Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Eugeniusz "Siczka" Olejarczyk: nie wybieram się na emeryturę, zamierzam grać jeszcze długo (wywiad)

|
selectedselectedselected
Eugeniusz "Siczka" Olejarczyk: nie wybieram się na emeryturę, zamierzam grać jeszcze długo (wywiad)
źródło własne
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

PAP: Co kształtowało twoją wrażliwość muzyczną na samym początku, czego słuchałeś mając 12-14 lat?

Eugeniusz Olejarczyk "Siczka": Na początku podstawówki był Breakout i Niemen. Mój starszy brat kupował płyty analogowe i słuchaliśmy ich na starym gramofonie monofonicznym. Pamiętam, że ten sprzęt strasznie niszczył płyty. Jako 12-latek, gdy w 1973 roku spędzałem wakacje w Bielsku-Białej, po raz pierwszy usłyszałem Black Sabbath, utwór "Paranoid". Ktoś miał to na pocztówce dźwiękowej i puścił mi. Od tamtego czasu jestem zagorzałym fanem tego zespołu, zakochałem się w wokalu Ozziego Osbourne’a. Później słuchałem glam rocka różnych zespołów i wykonawców m.in. Sweet, Gary Glitter, niektórych kawałków Suzi Quatro. Największe wrażenie wywarł na mnie jednak Slade, mieli niesamowity wokal. Lubię kapele z charakterystycznym wokalem. Dalej to Deep Purple, ich pierwsze płyty. Na początku Led Zeppelin był trochę trudny dla mnie, ale z czasem coraz bardziej zaczęło mi to wchodzić. Słuchałem jeszcze Pink Floyd, Wishbone Ash i masy podobnych rzeczy.

PAP: Czy ktoś w twojej rodzinie zajmował się muzyką – rodzice, dziadkowie, pradziadkowie? Czy miałeś po kim odziedziczyć talent?

Reklama

E.O.: Nie mieliśmy żadnych korzeni muzycznych. Dopiero mój brat grający na gitarze zaczął mnie tego uczyć.

PAP: Gdy miałeś 16 lat, w 1977 r. założyliście z kolegami zespół KSU. Jak to się stało, że powstała ta grupa? Co kierowało tobą, aby słuchanie muzyki zamienić na jej tworzenie?

E.O.: W 1977 roku wpadliśmy na pomysł wspólnego muzykowania. Zespołowi nadaliśmy nazwę w 1978 roku, kiedy zmieniano rejestracje samochodów. Byliśmy grupą kolegów i przyjaciół, każdy słuchał podobnej muzyki. Bohun – pierwszy wokalista – znalazł gdzieś w radiu, na falach średnich czy krótkich, stację, gdzie puszczano punkowe kapele i zaczął to nagrywać. Kiedyś, przy piwku, Bohun zaproponował – może założymy zespół.

Reklama

Ja grałem już trochę na gitarze, Ptyś na pianinie, reszta nie potrafiła grać na niczym, ale mieli chęci, aby szybko się nauczyć. Problem stanowiły bębny – nie mieliśmy ani instrumentu, ani perkusisty. Kupiliśmy po pewnym czasie jakieś marne bębny, szmelc straszny, a gry na nich podjął się mój sąsiad Burek. Grał nie najlepiej, musieliśmy szukać kogoś innego. Znaleźliśmy Bogusia Tutaka, który ćwiczył na pudełkach, ale jego ojciec był perkusistą, więc miał styczność z tym instrumentem. Boguś grał z nam wiele lat.

W międzyczasie poznaliśmy Mirka Wesołkina – multiinstrumentalistę, który grał na gitarze, bębnach, na wszystkim. On uczył nas grać covery, np. Led Zeppelin, Black Sabbath, to było większe wyzwanie niż granie punka.

PAP: Uznawany jesteś w Polsce za ikonę punk rocka, ale nie masz zbyt dobrego zdania o tej muzyce.

Reklama

E.O.: Gdy pojawił się punk rock to były dwa, trzy dźwięki grane w koło, do tego perkusja nadająca rytm. Wkurzało mnie, że w tej muzyce niewiele się dzieje, że jest o wiele prostsza niż to, czego słuchałem do tej pory. Wychowałem się na Black Sabbath i innych czołowych kapelach przełomu lat 60. i 70., a miałem grać: łupta, łupta, łupta. Nie bardzo mnie ciągnęło do tej muzyki. Niewielu kapel punkowych lubiłem słuchać, były to: Sex Pistols, UK Subs, Wire, Dead Kennedys.

PAP: Jak to się więc stało, że zostałeś gwiazdą polskiego punk rocka?

E.O.: Chłopaki z zespołu ciągnęli do punk rocka, więc jako członek kapeli musiałem zacząć to grać. Początkowo graliśmy covery, ale na początku lat 80. zacząłem już komponować własne numery. To wtedy powstała większość utworów na pierwszą płytę.

Reklama

PAP: Piosenki z pierwszej płyty KSU są bardzo specyficzne, czuć w nich indywidualizm twórców – muzyki i tekstów. Czy miejsce waszego zamieszkania – Ustrzyki Dolne w Bieszczadach – miały wpływ na muzyczny charakter zespołu?

E.O.: Oczywiście, Bieszczady były naszym życiem. Słowa piosenek pisał Maciek Augustyn, brat Bohuna. Napisał najlepsze teksty, jakie mamy w KSU. To jest gość po studiach historycznych, pasjonujący się tym, co działo się przez wieki w Bieszczadach. Ma na ten temat ogromną wiedzę.

PAP: Jesteście na scenie od 46 lat. Historia zespołu KSU jest dobrze znana, powstało o tym wiele artykułów, książek czy filmów dokumentalnych z twoim wypowiedziami. Zapytam o coś, czego nie mogłem odnaleźć w tych materiałach – jak z perspektywy ponad 40 lat osobiście patrzysz na tę historię? Czy pojawiają się jakieś refleksje? Co było dobre, a co było złe?

Reklama

E.O.: Moim zdaniem najgorsze było to, że dużą część życia przechlałem i przebalowałem. Do pięćdziesiątki prowadziłem hulaszcze życie i bardzo dużo piłem. Zmarnowałem dużo czasu, w którym mogłem stworzyć wiele dodatkowych płyt. Na początku często jeździliśmy na koncerty już zdrowo nawaleni, tak, że nie byliśmy prawie w stanie grać. Pamiętam, jak graliśmy kiedyś koncert w Stodole w Warszawie, to trzy raz zaczynaliśmy numer, tacy byliśmy pijani. A na drugi dzień w radiu Trójka pojawiła się recenzja, że to był znakomity koncert. Takie były czasy, ciągnęła się za nami legenda punk rocka. Dzisiaj jakbym tak wyszedł na scenę to byłby pewnie ostatni koncert.

PAP: Gdybyś musiał szybko, tak jak czasami wymuszają psycholodzy, odpowiedzieć na pytanie – czym było w twoim życiu KSU? Jakie uczucia pojawiają się w tobie jako pierwsze?

E.O.: To jest bardzo trudne pytanie, nigdy o tym nie myślałem. Na pewno jest to przyjemność z grania. Drugie to spotkania z publicznością po koncertach. Bardzo to lubię, zwłaszcza w ostatnich latach.

Reklama

PAP: Na koncertach punkowych publiczność to w większości ludzie po czterdziestce. Dlaczego – twoim zdaniem – młodzież nie chce ekspresji i prawdy, jaką niesie ta muzyka? Punk w waszym wydaniu to przecież wolność.

E.O.: Dusze młodych przejął hip hop. Chociaż nie jest tak, że młodzi nie słuchają muzyki rockowej. Bardzo często na koncertach widzę młode osoby, nastolatków. Niektórzy poznali naszą muzykę dzięki swoim rodzicom i wspólnie przychodzą na koncerty. Dzisiaj czasy są inne, niż wtedy, kiedy my dorastaliśmy. Współczesna młodzież nie dostała w du.. tak jak my w latach 70. czy 80., kiedy nie mieliśmy nic. Zachodnia gitara to było marzenie. Oni urodzili się w wolnym kraju, mogą jeździć za granicę, mają wszystko w zasięgu ręki.

PAP: Myślałeś może, aby stworzyć coś dla młodych słuchaczy?

Reklama

E.O.: Nie wiem, jaka ta muzyka musiałaby być, aby trafiła w ich gust. Poza tym nigdy nie robiłem muzyki pod wpływem jakiejś mody czy trendów. Tworzę inaczej – siadam, biorę gitarę i komponuję, co mi w duszy gra. Nie myślę o muzyce, że to punk, metal czy coś innego. Tworzę własną muzykę, jaka przychodzi mi do głowy.

PAP: Kiedy zdobyłeś dobry sprzęt muzyczny – wzmacniacz, pierwszą profesjonalną gitarę elektryczna?

E.O.: Pieca (wzmacniacza – PAP) nie miałem przez wiele lat. Pierwszą profesjonalną gitarę zdobyłem na krótko po nagraniu pierwszej płyty w 1988 roku. Nawiasem mówiąc gram na niej do dziś. Kupiłem też w Stanach Gibsona SG, ale nie podobało mi się jego brzmienie i lutnik musiał w niej wymienić przystawki. Niewiele to jednak pomogło, więc wróciłem do starej, sprawdzonej gitary. Zamówiłem też u lutnika gitarę półbarytonową, bo gram teraz niskie dźwięki. Jeśli chodzi o wzmacniacze, to z tych lepszych jednym z pierwszych był sprzęt firmy Laboga, później miałem Mesę, której jestem wierny.

Reklama

PAP: Większość zespołów, o tak długiej historii jak wasza, gra dziś głównie tylko stare kawałki, dobre, ale mimo wszystko znane i ograne. KSU pod twoim kierownictwem rozwija się i tworzy nowe muzyczne byty. Powiększyłeś skład, tworzysz utwory w innych stylach, niż bazowy dla was punk rock.

E.O.: Tak, KSU rozwija się muzycznie. Co ciekawe, publiczności się to podoba. Część starych fanów odeszła, mając nam za złe sprzeniewierzenie się ortodoksyjnemu punkowi, ale za to przybyło nam dużo więcej nowych słuchaczy, którym obecny eklektyzm stylu KSU podoba się. Nie zrezygnowaliśmy z punka, gramy na koncertach stare kawałki, ale obok nich pojawiają się nowe utwory, w innych stylach. Obecnie podstawowy skład KSU to osiem osób, zaś rozszerzony tworzy jedenastu muzyków. Mamy lirę korbową, harfę, wiolonczelę, skrzypce, cymbały strunowe, konga, różne flety. Na dużych plenerowych imprezach gramy właśnie w tym większym składzie. Klubowe koncerty są bardziej rockowe.

PAP: Kiedy pojawił się pomysł na duży skład, tak bogaty instrumentalnie?

Reklama

E.O.: Te instrumenty zawsze mi się podobały. W Sanoku istniał zespół folkowo-etniczny Orkiestra Jednej Góry Matragona. W 2014 roku poznałem Konrada, który grał w Matragonie i tak się zaczęło. W 2015 roku na stadionie w Ustrzykach zagraliśmy pierwszy koncert w dużym składzie. Spontanicznie, bez prób. Wyszło fajnie i tak już gramy do dziś.

PAP: Czym dla ciebie jest muzyka z perspektywy 46 lat działalności scenicznej? Czy to sposób na zarabianie pieniędzy? Czy pasja życia?

E.O.: To moja pasja życiowa. Z zarabianiem kasy miało to niewiele wspólnego. Jeszcze 20 lat temu dostawaliśmy po 100 – 200 zł za koncert. Żartowaliśmy, że podczas wyjazdów najlepiej zarabiał kierowca. Z Ustrzyk wszędzie mieliśmy daleko, a on liczył od kilometra (śmiech). Dopiero od kilkunastu lat żyję z grania – koncertów i płyt.

Reklama

PAP: Jak przebiega twój proces twórczy – siadasz do komponowania jak "rzemieślnik", tworząc nowe utwory, czy potrzebujesz weny lub jakieś innej niezdefiniowanej siły z kosmosu?

E.O.: Nie potrafię pracować jak "rzemieślnik", próbowałem – siadałem i gów… wychodziło. Potrzebuję natchnienia, jak przyjdzie to w dzień komponuję nawet trzy utwory. Tak było na przykład z "Pod prąd", "Martwym rokiem" i jeszcze jednym numerem, które napisałem w jeden dzień. Jak nie mam natchnienia to tygodniami nic nie powstaje.

PAP: W piątek ukazuje się reedycja albumu KSU "Nasze słowa". Co możesz o tym powiedzieć?

Reklama

E.O.: To jest ciekawa płyta, po raz pierwszy wydaliśmy utwory z tekstami Rafała Rękosiewicza. Jest ich na tej płycie, o ile dobrze pamiętam, aż 9. Na reedycji tej płyty znajdują się także 3 utwory bonusowe. "Frustracje" i "King Kong" były wcześniej wydane tylko na kasecie, a "Igła i mak" została teraz nagrana z refrenem, którego nie było w poprzedniej wersji. Wznawiane płyty oferują lepszą jakość dźwięku, dzięki nowym technologiom. Jest też duże zapotrzebowanie na rynku na analogi. Ludzie wracają do czarnych płyt. W przygotowaniu są kolejne reedycje naszych płyt.

PAP: Grasz 46 lat na scenie, czy myślisz o emeryturze?

E.O.: W ogóle o tym nie myślę, nie czuje się jeszcze zmęczony. Zamierzam grać jeszcze długo.

Reklama

Rozmawiał: Tomasz Szczerbicki

---

Zespół KSU powstał w 1978 r. w Ustrzykach Dolnych, założony przez czterech nastolatków: Bogdana "Bohuna" Augustyna, Lecha "Plastra" Tomkowa, Eugeniusza "Siczkę" Olejarczyka i Wojciecha "Ptysia" Bodurkiewicza. Początkowo muzycy z Bieszczad grali covery zagranicznych wykonawców, m.in. Black Sabbath, Deep Purple, Led Zeppelin, szybko jednak zaczęli tworzyć własne punkrockowe utwory. Pierwszym ich dużym sukcesem był występ w 1980 r. na Ogólnopolskim Festiwalu Zespołów Rockowych Nowej Fali w Kołobrzegu. W latach 80. KSU stało się w Polsce bardzo znanym zespołem, choć ich pierwsza płyta została wydana dopiero w 1988 r. Ogółem grupa wydała 11 płyt. KSU koncertuje do dziś, z pierwszego składu w zespole obecnie gra tylko Eugeniusz "Siczka" Olejarczyk. 27 września trafi do kin film "Idź pod prąd", opowiadający historię zespołu KSU i Eugeniusza "Siczki" Olejarczyka.(PAP)

Reklama

Autor: Tomasz Szczerbicki

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


PAP null

PAP

Polska Agencja Prasowa Spółka Akcyjna – publiczna agencja prasowa, jedyna państwowa agencja informacyjna w Polsce. Zgodnie ze statutem do jej zadań należy uzyskiwanie i przekazywanie odbiorcom rzetelnych, obiektywnych i wszechstronnych informacji z kraju i z zagranicy. Agencja jest także zobowiązana do upowszechniania stanowiska Sejmu, Senatu, Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i Rady Ministrów, a także umożliwia innym naczelnym organom państwa prezentowanie swoich stanowisk w ważnych sprawach państwowych.


Reklama
Reklama