Głównym argumentem będzie fakt, że RPP nie patrzy tylko na dziś, ale wie też (w oparciu o prognozy), jak może wyglądać jutro - marzec i kwiecień będą miesiącami z dołkami inflacji, później zacznie ona ponownie rosnąć. Niepewności, które podkreślała RPP po lutowym posiedzeniu dot. decyzji administracyjnych (tarcze antyinflacyjne), nie rozwiały się, poza tym nie ukrywajmy - Rada wyraźnie "zajastrzębiła" się od października. Nie jest to tylko nasze zdanie, tak wskazuje też najnowszy jastrzębiomierz (jest to więc zdanie szerszego grona ankietowanych przez PAP ekonomistów).
Co jeszcze nas dzisiaj czeka? Spoza kraju poznamy między innymi sprzedaż detaliczną ze strefy euro za styczeń. Z amerykańskiej gospodarki spłynie z kolei raport ADP, raport nt. liczby wakatów za styczeń oraz wieczorem Beżowa Księga Fed.
Warto również zwrócić uwagę na wystąpienie Powella przed Komisją ds. Usług Finansowych Izby Reprezentantów. Wraz ze startem wystąpienia szefa Fed poznamy też decyzję ws. stóp procentowych z Kanady, gdzie jednak nie są oczekiwane żadne zmiany.
Zobacz także: Złoty (PLN) zamarł przed posiedzeniem RPP i konferencją Glapińskiego. Szykuje się do dużego skoku?
USA: kontynuacja słabszych danych
W ostatnim czasie mamy wrażenie, że w zasadzie niepostrzeżenie w amerykańskiej gospodarce zaczyna postępować pogorszenie w danych makro. Nie były to aż tak znaczące odczyty, przynajmniej do tej pory, niemniej zaczynają one wysyłać pewne ostrzegawcze sygnały. Moment ich pojawienia się też nie jest bez przyczyny – zbliżamy się bowiem do inicjacji cyklu obniżek stóp procentowych przez Fed. To między innymi od danych ze sfery realnej zależeć będzie jak szybko pierwszy ruch takiego cyklu zostanie poczyniony.
Wczoraj kolejnym kamyczkiem do ogródka słabszych danych był usługowy indeks ISM, który obniżył się w lutym do 52,5 wobec 53,4 miesiąc wcześniej. Jednocześnie dane okazały się słabsze od oczekiwań. W szczegółach uwagę przyciągają przede wszystkim dane związane z inflacją i rynkiem pracy. W obydwu przypadkach zanotowaliśmy spadki. Subindeks zatrudnienia obniżył się do 48 z 50,5, a subindeks opisujący ceny spadł do 58,6 z 64 w styczniu.
W przypadku zatrudnienia można zobaczyć, że trend od pewnego czasu jest nieubłagany i to zarówno jeśli chodzi i usługi jak i przemysł. Dane te spinają się z malejącą dynamiką wzrostu zatrudnienia, choć do spadku zatrudnienia droga wydaje się daleka (warto jednak mieć z tyłu głowy, iż pogorszenie na tym polu może przyjść znienacka). W cenach też w zasadzie wielkiego przełomu nie ma. Mianowicie, to raczej styczeń był pewną aberracją w trendzie spadkowym. Presja cen w usługach, mierzona tym wskaźnikiem, maleje, co powinna cieszyć Fed.
Lekką poprawę ujrzeliśmy w przypadku nowych zamówień, niemniej tutaj także nie możemy mówić o żadnym przełomie, tym bardziej że spory spadek zaliczył komponent opisujący zamówienia eksportowe. Popyt krajowy faktycznie może być więc słabszy niż się to wydaje, o czym świadczyć może też spory spadek w przypadku importu.