Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Koronawirus na warszawskiej giełdzie - dla jednych okazja do kupna, dla innych do sprzedaży

|
selectedselectedselected
Koronawirus na warszawskiej giełdzie - dla jednych okazja do kupna, dla innych do sprzedaży | FXMAG
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Koronawirus 2019-nCoV to bez wątpienia jeden z najczęściej przewijających się tematów od początku roku, który nie tylko elektryzuje opinie publiczną, ale ma również wymierny wpływ na rynki finansowe. Nie chodzi tu wyłącznie o wzrost globalnej niepewności na czołowych giełdach i zwiększony napływ kapitału do „bezpiecznych przystani”. Coraz bardziej niepokojące doniesienia o rozprzestrzenianiu się chińskiej epidemii dla jednych spółek są bardzo złą wiadomością, dla innych zaś - wręcz przewinie. Co ciekawe, na koronawirusie bez wątpienia skorzystała również polska spółka Mercator Medical, produkująca m.in. rękawice medyczne i odzież ochronną. Ten dość mało racjonalny wystrzał cenowy na akcjach spółki został wykorzystany przez jednego z członków jej zarządu, który w myśl zasady „kupuj tanio, sprzedawaj drogo”, upłynnił część swoich udziałów niemal dokładnie „na górce”, blisko historycznych szczytów. Rosnąca panika związana z potencjalnym rozprzestrzenianiem się wirusa, w tym kolejne doniesienia o tym, że chińskie władze mogą znacząco zaniżać dane dotyczące dotychczasowych ofiar, mogą jednak zachęcić inwestorów do dalszego szukania okazji w spółkach, które na takich wydarzeniach mogą zarobić.

 

 

Mercator Medical to jedna z wielu spółek na warszawskim parkiecie, która na co dzień nie rozpala emocji uczestników rynku, a jej działalność nie należy do tej, uznawanej za innowacyjną, modną, czy szczególnie perspektywistyczną. Krakowska spółka jest bowiem producentem rękawic medycznych (w tym chirurgicznych), diagnostycznych, ochronnych i roboczych, a także gospodarczych. Oprócz tego, Mercator produkuje opatrunki, plastry i kompresy oraz maseczki ochronne i jednorazowe fartuchy. To właśnie produkcja maseczek medycznych mogła w największym stopniu przyczynić się do ostatnich ruchów na wykresie jej akcji.

Reklama

Co konkretnie się wydarzyło? W ciągu pięciu dni akcje spółki niespodziewanie wzrosły o 135% - z poziomu 8,3600 PLN na zamknięciu piątkowej sesji z 24 stycznia do szczytowych 19,6800 PLN podczas piątkowej sesji w ostatni dzień stycznia, na której wartość obrotu wyniosła zawrotne dla tak niewielkiej spółki 90 mln złotych. Wprawdzie na poniedziałkowej sesji 3 lutego akcje Mercator Medical odreagowały gwałtowne wzrosty niemal 30% spadkiem (z 17,6400 PLN do 12,8000 PLN), lecz aktualnie krakowska spółka i tak jest wyceniana o ponad 60% wyżej niż przed zeszłotygodniowymi wzrostami, gdyż kurs jej akcji wynosi obecnie 13,7000 PLN.

Opisany rajd cenowy na akcjach Mercatora nie miał żadnego bezpośredniego uzasadnienia fundamentalnego, spółka nie opublikowała bowiem żadnych raportów, czy szacunkowych wyników finansowych. Jej wyniki za trzeci kwartał zeszłego roku były wprawdzie całkiem niezłe - Mercator osiągnął najwyższe w swojej historii przychody ze sprzedaży (145 mln złotych netto) przy zysku na poziomie niecałych 1,5 mln złotych netto (co już nie było wynikiem rekordowym), nie mogły jednak w żaden sposób spowodować tak nagłych i dynamicznych wzrostów. Tym bardziej, że 17 stycznia spółka opublikowała szacunkowe wyniki za ostatni kwartał zeszłego roku, które nie są już zbyt optymistyczne i reakcją na ich ogłoszenie były prawie dwudziestoprocentowe spadki. Mercator Medical zamknął bowiem czwarty kwartał ze stratą 1,9 mln złotych przy przychodach na poziomie niecałych 139 mln złotych.

 

Proste rozwiązania są najlepsze?

Za bezpośrednią przyczynę rajdu cenowego na akcjach Mercatora można uznać niepokojące doniesienia na temat rozprzestrzeniania się koronawirusa i rosnącej liczby śmiertelnych ofiar. W myśl zasady, że podczas gorączki złota najwięcej zarabiają producenci łopat, tak też podczas gorączki wywołanej wirusem rosną przychody producentów maseczek ochronnych i środków higieny. Spekulanci postanowili więc zdyskontować przyszły potencjalny wzrost przychodów w pierwszym kwartale, wywołany oczekiwanym wzrostem zamówień z powodu koronawirusa. Mercator jest bowiem obecny na Dalekim Wschodzie ze swoimi produktami, co więcej, część swojej produkcji prowadzi na terenie Tajlandii. Wprawdzie jedynie 5% przychodów spółki ze sprzedaży pochodzi z Chin, zaś jej udział w tym rynku jest całkowicie marginalny, nie przeszkodziło to inwestorom w masowym zakupie jej akcji. Epidemia ma w końcu to do siebie, że nie zna granic.

Reklama

Część z uczestników rynku z pewnością zakupiła akcje Mercatora kierując się dość prosta logiką - w czasie epidemii inni inwestorzy zainteresują się producentami maseczek ochronnych, dlatego lepiej kupić, póki jest tanio. Pierwsze większe ruchy popytowe na akcjach spółki zwróciły uwagę kolejnych uczestników rynku, którzy, kierując się typowym rynkowym FOMO (ang. Fear of Missing Out), również zdecydowali się wsiąść do pędzącego pociągu.

URL Artykułu

 

Jedni kupują, bo inni sprzedają

Na rynkach od zawsze było tak, że okazja do kupna dla jednych, innym stwarzała sposobność do sprzedaży. Nie inaczej było przy opisywanej sytuacji Mercatora. Spółka w środę wieczorem poinformowała, że jeden z członków jej zarządu sprzedał 5800 akcji po średniej cenie 18,7500 PLN, co łącznie daje ofertę sprzedaży o stosunkowo niewielkiej wartości niecałych 110 tys. złotych. Do transakcji doszło w ostatni dzień stycznia, czyli wtedy gdy akcje Mercatora osiągnęły tegoroczny szczyt, będący zarazem maksimum opisywanego impulsu popytowego. Oznacza to, że Witold Kruszewski, bo to właśnie on zbył wówczas część swoich akcji, sprzedał je niemal na „samej górce”.

Co ciekawe, o ile sama sprzedaż większego pakietu akcji nie zawsze musi oznaczać spadki (wystarczy bowiem, że… na rynku będzie przewaga kupujących), o tyle już sam komunikat spółki o tym, że członek jej zarządu pozbywa się części swoich udziałów, najczęściej wywołuje spadki. Dlaczego? Jest to bezpośrednio związane z emocjami i nastrojami akcjonariuszy, którzy na wieść o tym, że ktoś z zarządu spółki upłynnia swoje akcje, również decydują się na sprzedaż przynajmniej części swoich udziałów, co jest w stanie wywołać dynamiczne spadki. Nie inaczej było w przypadku Mercatora - na czwartkowej sesji akcje spółki tracą ponad 7%, do czego w dużej mierze mógł przyczynić się wczorajszy wieczorny komunikat. Informacja o sprzedaży części udziałów przez członka zarządu po gwałtownych wzrostach jest bowiem dla większości akcjonariuszy jasnym sygnałem, że zarząd nie wierzy w zasadność tych wzrostów oraz w utrzymanie wysokiego kursu.

Reklama

 

Wsiadanie do pędzącego pociągu może oznaczać dłuższą podróż

Jak nietrudno się domyślić, rynkowe szaleństwo związane z koronawirusem, nie udzieliło się wyłącznie akcjonariuszom polskiej spółki produkującej maseczki ochronne. Co dość zrozumiałe, hossa na akcjach spółek produkujących artykuły medyczne i ochronne dotknęła również znacznie większych rynkowych graczy. Japońska spółka Kawamoto Corporation, notowana na tokijskiej giełdzie, rozpoczęła wzrosty w pierwszej połowie stycznia z poziomu ok. 450 jenów, nieustannie rosnąc aż do ostatniego dnia stycznia. Wówczas akcje Kawamoto osiągnęły cenę niecałych 3800 JPY za sztukę, co oznacza wzrost o niemal 750% w niecałe trzy tygodnie. Od początku lutego akcje Kawamoto dynamicznie odreagowują ostatnie wzrosty - spółka aktualnie notowana jest po niecałe 1550 jenów, co jest spadkiem o 60% od szczytów i jednocześnie ponadtrzykrotnie wyższą ceną niż przed styczniowym spekulacyjnym rajdem. Wzrost o niemal 200% w styczniu zaliczył również inny japoński producent maseczek ochronnych, spółka Azearth Corporation. Obecnie jej akcje notowane są po cenie niemal dwukrotnie wyższej niż na początku roku.

Jak widać na przykładzie zarówno Mercator Medical, jak i japońskich spółek, tak nagłego wystrzału cenowego nie udało się utrzymać. Stało się nie tylko ze względu na brak wystarczającego uzasadnienia fundamentalnego i dominacji motywacji spekulacyjnych wśród akcjonariuszy, ale również dlatego, że wspomniane wcześniej okazje do zakupu dla jednych, dla innych są dogodną okazją do sprzedania swoich udziałów po wyższej niż wcześniej cenie. Mało doświadczeni inwestorzy, zachęceni nagłymi wzrostami, mogą więc łatwo dać się „ubrać” w akcje danej spółki kupując je po zawyżonej cenie, co najcześciej wiąże się z tym, że będą oni musieli bardzo długo poczekać na to, aby wyjść z inwestycji na zero lub z niewielkim plusem, bądź też sprzedadzą   akcje ze stratą.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Reklama
Reklama