Wyniki grudniowej sprzedaży detalicznej w cenach stałych były słabsze od oczekiwań. Odnotowano wzrost o 8% r/r, przy konsensusie prognoz wynoszącym 9,4% r/r (my byliśmy jeszcze bardziej optymistyczni: 13,4% r/r). Wiele wskazuje na to, że część grudniowej sprzedaży zrealizowała się już w listopadzie, co z jednej strony odpowiada za ówczesny dobry wynik (pisaliśmy o tym miesiąc temu), z drugiej za słaby rezultat grudnia.
W świetle omawianych danych był to słaby grudzień dla sprzedaży
Obserwowany w poprzednich miesiącach powrót do trendu zahamował i się cofnął. Również wziąwszy pod uwagę grudnie z zeszłych lat spadek sprzedaży o 3,4% m/m (po odsezonowaniu) to najsłabszy wynik wśród analizowanych przez nas danych od 2010 roku.
Niezmiennie oddalają się od siebie wartości sprzedaży w cenach stałych i cenach bieżących
Sprzedaż nominalna wciąż rośnie, co jest prostym przełożeniem rosnących cen. W obliczu wyższej inflacji konsumentów stać na mniej. To podstawowe wyjaśnienie stosunkowo wolnego wzrostu sprzedaży detalicznej (wolnego patrząc np. na inne miesięczne dane jak produkcja przemysłowa) i nie może on umknąć w omawianych niżej szczegółach poszczególnych kategorii.
W poprzednim miesiącu pisaliśmy, że dobre listopadowe wyniki mogły być związane z kupowaniem na zapas lub kupowaniem wcześniej na silnie rosnącej trajektorii cenowej. Hipotezę tę wzmacniały naszym zdaniem doniesienia, że wydatki świąteczne (prezenty) należy planować z wyprzedzeniem, aby zdążyły dojechać w świecie zdominowanym przez zakłócenia w łańcuchach dostaw.Zweryfikować tę hipotezę mogliśmy wraz z danymi grudniowymi i dane zdają się wpisywać w omówiony wyżej mechanizm. Część wydatków została przesunięta na grudzień. Słabiej niż w poprzednich latach wypadała sprzedaż odzieży i obuwia (+16% m/m, średnia dla poprzednich lat wynosi ok. 31% m/m, podajemy dane nieodsezonowane, ale akurat w grudniu dni robocze sprzyjały lepszym wynikom). Gorzej radziła sobie też sprzedaż w kategorii meble, RTV i AGD (+14% m/m, przy średniej 27% m/m).
Na tych dwóch kategoriach jednak nie kończą się źródła negatywnej niespodzianki
Każda z kategorii wypadła gorzej niż prognozowaliśmy. Nie pomogły dni robocze (dodatkowo wspomagane coraz częstszym otwieraniem sklepów w niedziele; licząc w porównaniu do wcześniejszych lat obowiązywania ustawy o ograniczeniu niedzielnego handlu). Nie widać było też zakładanego przez nas efektu dodatkowych środków z wypłat 14 emerytury (być może w całości/większości zostały wydane już w lipcu).
Osobne wątek warto poświęcić sprzedaży samochodów
Ta kategoria ciągle radzi sobie słabo, co nie jest jednak związane z niskim popytem ze strony konsumentów, a z dostępnością samochodów (co widać np. w wydłużonych czasach oczekiwania). Wraz z odblokowaniem łańcuchów dostaw (to powoli widać w globalnych PMI) wspomniana kategoria powinna zyskiwać i w obliczu stosunkowo słabych perspektyw sprzedaży detalicznej może być "gwiazdą" odczytów za kilka miesięcy.
Dlaczego perspektywy sprzedaży są naszym zdaniem słabe?
Główną rolę odgrywa inflacja. Realne dochody rozporządzalne gospodarstw domowych będą niskie (nie za sprawą nominalnych wynagrodzeń, a właśnie za sprawą cen), co będzie negatywnie rzutować na konsumpcję. Szerzej pisaliśmy o tym w naszym scenariuszu dla PKB na najbliższe 2 lata (link poniżej). Dzisiejsze dane wpisują się w ten obraz i szczyt aktywności zakupowej odnotowaliśmy w listopadzie, czyli nawet wcześniej niż sądziliśmy.
https://makroekonomia.mbank.pl/172566-pkb-scenariusz-na-2022-i-2023