Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Historia Hindenburg Research i LPP w roli autorytetu na rynku akcji

|
selectedselectedselected

Mamy dopiero marzec, ale myślę, że sytuacja z piątku 15 marca zdominuje wiele tegorocznych dyskusji, konferencji i paneli. A przynajmniej powinna wywołać dyskusje i debaty wokół wielu tematów. Tak jak napisałem w poprzednim tekście – pojawienie się podmiotu jakim jest Hindenburg Research to swego rodzaju prestiż dla naszego rynku.

Historia Hindenburg Research i LPP w roli autorytetu na rynku akcji
depositphotos
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Oto firma działająca według pewnych zasad wzięła „na celownik” nasze spółki. Nie mam dostępu do części moich archiwów, ale na początkach naszego rynku jedna z zagranicznych firm inwestycyjnych (mam wrażenie, że był to Pictet and Cie) wydała rekomendację kupna dla akcji spółki Irena, a w tym czasie zmniejszała udział akcji w swoim portfelu. Tego rodzaju działania były i są jednoznacznie naganne i podlegają ściganiu przez nadzory wielu krajów. My wtedy byliśmy młodym i niedojrzałym rynkiem, ale było to coś szokującego. Hindenburg i firmy tego pokroju działają wprost.

Wbrew wielu oburzonym takim sposobem działania, ja osobiście cieszę się z jej pojawienia w Polsce. To jest coś w rodzaju sygnału dla naszych spółek publicznych „nie czujcie się bezpiecznie”.

 

Wiele lat temu na naszym rynku pojawił się Jarosław Supłacz z serwisem Poland Securities. Supłacz próbował zrobić coś, czego u nas wcześniej nie było. Być krytycznym analitykiem, przyglądającym się sprawom, którym nie przyglądał się nikt inny. Jedną ze spółek, którą wziął na celownik był Hoop ze swoją nową emisją. Reakcja spółki na ten raport była klasyczna.

Zarząd twierdzi , że autor raportu może działać na zlecenie konkurencji i jego celem jest pogorszenie klimatu inwestycyjnego wokół firmy.

 

W połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy pracowałem w dzienniku Parkiet, jedna ze spółek z WIG20, uwielbiała chwalić się rekomendacjami wydawanymi po angielsku przez zagraniczne podmioty. To było prestiżowe. Nie było jeszcze żadnych zasad dotyczących odtajniania takich raportów po okresie publikacji, więc w zasadzie to spółka była jedynym źródłem tych rekomendacji. Gdy pojawiła się pierwsza rekomendacja sprzedaj (również nowość wówczas na naszym rynku), do której dotarli samodzielnie dziennikarze Parkietu, firma starała się użyć wszelkich miękkich metod, żeby informacja o rekomendacji nie została opublikowana.

Kilka lat później zostałem redaktorem naczelnym tygodnika Magazyn Finansowy, w ramach dziennika Prawo i Gospodarka. Wymyśliłem sobie stworzenie niezależnych analiz dotyczących spółek giełdowych. Krytycznych, a nie bałwochwalczych.

Wbrew branży, w której dominują rekomendacje kupna. Według różnych badań na rynku amerykańskim ledwie 10-20 procent to rekomendacje sprzedaży.  W 1996 roku . Kent L. Womack , profesor finansów w Amos Tuck School of Business Administration opublikował wyniki badań, z których wynikało, że na początku lat 90 czołowe domy maklerskie formułowali około sześciu rekomendacji kupna na każdą rekomendację sprzedaży (Do Brokerage Analysts’ Recommendations Have Investment Value?). Później ta proporcja wzrosła do 50:1.

Reklama

 

Zobacz także: Cena złota, srebra i miedzi. To koniec potężnej hossy? Eksperci stawiają zaskakujące tezy

 

Powody dlaczego tak się dzieje są znane od lat. Wiele spółek publicznych jest klientami instytucji, których dział wydaje rekomendacje i mogą się „obrazić” i odejść, kupowanie i dokupowanie generuje prowizje, które są zyskiem. Część raportów jest tworzona na zlecenie samych przedsiębiorstw, więc raczej trudno sprzedać klientowi krytyczny raport. Firmy inwestycyjne pełnią rolę organizatorów emisji, gwarantów. Rekomendacje sprzedaży nie ułatwiają budowania bazy przyszłych i obecnych klientów (Conflict of Interest and the Credibility of Underwriter Analyst Recommendations, Roni Michaely and Kent L. Womack)

Wydawało mi się wówczas, że nie ma lepszego miejsca niż niezależny periodyk (wiem, wiem, wielu czytelników się uśmiecha w tym miejscu – przecież są reklamodawcy). Udało mi się namówić jednego z doradców inwestycyjnych na takie właśnie krytyczne spojrzenie na spółki, o których wszyscy wiedzą, ale nikt nie chce napisać. Tak powstał pierwszy raport. Reakcja spółki nie była nawet przesadna. Ot klasyczne „kto wam to zlecił i zupełnie się nie zgadzamy”.

Pomysł się później rozmył, ale nie dlatego, że nie było o czym pisać. Gazeta po prostu przestała się ukazywać (to zupełnie inna historia również związana z nieuczciwą spółką giełdową).

Reklama

W Polsce z różnych powodów nie mogą zaistnieć firmy inwestycyjne rodzaju Hindenburg – wielkość rynku, regulacje, brak pewnej tradycji i kultury inwestowania „na krótko”. Pojawienie się podmiotu, mającego pewien prestiż to naprawdę jedna z ważniejszych informacji dla naszego parkietu.

Tak jak napisałem wyżej – dla wielu spółek powinien to być sygnał: właśnie zmienił się wasz świat, jesteście obserwowani.

Po krytycznej publikacji, której autorem jest spółka pokroju Hindenburg Research nie da się już straszyć klasycznymi „złożymy zawiadomienie do prokuratury”, „to nieuzasadniony atak”, „zablokujcie tę publikację, albo popamiętacie”.

Oto pojawił się zawodnik wagi ciężkiej. Nie rodzima gazeta, której nie stać na kosztowne procesy. Zawiadomienie do prokuratury? Proszę bardzo, ślijcie na nowojorski adres.

LPP początkowo nie radziło sobie z zarządzaniem kryzysem – trzy oświadczenia w piątek, czy najbardziej chyba kuriozalne – wysłanie do Gazety Wyborczej pisma z domaganiem się usunięcia z artykułu na ten temat „sensacyjnych i nieprawdziwych informacji z raportu HR”.

Reklama

Poniedziałkowa konferencja znacząco wyciszyła całą atmosferę. Przyznam szczerze, że byłem pod jej wrażeniem. Było spokojnie, prezes starał się wytłumaczyć z zarzutów, bez absolutnie żadnej narracji „to atak i manipulacja”.

Gdyby nie… znów nowa jakość na naszym rynku.

 

Kilka godzin po konferencji, gdy ceny akcji wzrosły znacząco, część inwestorów zacierała ręce. Wielu komentatorów, rozparło się wygodnie w fotelach stwierdzając „no i o co ten krzyk?”. Tymczasem Hindenburg publikuje kolejny komentarz, wskazując co nie zostało wciąż wyjaśnione.

Kilka godzin po konferencji! Nie kilka dni czy tygodni. Znając działania Hindenburg można było się spodziewać, że są przygotowani i będą drążyć dalej. To nie było znane nam z naszego rynku działanie –  „musimy się teraz zastanowić co z tym zrobić i uruchomić armię prawników, bo nie byliśmy gotowi”.

Reklama

Kurt Vonnegut napisał kiedyś w liście do przyjaciela o nowojorskich dramaturgach

To w większości cholernie dobre sztuki, odważne, autentyczne, pięknie wyprodukowane. I prawie wszystkie są o Nowym Jorku. To przygnębiające dla artysty, kiedy wszystko, co dzieje się w Nowym Jorku, jest uniwersalne, a wszystko, co dzieje się poza nim, to etnografia.

 

Można by to sparafrazować na potrzeby naszego rynku kapitałowego, na którym pojawiła się nowojorska firma Hindenburg Research i zmieniła zasady gry. Nasza etnografia rynku kapitałowego zyskała wymiar uniwersalny.

Mam pytanie do Czytelników, analityków, komentatorów, pracowników agencji relacji inwestorskich i zarządzających PR kryzysowym – jaki procent spółek notowanych na warszawskim parkiecie jest – waszym zdaniem – przygotowanych na tego rodzaju kryzys? Na to, w jaki sposób komunikować oraz jakie podjąć działania, nie wykorzystując wytartych i najczęściej przeciwskutecznych prób grożenia i zastraszania? 50 procent, 20 procent, 1 procent? Osobiście nie jestem optymistą.

Reklama

Cieszę się również, że Hindenburg zajął się nie kwestiami „twardymi” – manipulacje księgowe, oszustwa itp., tylko sprawami związanymi z działaniami etycznymi, związanymi z tematem społecznej odpowiedzialności (CSR  oraz ESG). Jak napisała autorka jednego z artykułów

Lepiej unikać działań, które mogą być odebrane jako CSR-Washing, czyli jako wrażenie, że firma działa zgodnie ze strategią społecznej odpowiedzialności, choć w rzeczywistości nie ma z nią nic wspólnego. Warto być transparentnym i szczerym w swoich inicjatywach, a konsumenci to docenią.

Jak pokazuje przypadek LPP – nie tylko klienci, inwestorzy też docenią.

 

Chcesz więcej? Sprawdź najnowsze artykuły na blogi.bossa.pl.

Reklama

Czytaj więcej 

 

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności, oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Grzegorz Zalewski

Grzegorz Zalewski

Grzegorz Zalewski – Na rynku od 1993 r. Twórca portalu futures.pl Autor książki “Kontrakty terminowe w praktyce” i “Droga inwestora”. Prowadzi szkolenia dot. analizy technicznej, instrumentów pochodnych. Pisuje felietony od 1996 r. na różnych łamach pod ogólnym hasłem “wokół parkietu?”.


Reklama
Reklama