle” czasem słabej – w porównaniu do reszty dekady – koniunktury na rynku akcji.
Każdy kto nadział się na tąpnięcie na rynkach akcji w 2011 roku, przeżył bessę z lat 2000-2002, czy pamięta słabość rynków akcji z lat 1990-1992 natychmiast zrozumie o co chodzi. W ostatnim stuleciu strategia kupowania amerykańskich akcji w połowie roku dekady z dwójką na końcu daty zawiodła właściwie jedynie raz – w 1972 roku. Wtedy realia – załamanie się systemu kursów walutowych stałych względem wymienialnego na złoto – w transakcjach rządowych – amerykańskiego dolara wprowadzonego po II Wojnie Światowej w Bretton Woods, oraz de facto przegrana przez USA wojna w Wietnamie (Sajgon upadł na początku 1975 roku) spowodowały bardzo silne zakłócenie tego rytmu. Obecnie z trochę podobny wyzwaniem Stany Zjednoczone zostały skonfrontowane na Ukrainie. Historia polskiego rynku akcji jest krótka, bo obejmuje zaledwie 3 dekady, więc zweryfikowanie wiarygodności tej koncepcji w naszych realiach jest raczej niemożliwe, ale dotychczasowe doświadczenia są bardzo obiecujące. Nikt kto kupił polskie akcji w czerwcu 1992, lipcu 2002 czy maju 2012 raczej nie żałował później swej decyzji. Mamy czerwiec 2022…
W opublikowanym 12 maja sondażu INI (indeks Nastrojów Inwestorów) Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych optymistów odnośnie zachowania cen akcji w okresie następnych 6 miesięcy było jedynie 19,1 proc., natomiast pesymistów aż 56,6 proc. Saldo – -37,5 pkt. proc. – było 8-ym najniższym odczytem tego parametru w 11-letniej historii tego wskaźnika. Z większym pesymizmem polskich inwestorów indywidualnych mieliśmy do czynienia wcześniej jedynie 7-krotnie w 2018 roku (od czerwca do grudnia). Te 7 bardziej pesymistycznych niż w obecnym tygodniu odczytów w tym sondażu reprezentuje zaledwie 1,2 proc. czasu jego istnienia.
Pierwszy z tych skrajnie niskich odczytów z 2018 roku – ten z 28 czerwca – pojawił się, gdy WIG miał wartość 55170 pkt. W ciągu następnych 20 miesięcy WIG spadł co najwyżej do poziomu 54027 pkt., co wydaje się potwierdzać zasadność kontrariańskiej koncepcji kupowania w okresach skrajnej przewagi pesymistów. Niestety w tym samym długim okresie WIG wzrósł maksymalnie do poziomu 62010 pkt., a więc raptem o niecałe 15 proc., co było raczej niewielką nagrodą za podjęcie ryzyka przeciwstawieniu się „tłumowi”. Na obrazku obok zaznaczone zostały te momenty większego niż w połowie maja pesymizmu polskich inwestorów indywidualnych w 2018 roku.
Na wykresie WIG-u od października ub.r. widoczna jest “pseudoelliottowska” 5-tka spadkowa ze środkiem w przeddzień początku inwazji Rosji na Ukrainę. Można to interpretować jako sugestię, że trwa już korekta tej 7-miesięcznej fali spadkowej, która mogłaby dojść w ciągu najbliższych miesięcy do poziomu szczytu ostatniej korekty wzrostowej czyli do okolic poziomu 66000 pkt.