Pobór energii elektrycznej wykorzystywanej do kopania bitcoina (BTC) nie jest na tyle wysoki, aby stanowić realne zagrożenie dla środowiska naturalnego, zaś większość dotychczasowych publikacji naukowych na temat destrukcyjnej w skutkach energochłonności najpopularniejszej kryptowaluty jest przesadzona. Takie wnioski w swoim artykule zawarła dr Katrina Kelly-Pitou z Instytutu Energetyki Uniwersytetu w Pittsburgu.
Czy oznacza to, że wysoki pobór mocy kryptowalut Proof of Work (w tym przede wszystkim bitcoina i ethereum) nie stanowi problemów dla energetyki i ekologii?
Nie bój się energochłonności bitcoina
Dr Katrina Kelly-Pitou w swojej pracy naukowej zajmuje się tematem odnawialnych źródeł energii (takich jak m.in. energia wiatrowa, fotowoltaika), w tym szczególnie przebiegiem procesów tzw. „dekarbonizacji”, czyli przejścia z energii nieodnawialnej, uzyskiwanej ze spalania paliw kopalnych (głównie węgla) na „czystą energię”. Oznacza to, że posiada ona odpowiednie kompetencje naukowe do zabierania głosu w temacie problemów energetycznych BTC, na co zawsze należy zwracać uwagę podczas lektury coraz nowszych tekstów.
Wg autorki artykułu, debata tocząca się wokół poboru energii bitcoina jest zbytnio uproszczona.
Wszystkie nowe technologie - centra danych, komputery, przed nimi zaś samochody, samoloty i pociągi - cechują się początkowo wysokim poziomem poboru energii, a co za tym idzie, również nieefektywnością energetyczną. Z biegiem czasu, prosty rachunek ekonomiczny oraz naturalny cykl rozwoju zmuszają je do redukcji poboru energii i tym samym redukcji kosztów.
Wiele osób zabierających głos w tej sprawie nie do końca rozumie jakie są podstawowe zalety odnawialnych źródeł energii. Dzięki OZE możliwe jest radykalne zwiększenie produkcji energii elektrycznej, bez jednoczesnego wywierania negatywnego wpływu na środowisko.
Bardziej niż na samej kwestii wysokiego poboru prądu pochłanianego przez kopanie bitcoina, powinniśmy skupiać się na tym skąd ta energia pochodzi i w jaki sposób została wyprodukowana.
Pobór prądu sieci BTC
Obecnie, 90% kosztu wydobycia BTC to cena energii elektrycznej, co niesie ze sobą ogromny pobór energii, wynoszący obecnie ponad 73 TWh/y (terawatogodziny na rok), czyli więcej niż wysokorozwinięty kraj, jakim jest Austria. Warto dodać, że pobór energii elektrycznej rośnie proporcjonalnie do wzrostu trudności kopania BTC i hashrate sieci (łącznej mocy obliczeniowej). Tempo wzrostu jest bardzo wysokie - dla porównania, dokładnie rok temu (21 sierpnia 2017 r.) sieć BTC pobierała niewiele ponad 16 TWh/y, zaś pod koniec stycznia 2018 r. już ponad 45 TWh/y. Niestety, autorka artykułu z nieznanych przyczyn podaje zupełnie nieaktualne dane na temat poboru mocy sieci BTC z końca 2017 r. (30 TWh/y)
Autorka podaje również szacunkowe dane dotyczące poboru energii przez instytucje bankowe, który rzekomo wynosi ok. 100 TWh/y, argumentując że BTC nie jest aż tak energochłonny, gdyż to właśnie banki mają większy pobór prądu. Jest to jednak bardzo słaby argument, oparty ponadto na pozamerytorycznych fundamentach, gdyż jest przykładem tzw. whataboutismu („BTC potrzebuje dużo prądu, ale banki jeszcze więcej”). Co więcej, BTC przetwarza obecnie ok. 250 tys. transakcji dziennie, czyli mniej niż średniej wielkości bank, stąd też porównywanie tak marginalnie niewielkiej sieci do ok. 30 tys. instytucji bankowych na świecie może być wręcz argumentem na niekorzyść BTC. Dodatkowo, przytoczone dane są szacunkowe i trudno określić jaki jest rzeczywisty pobór energii przez instytucje bankowe.
Warto pamiętać, że bitcoin w obecnej fazie rozwoju nie jest konkurencją dla banków i terminali płatniczych. Nie do każdej codziennej płatności potrzebujemy zdecentralizowanego środka płatniczego, opartego na rejestrze blockchain.
Szacunkowy pobór mocy energetycznej sieci BTC
Czytaj także: SWIFT przyśpiesza przelewy międzynarodowe w obawie przed bitcoinem
Co napędza bitcoina?
Sam wysoki pobór prądu wykorzystywanego do kopania BTC jest niezaprzeczalnym faktem, jednak należy również zwrócić uwagę na to, jaka energia elektryczna jest wykorzystywana do tego procesu i czy bitcoin rzeczywiście wpływa na zwiększenie emisji gazów cieplarnianych?
Większość kopalni kryptowalut znajduje się na terenie Chin, gdzie elektrownie węglowe dostarczają 60% zapotrzebowania na prąd. Obecnie coraz popularniejsza jest migracja kopalni do lokalizacji zapewniających preferencyjne ceny prądu, w tym m.in. do Ameryki Północnej - Quebec, stanu Waszyngton, czy Nowy Jork, gdzie przeważająca większość energii pochodzi ze źródeł odnawialnych (głównie z hydroelektrowni).
Czytaj także: Kopalnie kryptowalut w stanie Nowy York będą płacić mniej za prąd
Chiny są obecnie największym emitentem gazów cieplarnianych do atmosfery, stąd też największe skupienie kopalni kryptowalut właśnie w tym kraju, którego energetyka oparta jest głównie na węglu, może rzeczywiście być problematyczne. Sytuacja jest jednak zupełnie inna w przypadku wykorzystania „czystej energii” - np. na Islandii, gdzie do kopania wykorzystywana jest wyłącznie energia geotermalna oraz wodna, co oznacza że w tym przypadku mining kryptowalut nie ma negatywnego wpływu na środowisko naturalne.
Nie tylko bitcoin potrzebuje prądu
Nie tylko pobór prądu sieci BTC rośnie - wg obliczeń Amerykańskiego Urzędu Energetycznego w ciągu najbliższych dwóch dekad ogólne zapotrzebowanie na energię elektryczną wzrośnie aż o 28%. Wg autorki, zamiast zastanawiać się nad prądożernością bitcoina, warto zbadać jaki rzeczywisty odsetek kopania odbywa się przy użyciu szkodliwych dla środowiska paliw kopalnych, a także samemu spróbować ograniczyć codzienny pobór prądu.