Szokująco słabe dane z rynku pracy Stanów Zjednoczonych doprowadziły do poważnej wyprzedaży dolara. Odczyt doprowadził do wyraźnego spadku oczekiwań na podwyżki stóp procentowych w USA, rynek znowu ma zupełnie odmienne zdanie od członków FED, którzy jeszcze nie mieli okazji na ustosunkowanie się do danych w wyraźny sposób.
Dzisiejsza sesja ma praktycznie pusty kalendarz makro, poza jednym niezwykle istotnym wydarzeniem. Tak się składa, że akurat krótko po odczycie payrolls przemawiać będzie Janet Yellen. O godzinie 18:30 Yellen będzie miała szansę na zaprezentowanie oficjalnego stanowiska FED w sprawie feralnego odczytu. W obecnej sytuacji o podwyżce w czerwcu możemy zapomnieć – nie dość, że dane z USA rozczarowały, to jeszcze rosną szansę na Brexit. Uwaga będzie zatem skupiona na lipcu. Gdyby Yellen powiedziała, że odczyt mógł być jednorazową wpadką i FED zaczeka na dane lipcowe żeby podjąć decyzję, to dolar mógłby odzyskać grunt pod nogami.
Na razie fakty są takie, że rynek nie widzi szans na podwyżkę stóp w czerwcu, a w lipcu prawdopodobieństwo takiego zdarzenia wynosi ledwie 8%, zaś we wrześniu ponad 30%. Pełna podwyżka stóp procentowych jest wyceniana dopiero w kwietniu przyszłego roku – można powiedzieć, że wszystko o czym ostatnio mówił FED poszło na marne i rynek znowu wie lepiej.
To co niekorzystne dla dolara, oznacza garść dobrych informacji dla złotego. Polska waluta skokowo umocniła się względem USD, przez co kurs pary USDPLN znalazł się przy istotnym poziome 3,85. To dosyć ważne wsparcie techniczne i gdyby zostało pokonane, to możemy zmierzać nawet w kierunku 3.76. Z drugiej strony w dłuższej perspektywie trend nadal jest wzrostowy, ponieważ FED pozostaje jedynym głównym bankiem centralnym, który w ogóle myśli o podwyżkach stóp procentowych. Perspektywa dolara po 4 złote oddaliła się, ale nadal obowiązuje.