Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Zawiła historia upadku GetBacka

|
selectedselectedselected
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Zadziwiające jest to, jak GetBack w ciągu zaledwie pięciu lat przegonił konkurencję, która budowała swoją potęgę znacznie dłużej. Mimo coraz gorszej sytuacji, jeszcze w tym roku spółka odebrała nagrodę od GPW, aby chwilę później zmagać się z długiem zaciągniętym u obligatariuszy na wartość ponad 2 mld zł i organami państwowymi, które dobierają się jej do skóry. Warto poznać całą historię wzlotu i upadku spółki.

 

Ojciec sukcesu

Początki GetBacku to czas, kiedy nad raczkującą spółką czuwał Leszek Czarnecki. Budowanie potęgi spółki windykacyjnej to jednak zasługa Konrada Kąkolewskiego, który od początku swojej kariery zawodowej był związany z tematyką finansów i firm konsultingowych. Ostatecznie jednak zdecydował się na prowadzenie własnej działalności i przez kilka miesięcy budował firmę transportową. W międzyczasie był aktywny na rynku finansowym, dzięki czemu trafił do grupy Leszka Czarneckiego (Getin Holding) i w 2012 pierwszy raz zetknął się z GetBackiem. Spółka powstała zaledwie rok wcześniej, więc nie miała jeszcze zbudowanych silnych fundamentów. Doświadczenie Kąkolewskiego w zarządzaniu przeterminowanymi wierzytelnościami było niewielkie, a specyficzny sektor wymagający dużej ilości kapitału nie ułatwiał zadania.

 

Liczy się innowacyjność

Reklama

W 2012 r. Getin Holding, będący właścicielem GetBacka, zmagał się z problemami finansowymi, co nie pozwoliło na finansowanie działalności windykatora. Kąkolewski znalazł rozwiązanie w finansowaniu pochodzącym od private bankingu, który przekazał kapitał na rozwój spółki. Był to jednak czas, w którym konkurencja już od dawna działała na rynku, więc trzeba było zastosować rozwiązania pozwalająca na zdobycie przewagi. To pozwoliłoby na odbicie klientów, co w efekcie przełożyły się na dobre wyniki GetBacka. Kąkolewski postanowił zainwestować w innowacyjne rozwiązania, które zwiększą efektywność pracy w call center kontaktujących się z klientami. Spółka skierowała się ku rozwiązaniom informatycznym i szkoleniu pracowników, którzy mieli pełnić funkcję doradców szukających dogodnego rozwiązania, zamiast przedstawicieli handlowych.

 

Zawsze inaczej niż konkurencja

Po zbudowaniu solidnych podstaw dla klientów, władze spółki musiały się zająć ostatnim brakującym elementem modelu biznesowego. Należało ustalić sposób doboru i zakupu portfeli z przeterminowanymi wierzytelnościami, który zapewniał stały dostęp do klientów.  Przebijanie kolejnych ofert składanych na aukcjach przez konkurencyjne firmy, spowodowałoby jednak zmniejszenie lub całkowite wyeliminowanie opłacalności biznesu. Dla tego zdecydowano się na zakup jedynie około 1/3  wierzytelności na aukcjach, a resztę kupowano poza wolnym rynkiem. Wśród konkurencyjnych spółek krążyły opinie, że GetBack działa nieracjonalnie, ponieważ kupuje portfele za wartości większe niż powinien. Jednak kredyty kupowane przez GetBacka zawierały wierzytelności, które były stosunkowo niedawno „przeterminowane”. Była to nowość, ponieważ dotychczas windykacja takich kredytów była przeprowadzana przez banki, a nie poprzez wyspecjalizowane spółki windykacyjne. GetBack znalazł w tym dodatkową korzyść, wliczając utraconą wartość kredytu w koszty uzyskania przychodu. Zadowolone były z tego nawet banki, które pozbywały się problemu i robiły to z dużym zyskiem. Dzięki takiemu rozwiązaniu, wraz z nową techniką zastosowaną w call center, spółka miała już zapewnione grono klientów gwarantujących dochody.

 

Sprawiedliwe obligacje?

Same windykacje należności nie są jednak w stanie zapewnić rentowność biznesu. Aby taką utrzymać, GetBack musiał pozyskać więcej kapitału, a sposobem na to była emisja obligacji korporacyjnych.  Ich łączna wartość wyniosła około 2,3 mld zł, a na ich zakup zdecydowało się ponad 9 200 podmiotów (w większości osoby fizyczne). Były to obligacje dwuletnie z możliwym wcześniejszym wykupieniem po upływie 6 miesięcy. Stopa oprocentowania oferowana przez spółkę wynosiła 6% w przypadku obligacji o oprocentowaniu stałym i 5-14% w przypadku obligacji o zmiennym oprocentowaniu. W przypadku sprzedaży obligacji GetBack pojawia się kilka wątpliwości, które mogą stanowić o nieuczciwych praktykach stosowanych zarówno przez spółkę, jak i przez pośredników, którzy sprzedawali papiery dłużne.

Reklama

Misselling - polega na sprzedaży produktów finansowych, które nie są dostosowane do potrzeb klienta względem ponoszonego ryzyka, czy wysokości wkładu własnego. Duża ilość obligacji GetBacku była sprzedawana przez banki bezpośrednio do indywidualnych klientów, którzy jednak są nastawieni głównie na lokowanie swojego kapitału na lokatach. Te zaś charakteryzują się brakiem ryzyka utraty kapitału. Przy stopach procentowych wynoszących nieco powyżej 0% nie powinno dziwić, że chętnych na inwestycje w obligacje korporacyjne jest coraz więcej. Przeciętnego Kowalskiego udającego się do banku, aby zainwestować niskooprocentowaną w lokatę, łatwo będzie przekonać do zakupu obligacji. W dużej mierze problem stanowi jednak samo podejście do obligacji, których nazwa kojarzy się z bezpieczną w stu procentach lokatą kapitału. Z tej naiwności mogą z łatwością korzystać bankowcy oferujący produkty o realnie wysokim ryzyku inwestycyjnym. W przypadku GatBack, w nieuczciwą praktykę mogą być wplątane instytucje, które uczestniczyły w ich sprzedaży. Argumentem przemawiającym za missellingiem może być w tym przypadku wysokość kosztów, jakie poniósł GetBack w związku z emisją obligacji. Według danych, wynosiły one wartość 6% pozyskanego kapitału, co stanowi o połowę więcej niż w przypadku emisji obligacji innych firm. Może to oznaczać, że instytucje pośredniczące w sprzedaży papierów dłużnych były sowicie wynagrodzone za sprzedaż obligacji, a to mogło prowadzić do naciągania klientów na zakup papierów. Na liście pośredników znajdują się m.in. Lion’s Bank (oddział Idea Bank S.A.), Idea Bank, Bank Handlowy (City Handlowy) i Alior Bank, które sprzedały większość obligacji. Poza nimi w sprzedaż były zaangażowane DM PKO BP, Haitong, Polski Dom Maklerski oraz Michael/Ström.

Ratingi dla GetBack - mogą świadczyć o dopuszczeniu się nieprawidłowości przez agencje ratingowe. W szczególności powinna dziwić ocena wydana przez Standard & Poor’s, która została w tym roku podniesiona do pozytywnej i dopiero 18 kwietnia dokonano umieszczenia GetBacku na liście obserwacyjnej z negatywną perspektywą. Taka sytuacja może nasuwać na myśl sytuację przed wystąpienia kryzysu w 2007 r., gdy największe agencje ratingowe (w tym również S&P) wydawały najwyższe oceny dla obligacji zabezpieczonych kredytami (zwłaszcza subprime). Jak się okazało, takie działania były podejmowane w nieuczciwy sposób, gdy banki „kupowały” oceny ratingowe.

 

Widmo właściciel

Początkowo windykator był częścią grupy Getin, która należy do Leszka Czarneckiego w ponad 50%, następnie został sprzedany do Idea Banku (Leszka Czarneckiego) w 2014 r. Najważniejsza transakcja miała jednak miejsce dwa lata później, gdy GetBacka sprzedano tymczasowo powołanej spółce Emest Investments. Docelowo udziały trafiły do DNLD Holdings S.à r.l., spółki składającej się z 19 podmiotów i utworzonej 31 października 2017 r. Jej właścicielem jest DNLD L.P. zarejestrowana na wyspie Jersey, która nie ujawnia właścicieli podmiotów. W rzeczywistości prowadzi to do sytuacji, gdy tak naprawdę nie wiadomo kto jest większościowym udziałowcem GetBack. Wiele osób wspomina w tym przypadku o Leszku Czarneckim, który mimo teoretycznego zerwania z GetBack był z nim powiązany m.in. przez wierzytelności z Noble Funds TFI wchodzącego w skład grupy kapitałowej Getin Noble Bank oraz przez pośrednictwo Lion’s Bank i Idea Bank  w sprzedaży dużej części obligacji. Przedsiębiorca został zapytany o kwestię GetBacku podczas 22. Konferencji WallStreet. Stwierdził on jednak jasno, że był związany ze spółką do 2016 r. i do tego czasu nie miała ona problemów finansowych, a jej model biznesowy był mniej ryzykowny.

 

Reklama

Wejście na giełdę
Po zwariowanych zmianach udziałowców posiadających akcje GetBack, władze firmy podjęły decyzję o emisji akcji, która miała miejsce w połowie lipca 2007 r. Pierwszego dnia notowań cena akcji wyniosła 18,5 zł, a spółka spotkała się z bardzo pozytywnymi rekomendacjami ze strony domów maklerskich. Zadziwiające są jednak koszty, jakie poniósł GetBack, debiutując na warszawskiej giełdzie. Dzięki IPO udało się mu pozyskać 740 mln zł, a koszty były szacowane na 19-56 mln zł. Gdy jednak przyszło mówić o konkretnych liczbach, prezes Kąkolewski powiedział jedynie, że były one ekstremalnie wysokie. Szacowana wartość kształtuje się na poziomie nawet 10% pozyskanego kapitału (wraz z kosztami prospektu emisyjnego). Debiut na giełdzie okazał się dla spółki sukcesem, który podkreślały dobre wyniki osiągnięte w III kwartale 2017 r. i dalsze pozytywne rekomendacje.

 

Problemy wychodzą z ukrycia

Pierwsze plotki o problemach spółki zaczęły się pojawiać wraz z długotrwałym spadkiem cen akcji. Czarne chmury nad spółką pojawiły się w marcu, gdy prezes Kąkolewski przekazał informację o planowanym pozyskaniu funduszy poprzez kolejną emisję akcji. Do bezpośredniego starcia inwestorów z władzami spółki doszło na WZA 28 marca, na którym podjęto decyzję o emisji 20 mln akcji, jednak nie określono ich ceny. Tego dnia, w ciągu pierwszej godziny handlu na warszawskiej giełdzie cena akcji spadła o 12% i wynosiła 6,4 zł. Przerwane walne zostało wznowione 6 kwietnia, ale trwało zaledwie 15 minut, podczas których podjęto decyzję o ponownym przesunięciu WZA. Próbując ratować sytuację spółki i uspokajając inwestorów, prezes Kąkolewski podał informację o rzekomych rozmowach z PKO BP i PFR dotyczących udzielenia pożyczki w wysokości 250 mln zł. Obie instytucje zaprzeczyły jednak tym informacjom i sprawą zajął się KNF, który skierował wniosek o wstrzymanie obrotu akcjami GetBacku. Kurs został zawieszony 16 kwietnia na poziomie 3,75 zł (niższym o 86% niż cena maksymalna osiągnięta w październiku). Dodatkowo zaufanie inwestorów zostało nadszarpnięte informacją o zgłoszeniu sprawy fałszywego komunikatu do prokuratury oraz zainteresowaniem problemami spółki ze strony Premiera Morawieckiego.

 

Przyszłość wielką niewiadomą

Kolejna odsłona potyczki pomiędzy inwestorami i GetBackiem miała miejsce 17 kwietnia, dzień po wstrzymaniu notowań spółki. Rano pojawiła się informacja o rezygnacji Konrada Kąkolewskiego i dwóch członków zarządu z dotychczas pełnionych funkcji, a obowiązki prezesa przejął szef rady nadzorczej, Kenneth William Maynard. Odmówił on komentowania dotychczasowych wydarzeń dotyczących spółki, aż do czasu dokładnego zapoznania się z jej sytuacją. Podczas WZA podjęto decyzję o kolejnej emisji 50 mln akcji, bez ustalenia ich ceny. Po długim oczekiwaniu, 30 maja ukazała się raport za 2017 r., jednak jeszcze bez opinii audytora. Wykazano w nim stratę operacyjną  w wysokości 1,175 mld zł (za 2016 r. zysk 234,74 mln zł). Dzień wcześniej odbyło się również posiedzenie KNF, które wysunęło oskarżenie manipulowania finansami w GetBacku.

Reklama

 

 

Kalendarium

wrzesień 2012 - zezwolenie KNF na zarządzanie wierzytelnościami funduszy sekurytyzacyjnych

maj 2013 - powstanie Kancelarii Prawnej GetBack

marzec 2014 - rozpoczęcie działalności w Rumunii

Reklama

czerwiec 2014 - zakup 100% akcji GetBack przez Grupę Idea Bank Polska

2015 - zawarcie umów na zarządzanie wierzytelnościami funduszy zewnętrznych z Noble Funds TFI oraz Altus TFI

marzec 2016 - sprzedaż 100% udziałów spółce Emest Investements, a docelowo spółce DNLD Holdings S.à r.l.

lipiec 2017 - debiut spółki na GPW

28 marca 2018 - pierwsze WZA spółki, zakończone przerwaniem obrad

Reklama

6 kwietnia 2018 - wznowienie WZA, przesunięcie obrad

16 kwietnia 2018 - zawieszenie notowań akcji i obligacji spółki

17 kwietnia 2018 - wznowienie WZA, informacja o odejściu Kąkolewskiego i nowym zarządzie

18 kwietnia 2018 - S&P zmienia rating GetBacku

10 maja 2018 - wszczęcie postępowania przez KNF ws. nałożenia na GetBack kary administracyjnej z powodu nieprzekazania do publicznej wiadomości informacji poufnych w zakresie nieprawidłowości w wywiązywaniu się w spłacie zobowiązań wynikających z emisji obligacji.

Reklama

29 maja - KNF wysuwa poważne oskarżenia dotyczące manipulowania finansami.

30 maja - publikacja sprawozdania za 2017 r.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Celestyna Miłoś

Celestyna Miłoś

Studentka UEK w Krakowie. Aktywna uczestniczka rynku kontraktów terminowych, day-traderka. Zainteresowana makroekonomią, behawioralnymi aspektami inwestowania oraz wpływem polityki gospodarczej i międzynarodowych stosunków ekonomicznych na rynek kapitałowy.


Reklama
Reklama