W czwartek przedstawiciele Tuaregów z północy Mali poinformowali, że w kilkudniowej bitwie o Tinzaouaten, miasta nieopodal granicy z Algierią, zabili 84 rosyjskich najemników i 47 malijskich żołnierzy. Dla Rosjan była to największa dotychczas porażka w Afryce.
Tego samego dnia z inicjatywy strony malijskiej minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow rozmawiał przez telefon ze swoim malijskim odpowiednikiem Abdoulaye Diopem, który rozmowę streścił na platformie X.
Ławrow potwierdził zaangażowanie Rosji we wspieranie Mali i obiecał wzmocnić zdolności bojowych sił zbrojnych afrykańskiego kraju. „Rosja będzie w dalszym ciągu szkolić malijski personel wojskowy i organy ścigania w zakresie zwalczania utrzymujących się zagrożeń terrorystycznych”- obiecał Ławrow.
Malijski minister spraw zagranicznych poinformował też, że rozmowa koncentrowała się na „kwestiach bezpieczeństwa w Mali, w kontekście zaciekłej walki z grupami terrorystycznymi, wspieranymi przez zagranicznych sponsorów”.
Mówiąc o sponsorach, miał na myśli – jak przypuszczają miejscowe media - zaangażowanie wywiadu Ukrainy. W poniedziałek szef tego wywiadu, Andrij Jusof, potwierdził, że kierowane przez niego służby wsparły Tuaregów w walce z najemnikami rosyjskimi i „będą kontynuować te działania”.
Przywódcy wojskowi Mali przejęli władzę w rezultacie dwóch zamachów stanu w 2020 i 2021 r. obiecując odzyskanie kontroli nad całym krajem rozrywanym na północy przez walczących o ustanowienie własnego państwa Tuaregów i gnębionym przez dżihadystów powiązanych z Al-Kaidą i Państwem Islamskim. Junta zerwała tradycyjny sojusz z Francją i zaprosiła najemników z Rosji.
Z Monrowii Tadeusz Brzozowski (PAP)