Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Epidemia pokazuje jak bardzo niepotrzebny jest polski węgiel. Energetyka w trudnej sytuacji, kopalnie w jeszcze gorszej

|
selectedselectedselected
Epidemia pokazuje jak bardzo niepotrzebny jest polski węgiel. Energetyka w trudnej sytuacji, kopalnie w jeszcze gorszej | FXMAG
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Na początku roku głośno było o tym, że zainteresowanie zakupem polskiego węgla jest coraz niższe, zaś kopalniane zwały niechcianego surowca rosną w zastraszającym tempie. Nawet spółki energetyczne należące do Skarbu Państwa, które w praktyce podtrzymują przy życiu w większości nierentowne kopalnie, unikały odbioru zakontraktowanego węgla jak tylko mogły, co finalnie doprowadziło do interwencji rządu. Co ciekawe, mimo ewidentnej nadpodaży polskiego węgla, jego cena rośnie nieustannie od ponad trzech lat, przeciwnie do trendów na globalnych rynkach. Spowolnienie gospodarcze związane z epidemią koronawirusa doprowadziło do jeszcze większego spadku popytu na węgiel. A to oznacza, że problemy polskich kopalni, a pośrednio również spółek energetycznych mogą się pogłębić w najbliższym czasie. 

 

Za dużo węgla, za mało chętnych

W zeszłym tygodniu związkowcy największej spółki wydobywczej w Europie, jaką jest Polska Grupa Górnicza, ostrzegali że spółki energetyczne kontrolowane przez Skarb Państwa, takie jak Enea oraz Tauron, nie złożyły jakichkolwiek zamówień na produkowany przez PGG węgiel w kwietniu. Dla spółki to bardzo zła wiadomość, gdyż już na początku roku miała poważny problem z nadwyżką produkcji węgla, zaś w połowie lutego na jej zwałach zalegały niemal 3 mln ton surowca, z czego połowa to zakontraktowane zamówienia niezrealizowane przez energetykę w zeszłym roku. Pandemia koronawirusa i wywołane przez nią spowolnienie gospodarcze pogarsza i tak już mało optymistyczną sytuację polskiego górnictwa. W jaki sposób? Przez znaczne zmniejszenie zapotrzebowania na energię elektryczną i tym samym dalszy spadek popytu na węgiel, którego i przed epidemią produkowano po prostu za dużo. Na początku kwietnia PGE poinformowało, że zapotrzebowanie na energię w marcu znacząco spadło (nawet do 20%) i to mimo tego, że stan zagrożenia epidemicznego, ograniczający swobodę przemieszczania i działalność gospodarczą oraz przemysłową, został wprowadzony dopiero w połowie miesiąca. To pozwala wnioskować, że w kwietniu zapotrzebowanie na energię może być równie niskie, o ile nie jeszcze niższe. Nie powinno więc dziwić, że Tauron i Enea nie złożyły zamówień na węgiel od PGG w kwietniu. I to mimo tego, że Tauron, w ramach zabezpieczeń przed kryzysowymi sytuacjami, zwiększył rezerwy surowców energetycznych do rozmiarów pozwalających na nieprzerwana pracę bez nowych dostaw przez 100 dni (z dotychczasowych wymaganych czterdziestu).

URL Artykułu

Reklama

 

Energetyka pod napięciem

Spadek zapotrzebowania na energię z oczywistych względów odbije się również na wynikach spółek energetycznych, których notowania na długo przed dotarciem epidemii do Polski znajdowały się w trendzie spadkowym. Mimo niedawnego powrotu optymizmu spowodowanego obniżkami uprawnień do emisji dwutlenku węgla, najbliższe miesiące będą poważnym wyzwaniem dla energetyki. Największy producent energii w Polsce, którym jest PGE już teraz prognozuje, że wyniki segmentu energetyki konwencjonalnej będą niższe niż w zeszłym roku (2,9 mld złotych). Sytuacja finansowa spółek energetycznych kontrolowanych przez Skarb Państwa może ucierpieć również wtedy, gdy w warunkach spadku produkcji będą one obligowane przez rząd do odbierania kolejnych dostaw węgla z polskich kopalni, którego ceny są znacząco zawyżone w stosunku do rynkowych realiów. Co więcej, powiązania kapitałowe w dość ewidentny sposób łączą kondycję kopalni z wynikami spółek energetycznych. Dobrym przykładem jest wynik Tauronu z segmentu wydobycie (kopalnie Brzeszcze, Janina i Sobieski) za 2019 r. Jego strata EBITDA wyniosła prawie 500 mln złotych, podczas gdy segment wytwarzanie przyniósł wynik 984 mln złotych i 2,6 mld złotych zysku z dystrybucji.

URL Artykułu

 

ARM na ratunek górnictwu

Skoro spółki energetyczne unikają polskiego węgla jak tylko mogą, ktoś musi go skupować, podtrzymując płynność kopalni. Jak się okazuje, jednym z istotnych nabywców polskiego węgla jest Agencja Rezerw Materiałowych, czyli instytucja podlegająca obecnie Ministerstwu Aktywów Państwowych, której zadaniem jest utrzymywanie m.in. rezerw strategicznych surowców energetycznych i paliw, a także gromadzenie odpowiedniej liczby artykułów ochronnych, czy sprzętu medycznego, wykorzystywanego na wypadek klęsk żywiołowych, czy… epidemii.

Reklama

Masowe zakupy węgla kamiennego z polskich kopalni rozpoczęły się już w 2018 r., kiedy zwały wydobytego surowca bez nabywców zaczęły przybierać niebezpieczne rozmiary. Wówczas krajowe rezerwy węgla wynosiły ok. półtora miliona ton. W ciągu półtora roku (do grudnia 2019 r.) zapasy węgla wzrosły kilkukrotnie, aż do ponad 7 mln ton surowca. Czy ARM kupowała polski węgiel po to, by zgodnie ze swoją misją zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju, czy po to by pompować państwowe pieniądze w ratowanie nierentownych kopalni? Co ciekawe, Agencja ogłosiła chęć zakupu węgla jeszcze w połowie lutego tego roku, w dodatku obniżając wymagania jakościowe do 17 GJ/t (gigadżuli na tonę) z dotychczasowych 20, co w praktyce oznacza skupowanie surowca nieefektywnego energetycznie. Gdyby kontrowersji było mało, warto dodać, że pod koniec stycznia polski wywiad ostrzegał rząd przed bardzo dużym ryzykiem rozprzestrzenienia się koronawirusa SARS-CoV-2 w Europie. Notka wywiadu nie dotarła do ARM, bądź została zignorowana, gdyż agencja jak gdyby nigdy nic, skupowała zalegający w kopalniach węgiel.

Jak nietrudno się domyślić, po intensywnym gromadzeniu przez ARM węgla, zabrakło funduszy na naprawdę istotne artykuły ochronne i medyczne, co skutkowało zwiększeniem przez rząd dotacji budżetowej o 350 mln złotych w samym marcu.

Być może ARM powinna zmienić nazwę na ARG - Agencja Ratowania Górnictwa, gdyż na przestrzeni ostatnich kilku lat głównie tym się zajmowała, skupując surowiec, którego nie tylko nie brakuje, ale wydobywa się więcej, niż potrzeba i sprzedaje po zawyżonych cenach.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Reklama
Reklama