Inflacja w Polsce powoli zaczyna odpuszczać - a przynajmniej tak wynika z prognoz ekonomistów i polityków. Do jakiego poziomu spadnie dynamika cen w kwietniu i czy to oznacza, że już niedługo będzie taniej?
Na skróty:
- Już w piątek poznamy szacunkowy odczyt inflacji w Polsce za kwiecień
- Analitycy spodziewają się kolejnego spadku dynamiki cen w skali roku
- Prognozy zakładają odczyt poniżej 15% w skali roku
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej FXMAG
Teraz już tylko z górki?
W najbliższy piątek poznamy tzw. szybki odczyt inflacji konsumenckiej w Polsce za kwiecień. Oczekiwania analityków są dość jednoznaczne - kwiecień będzie kolejnym miesiącem spadku rocznej dynamiki inflacji nad Wisłą. Wskaźnik CPI ma spaść do poziomu poniżej 15% w skali roku, zaś rynkowy konsensus analityków czołowych banków zakłada odczyt na poziomie 14,8% w porównaniu do kwietnia zeszłego roku. Realizacja takiego scenariusza oznaczałaby spadek rocznej dynamiki cen konsumpcyjnych w Polsce do najniższego poziomu od maja zeszłego roku (kiedy wskaźnik CPI wyniósł 13,9% w ujęciu rocznym).
Spadkom rocznej dynamiki inflacji w kwietniu będzie sprzyjała wysoka baza statystyczna z zeszłego roku, podobnie jak miało to miejsce w przypadku odczytów inflacji za poprzedni miesiąc. W kwietniu 2022 roku inflacja konsumencka wynosiła bowiem 12,4% w skali roku i jednocześnie wzrosła o równe 2% wobec marca zeszłego roku.
Oprócz tego do dalszego hamowania inflacji w skali roku mają przyczynić się spadki cen paliw i energii w porównaniu do kwietnia zeszłego roku, kiedy rynki surowcowe znajdowały się pod presją ataku Rosji na Ukrainę.
Mimo tego, że inflacja w ujęciu rocznym w kwietniu bez wątpienia spadnie, nie oznacza to w żadnym wypadku, że ceny w sklepach i lokalach usługowych zaczną hamować, ani tym bardziej spadać. Miesięczna dynamika wzrostu cen najprawdopodobniej będzie niższa niż w marcu, mowa jednak o inflacji w ujęciu miesięcznej oscylującej wokół 1% - odczyt m/m na poziomie zauważalnie niższym od tego z poprzednich miesięcy (niższym od 1% m/m) będzie można uznać za optymistyczny. Dla przypomnienia - dynamika inflacji w skali miesięcznej wyniosła w marcu 1,1%, zaś w lutym było to 1,2% m/m.
Warto mieć świadomość tego, że dopiero regularne odczyty inflacji w ujęciu miesięcznym, które okażą się ujemne lub bliskie zeru będą oznaczać realną dezinflację.
Warto kolejny raz powtórzyć, to że inflacja spada, nie znaczy, że ceny spadają.
— Rafał Mundry (@RafalMundry) April 25, 2023
One wciąż rosną, TYLKO ROSNĄ WOLNIEJ niż w poprzednich miesiącach pic.twitter.com/8sdeWuXHSd
Długa droga do celu
Prezes NBP Adam Glapiński wielokrotnie powtarzał, że od połowy pierwszego kwartału roczna dynamika inflacji w Polsce zacznie systematycznie spadać, osiągając jednocyfrowe wartości już w ostatnim kwartale 2023 roku. Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda niedawno stwierdził, że po kwietniu inflacja w skali roku w Polsce będzie spadała w tempie 1 pkt. procentowego każdego kolejnego miesiąca. Oznaczałoby to, że roczna dynamika inflacji osiągnęłaby jednocyfrową wartość już we wrześniu tego roku, a w grudniu byłaby niższa od 7%. Nieco mniej optymistyczni od polityków są ekonomiści, którzy również zakładają spadek tempa inflacji w ujęciu rocznym, jednak zauważalnie wolniejszy - rynkowy konsensus (średnia oczekiwań analityków) spodziewa się rocznej dynamiki cen w okolicach 10% na koniec 2023 roku.
O tym, że w kolejnych miesiącach presja inflacyjna będzie słabła świadczą także odczyty inflacji producentów, określane przez GUS jako ceny produkcji sprzedanej przemysłu. W marcu wskaźnik PPI (inflacji producentów) spadł do poziomu 10,1% w skali roku, co było odczytem poniżej oczekiwań (11% w ujęciu rocznym), a także najniższym wynikiem pod sierpnia 2021 roku. To jednak nie wszystko, bo ceny produkcji sprzedanej przemysłu w ujęciu rocznym po raz pierwszy od dokładnie dwóch lat rosły wolniej niż dynamika inflacji konsumenckiej r/r. Inflacja producentów jest postrzegana jako swego rodzaju wskaźnik wyprzedzający dla trendów inflacji konsumenckiej, zgodnie z zasadą, że ceny szybciej zmieniają się w fabrykach, a dopiero z pewnym opóźnieniem w sklepach. Mocne hamowanie dynamiki inflacji producentów i odczyty niższe od wskaźnika CPI z tego samego okresu są więc sygnałem tego, że dynamika cen w kolejnych miesiącach będzie spadać.
To jednak nie oznacza, że droga do celu inflacyjnego NBP, który wynosi 2,5% w skali roku z odchyleniem 1 pp. w górę i dół, będzie łatwa. Ekonomiści Narodowego Banku Polskiego zakładają, że cel inflacyjny może zostać osiągnięty na przełomie 2024 i 2025 roku. Nieco mniej optymistyczni są analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego, którzy twierdzą - za Międzynarodowym Funduszem Walutowym - że osiągnięcie górnych widełek celu inflacyjnego NBP (nie więcej niż 3,5% r/r) będzie możliwe nie wcześniej niż w 2026 roku, ze względu na powszechność podwyżek cen w każdej kategorii produktów i usług.
Drożyzna rozlana po całej gospodarce
O ile inflacja producentów i podstawowy wskaźnik CPI rzeczywiście wchodzą w trend spadkowy, o tyle inflacja bazowa (liczona z wyłączniem cen żywności i energii) wcale nie chce spadać, a wręcz bije kolejne historyczne odczyty. W marcu wskaźnik Core CPI publikowany przez NBP wyniósł 12,3% w skali roku i aż 1,3% w ujęciu miesięcznym. Był to czternasty z rzędu rekordowy odczyt tego wskaźnika. Co więcej, inflacja bazowa w kwietniu najprawdopodobniej również pójdzie w górę, choć jej odczyt nie powinien przekroczyć 12,5% w skali roku. W kolejnych miesiącach możliwe są już jednak spadki rocznej dynamiki inflacji z wyłączniem cen żywności i energii. Dlaczego inflacja bazowa wciąż bije nowe rekordy? Gdy Core CPI rośnie mimo jednocześnie słabnącej dynamice inflacji konsumenckiej oznacza to, że czynniki, które wcześniej „ciągnęły” inflację w górę (szczególnie ceny energii i paliw) napędziły presję inflacyjną również w innych kategoriach dóbr i usług. Inaczej mówiąc, doprowadziły do tego, że z czasem inflacja „rozlała się” również na inne kategorie dóbr i usług, co jest nieuniknione w okresach silnie drożejących paliw i energii. Rosnąca inflacja bazowa to także jasny sygnał, że popyt konsumpcyjny jest wysoki i utrzymuje się, mimo dotychczasowych jedenastu podwyżek stóp procentowych NBP (do 6,75% stopy referencyjnej).
Spadki, ale słabsze od oczekiwań
Wspominając o trendzie spadkowym inflacji w Polsce na dobrą sprawę możemy mówić dopiero o jego początku. Nie wolno bowiem zapominać o tym, że szczyt inflacji został wyznaczony zaledwie w lutym, kiedy dynamika cen wyniosła 18,4% w skali roku. W marcu inflacja konsumencka wyniosła 16,1% w ujęciu rocznym i 1,1% w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Mimo, że marcowy odczyt rzeczywiście wpisał się w prognozy „odpuszczającej inflacji”, to dynamika cen i tak okazała się zauważalnie wyższa od rynkowych oczekiwań - analitycy spodziewali się bowiem odczytu na poziomie 15,8% r/r w marcu.
Bez wątpienia do największych wzrostów wskaźnika CPI przyczynił się jego główny komponent, czyli żywność i napoje bezalkoholowe. Ceny w tej kategorii produktów rosły w marcu o 24% w skali roku i aż o 2,2% w porównaniu do lutego. Nośniki energii podrożały w marcu o 26% w porównaniu do zeszłego roku i jednocześnie zanotowały spadek cen w porównaniu do lutego o 0,6%. Ceny paliw w marcu spadły o 0,2% w porównaniu do zeszłego roku i jednocześnie były tańsze o 1,8% niż w lutym. Największe spadki cen zanotował LPG, który był o 8,5% tańszy niż rok temu (i jednocześnie droższy o 0,4% w porównaniu do lutego). Benzyna podrożała o 2,6% w skali roku i o 0,1% w ujęciu miesięcznym, zaś olej napędowy zanotował spadek cen o 1,8% w ujęciu rocznym i aż o 5,8% w porównaniu do lutego.
Ze względu na wysoką bazę z zeszłego roku i szoki cenowe na rynku surowców energetycznych to właśnie paliwa w marcu były jedyną kategorią koszyka inflacyjnego, która zanotowała spadek zarówno w ujęciu miesięcznym, jak i rocznym.