Dokładnie rok temu, 17 grudnia 2017 r. euforia na rynku kryptowalut sięgnęła zenitu - najstarsza i najpopularniejsza kryptowaluta, jaką jest bitcoin (BTC) osiągnęła wówczas dotychczasowy szczyt swoich notowań, wynoszący ok. 20 tys. dolarów. Kapitalizacja samego BTC rok temu była ponad trzykrotnie wyższa niż wartość całego rynku kryptowalut dziś. Gdy bitcoin znajdował się na szczycie, mało kto zdawał się być przygotowanym na to, co nastąpi w 2018 r., zwłaszcza że wyjątkowo pozytywne nastroje rynkowe podtrzymały wzrosty altcoinów, z których duża część osiągnęła szczytowe wyceny w pierwszej połowie stycznia. Sam bitcoin ma za sobą najgorsze 365 dni w swojej burzliwej, niemal dziesięcioletniej historii. Co stało się z bitcoinem w ciągu ostatniego roku i jak wpłynęło to na oblicze rynku kryptowalut?
Co idzie do góry, musi kiedyś spaść
Rajd Świętego Mikołaja od dawna nie był tak dobitnie dostrzegalny na wykresach, jak na rynku kryptowalut w zeszłym roku. Dokładnie 6 grudnia notowany po ok. 11 500 dolarów bitcoin wzrósł w ciągu doby o ponad 2 tys., zamykając sesję powyżej kursu 13 500 dolarów. Nie był to jednak koniec prezentów od rynku - rynkowa ekstaza zakupów, ostatnio występująca w podobnej formie pod koniec lat 90., doprowadziła kolejnego dnia do wzrostów powyżej 16 600 dolarów. Po kilku dniach odreagowania wzrostów, notowania BTC ponownie rozpoczęły piąć się w górę, finalnie osiągając w niedzielę 17 grudnia szczytową wartość. Ze względu na rozproszony charakter rynku i niezależne notowania na różnych giełdach kryptowalut, ATH (ang. all time high) bitcoina oscyluje w przedziale od 19 tys. do 21 tys. dolarów (pomijając anomalie na giełdach z niską płynnością lub ograniczoną dostępnością). Później było już tylko niżej, przywracając jednak nadzieję na kolejne wzrosty w pierwszym tygodniu stycznia, kiedy BTC powrócił na dwa dni do notowań przekraczających 17 tys. dolarów. Wtedy jednak paliwo do wzrostów ostatecznie się wyczerpało, zaś notowania bitcoina, jak i całego rynku kryptowalut, konsekwentnie spadały, od czasu do czasu dając nadzieję na odwrócenie spadków niewielkimi korektami, które były jednak lokalnymi odreagowaniami postępującej przeceny.
Dziś można już bez obaw powiedzieć, że bitcoin ma za sobą najgorsze 365 dni w historii. Warto jednak zwrócić uwagę na specyfikę tego młodego instrumentu. Ze względu na swoją relatywnie niską kapitalizację i rozproszony charakter notowań, zasadniczo niespotykany w przypadku innych klas aktywów, oraz niemal całkowity brak regulacji, cechuje się on wyjątkowo dużą wolatywnością w ujęciu historycznym.
Pierwszym ośrodkiem obrotu bitcoinem była amatorska giełda New Liberty Standard, na której od 5 października 2009 r. można było zakupić BTC za dolary. Za jednego dolara można było wówczas kupić dokładnie 1309,03 bitcoinów. Koszt został określony na podstawie kosztów wydobycia BTC, który mógł być wtedy kopany za pomocą procesorów CPU nawet na konsumenckich laptopach.
Oznacza to, że określając początkową wycenę BTC z końca 2009 r. na ok. jedną dziesiątą centa (0,001 USD), zaś szczyt z połowy grudnia 2017 r. na 19 500 dolarów, kurs bitcoina w ciągu niewiele ponad ośmiu lat zaliczył wzrost na astronomicznym poziomie 1 949 999 900%, zostawiając daleko w tyle jakikolwiek inny instrument finansowy. Nawet przyjmując obecny kurs, wynoszący ok. 3300 dolarów, za moment odniesienia, łatwo zauważyć że BTC wzrósł od początku swoich notowań o niemal 330 000 000%.
Dlaczego jednak ostatni rok był najgorszym dla BTC w jego krótkiej i burzliwej historii? Dokładnie rok temu, w szczytowym momencie kapitalizacja bitcoina przez krótki czas wynosiła nawet powyżej 320 mld dolarów, obecnie zaś nie przekracza ona 60 mld dolarów, jednocześnie stanowiąc ponad połowę aktualnej wartości całego rynku walut cyfrowych (ok. 105 mld USD), co obrazuje do jakiego spustoszenia doszło w ciągu zaledwie roku. W ciągu 365 dni cena bitcoina spadła o ponad 86%, tracąc ponad 16,5 tys. dolarów na każdym BTC. Co więcej, wciąż brakuje mocnych sygnałów do zakończenia spadków, co może zwiastować pogłębienie trwającego od stycznia trendu spadkowego.
Nie da się jednak ukryć, że bitcoin w przeszłości miał już za sobą głębszą i trwającą znacznie krócej korektę, z której wyszedł zwycięsko, była ona jednak wywołana mocnym czynnikiem fundamentalnym i miała miejsce przy zaangażowaniu nieporównywalnie mniejszego wolumenu handlowego. Chodzi o sytuację związaną z atakiem hakerskim i niewypłacalnością największej w swoim czasie giełdy kryptowalut Mt.Gox, kiedy to BTC z kursu ok. 29 dolarów w czerwcu 2011 r. spadł nawet do 2,15 dolara, notowanych 20 listopada 2011 r. Oznacza to spadek na poziomie ponad 92% w ciągu niecałych sześciu miesięcy. Wtedy rynkowa panika miała jednak swoje uzasadnienie, jednocześnie obejmując nieporównywalnie mniejszy kapitał i liczbę uczestników rynku.
Czytaj także: Giełda Mt.Gox – sprawa coraz bliżej finału
Najgłębsza korekta spadkowa w historii notowań BTC/USD
Mocne fundamenty, podobnie jak spadki
W obecnej sytuacji rynku kryptowalut trudno jednak mówić o słabej sytuacji fundamentalnej. Bitcoin wciąż się rozwija i jest lepszy pod względem technicznym niż był dokładnie rok temu - gdyby dziś doszło do podobnego „pompowania bańki” jak z 2017 r., opłaty transakcyjne nie wzrosłyby do kwot przekraczających 50 dolarów.
Adopcja implementacji SegWit, znacząco obniżającej rozmiar transakcji i tym samym opłatę za jej wykonanie, aktualnie przekracza 40% portfeli dokonujących transakcje, podczas gdy dokładnie rok temu, raczkujący wówczas SegWit wspierany przez niewielką liczbę giełd i portfeli, był wykorzystywany przy zaledwie niecałych 15% transakcji.
Co więcej, rozwiązanie drugiej warstwy, umożliwiające wykonywanie natychmiastowych mikrotransakcji w BTC, jakim jest Lightning Network, rozwija się w szybkim tempie. Aktualnie w sieci LN znajduje się ponad aktywnych 4500 węzłów i 14 tys. kanałów, podczas gdy rok temu aktywnych węzłów było nie więcej niż 50. Nie sposób nie wspomnieć również o rozwiązaniu takim jak Rootstock, które pozwoli zintegrować smart kontrakty i zdecentralizowane aplikacje Ethereum (ETH) z siecią BTC, czy o wciąż przygotowywanych podpisach Schnorra, które w jeszcze większym stopniu niż SegWit przyczynią się do zmniejszenia opłat transakcyjnych w sieci.
Czytaj także: ICO i smart kontrakty na Bitcoinie - czy to możliwe?
Niepokojącym może być fakt, że bitcoin konsekwentnie spada, mimo mocnych fundamentów. Sugeruje to, że czynniki fundamentalne nie są w stanie zaktywizować wolumenu popytowego, koniecznego do zatrzymania trendu spadkowego i powrotu do wzrostów. Pokazuje to jak wielu uczestników rynku zaangażowało swój kapitał wyłącznie z pobudek spekulacyjnych, nie rozumiejąc, bądź nie będąc zainteresowanym technologią stojącą za bitcoinem. Czyż nie tak było również w przypadku bańki dotcomów? Warto przypomnieć sobie jak kształtowały się wówczas akcje spółki Amazon, a po jakiej cenie notowane są obecnie.
Amazon.com debiutował na giełdzie NASDAQ w maju 1997 r. z wyceną 18 dolarów za akcję. W szczycie bańki dotcomów w 1999 r. jego notowania wzrosły do ponad 112 dolarów, co nie jest zbyt imponującą wartością w przypadku BTC, następnie konsekwentnie spadając, sięgając poniżej 5,5 dolara w październiku 2001 r., co oznaczało ponad dwa lata spadków o zasięgu przekraczającym 95%! Amazon również wtedy spisywany był na straty, jako kolejna ofiara szału dotcomów, oferująca bezwartościowe usługi, których wycenę szybko zweryfikował rynek. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Właściciel Amazona uznawany jest za najbogatszego człowieka świata, zaś jego spółka notowana jest po niecałe 1600 dolarów, wyznaczając tegoroczne szczyty powyżej 2 tys. dolarów za akcję i stając się wówczas drugą na świecie publiczną spółką wycenianą powyżej 1 biliona dolarów, po Apple.
Czytaj także: Bitcoin jak Amazon po bańce dotcomów?
Często mówi się, że nowe technologie są wyceniane zbyt wysoko w krótkim terminie, jednocześnie będąc niedocenianymi w dłuższym horyzoncie czasowym. Czy tak samo będzie w przypadku bitcoina i platform rozwijanych przez projekty notowane na rynku kryptowalut?