Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Afery GetBack można było uniknąć. NIK nie zostawia suchej nitki na KNF

|
selectedselectedselected
Afery GetBack można było uniknąć. NIK nie zostawia suchej nitki na KNF | FXMAG
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Jak wynika ze wstępnych wniosków raportu Najwyższej Izby Kontroli badającego skuteczność działań Komisji Nadzoru Finansowego wobec osławionej spółki windykacyjnej GetBack, jednej z najwiekszych afer finansowych można było uniknąć lub w znaczny sposób zmniejszyć jej wymiar. Liczba poszkodowanych oraz wysokość strat wynikających z niewypłacalności GetBack w ocenie NIK byłyby znacznie mniejsze, gdyby KNF skrupulatnie i prawidłowo wywiązywał się ze swoich obowiązków regulacyjno-kontrolnych.

 

Zignorowane sygnały ostrzegawcze

GetBack uzyskał od KNF pozwolenie na działanie na rynku windykacyjnym we wrześniu 2012 r. Wg Najwyższej Izby Kontroli, KNF otrzymał pierwsze sygnały ostrzegawcze w kwestii nieprawidłowości w GetBack już w 2014 r., kiedy przewodniczącym Komisji był jeszcze Andrzej Jakubiak. Wówczas biegły rewident analizujący sprawozdanie finansowe spółki zwrócił uwagę na niepewność danych finansowych dotyczących wartości pakietów wierzytelności spółki. Mimo tego, KNF nie zdecydował się na przeprowadzenie żadnej szczegółowej kontroli w GetBack, ograniczając się jedynie do sprawdzania danych, co trwało aż do lutego 2018 r., na niedługo przed pamiętnym zawieszeniem obrotu akcjami w kwietniu, kiedy było już za późno na uratowanie pechowych obligatariuszy spółki. Swoista taryfa ulgowa wobec GetBack, wynikająca z zaniedbań, miała jednak swoje apogeum za kadencji Marka Chrzanowskiego, który był przewodniczącym KNF od października 2016 r.

NIK zwraca uwagę na fakt, że Komisja w zasadzie zignorowała list od anonimowego sygnalisty otrzymany 30 listopada 2017 r. Zawierał on informacje na temat działalności m.in. GetBack, opisując ryzyko związane z działalnością windykacyjną spółki (dotyczące głównie relacji długu do wartości portfela wierzytelności) i porównując ją do schematu piramidy finansowej. KNF nie przejął się listem od sygnalisty, decydując się na przeprowadzenie kontroli w GetBack dopiero w lutym 2018 r., kiedy o pogarszającej się sytuacji finansowej windykatora było już naprawdę głośno. NIK przyznaje także, że KNF mimowolnie przyczynił się do zwiększenia wiarygodności GetBack w oczach obligatariuszy. Chodzi o prospekt emisyjny obligacji korporacyjnych GetBack z 2017 r. - zgodnie z prawem, został on złożony w KNF w celu sprawdzenia kompletności wszystkich wymaganych dokumentów. Komisja w żaden sposób nie oceniła rzetelności złożonych dokumentów. Mimo tego, GetBack informował potencjalnych inwestorów o tym, że prospekt emisyjny obligacji został zatwierdzony przez KNF, co było nieprawdą. Komisja przeoczyła ten fakt, nieświadomie uwiarygadniając ofertę GetBacku w oczach obligatariuszy, jak zauważa NIK.

 

Afery mogłoby nie być?

Reklama

Wnioski zawarte w raporcie NIK są mało optymistyczne i wskazują na istotną skalę zaniedbań ze strony Komisji Nadzoru Finansowego. Gdyby KNF z odpowiednią skrupulatnością przeanalizował m.in. sprawozdanie finansowe GetBack za trzeci kwartał 2017 r., z łatwością dostrzegłby nieprawidłowości związane z naruszeniem obowiązków informacyjnych przez spółkę windykacyjną, o których alarmowali nawet obserwatorzy rynku i dziennikarze. Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie twierdzi, że gdyby KNF wówczas podjął odpowiednie kroki regulacyjne, najprawdopodobniej doszłoby do zawieszenia sprzedaży obligacji korporacyjnych GetBack w ofertach publicznej i prywatnej. Wiązałoby się to wówczas z ograniczeniem wartości emisji osławionych obligacji do ok. 660 mln złotych. Mimo, że wciąż jest to imponująca kwota, to stanowiłoby to jedynie niewiele ponad 20% wartości emisji obligacji GetBack, wynoszącej finalnie ponad 3,4 mld złotych. Co za tym idzie, gdyby KNF w prawidłowy sposób wywiązał się ze swoich obowiązków kontrolnych i podjął odpowiednie kroki regulacyjne, liczba osób poszkodowanych, jak i sama strata w wyniku tzw. afery GetBack mogłyby być znacznie niższe.

Zarzuty NIK nie kończą się jednak na samym wypunktowaniu zaniedbań, jakich KNF dopuścił się podczas kontroli GetBacku. Raport poświęca również sporo uwagi kwestii oferowania obligacji GetBack przez kolejna spółkę nadzorowaną przez KNF, jaką był Idea Bank. Należący do podupadającego „Imperium Leszka Czarneckiego” Idea Bank był jednym z głównych podmiotów sprzedających obligacje GetBack w ofercie publicznej. Co istotne, bank nie miał jakichkolwiek zezwoleń na prowadzenie sprzedaży obligacji korporacyjnych i doradztwa finansowego w tym zakresie, nie posiadając licencji agenta firmy inwestycyjnej. Mimo tak rażącego nadużycia na dużą skalę, KNF rozpoczęła kontrolę w Idea Banku dopiero w kwietniu zeszłego roku, już po wybuchu afery i ujawnieniu niewypłacalności GetBack. Wnioski z kontroli przeprowadzonej w banku zostały zaś opublikowane w listopadzie, wówczas też KNF wpisał Idea Bank na listę ostrzeżeń publicznych, w związku z opisanymi nieprawidłowościami. Wszystko to jednak juz po fakcie - NIK w swoim raporcie zauważa, że Komisja, odpowiednio dysponując swoimi narzędziami kontrolnymi, powinna wykryć nieprawidłowości przy oferowaniu obligacji GetBack przez Idea Bank znacznie wcześniej, przynajmniej w listopadzie 2017 r. Gdyby bank znalazł się na liście ostrzeżeń jeszcze w 2017 r., być może udałoby się ostrzec przed nabyciem obligacji GetBack wielu obecnych poszkodowanych.

URL Artykułu

 

Skuteczny po fakcie

Najwyższa Izba Kontroli zwraca jednak uwagę, że działania KNF były skuteczne i zdecydowane już po wybuchu afery GetBack. Jednym z przykładów jest zawieszenie obrotu akcjami spółki 16 kwietnia zeszłego roku, czyli w ten sam dzień, w którym GetBack opublikował wprowadzający w błąd komunikat o negocjacjach z PKO BP i Polskim Funduszem Rozwoju w sprawie finansowania w wysokości do 250 mln złotych. Pozytywnie oceniane jest również postępowanie wobec Idea Banku, z jednym istotnym zastrzeżeniem - wszystkie te działania powinny rozpocząć się wcześniej. Być może wówczas straty poniesione w wyniku niewypłacalności GetBack nie wyniosłyby 2,6 mld złotych i nie objęłyby ponad 9 tys. osób oraz 178 instytucji.

URL Artykułu

Reklama

 

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Reklama
Reklama