Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Wpływ kursu walutowego na gospodarkę krajów

|
selectedselectedselected
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Dla uczestników rynku wpływ gospodarki na kurs walutowy jest jasny – im mocniejsza gospodarka, tym silniejsza waluta. Niewielu z nas jednak zastanawia się nad oddziaływaniem odwrotnym – czyli jak nasz trading wpływa na realne gospodarki świata? wzrost gospodarczy, inflację, bezrobocie czy politykę kraju. Czy handlując na jakiejś walucie można nieświadomie wpędzić gospodarkę któregoś kraju w kryzys? Jakie skutki dla ekonomii kraju mają codzienne wahania kursu walut?

 

Dla celu artykułu rozważmy hipotetyczną sytuację: w wyniku pojawienia się nagłego, dużego optymizmu wobec Polski, kurs PLN umacnia się z dnia na dzień o 25% względem innych walut. Teoretycznie, nic się nie zmieniło – jedynie pogląd inwestorów na Polskę i złotówka nagle staje się droga. Jak to wpłynie na gospodarkę?

 

Kto zyskuje, a kto traci

W tej sytuacji, nieświadomi niczego krajowi posiadacze złotówek będą bardziej niż zadowoleni. Zagraniczne produkty staną się dla Polaków tańsze, co spowoduje wzrost importu krajowego – produkty zagraniczne mogą się okazać bowiem znacznie tańsze niż krajowe. W krótkim okresie wzrośnie zatem ogólna konsumpcja w gospodarce, co w teorii powinno przełożyć się na wzrost gospodarczy. A więc wszystko w porządku, czyż nie? Nie do końca.

Konsumenci wybierając produkty zagraniczne muszą zrezygnować z polskich produktów, przez co nie stymulują produkcji krajowej. Wzrost popytu konsumpcyjnego nie oznacza wzrostu gospodarczego. W efekcie cierpią na tym producenci krajowych dóbr, ponieważ muszą konkurować z zagranicznymi niskimi cenami, spowodowanymi wyłącznie zmianami w kursie walutowym, a nie faktycznymi przewagami konkurencyjnymi zagranicznych przedsiębiorstw.

Reklama

Jeszcze gorzej umocnienie waluty wpłynie na eksporterów. Oni otrzymują zapłatę za swoje produkty w walucie zagranicznej, przez co muszą wymieniać ją na złotówki, a im więcej warta złotówka – tym mniej tych złotówek dostaną za ten sam produkt sprzedawany za granicą. O tym, jak ważny jest eksport dla gospodarki nie trzeba nikomu wyjaśniać, a większe umocnienie się waluty może doprowadzić do upadku części przedsiębiorstw eksportowych. Dotyczy to także eksportu mniej widocznego gołym okiem – czyli pracy naszych rodaków za granicą. Tutaj wynagrodzenie za pracę zazwyczaj jest przesyłane z powrotem do kraju – niestety trzeba je wcześniej wymienić na walutę krajową. Efekt? Umocnienie waluty krajowej sprawi, że dochód z tytułu pracy za granicą będzie znacznie mniejszy i może po prostu przestać się opłacać.

Nie lepiej umocnienie waluty wpływa na wydatki rządowe prowadzone przez państwo – zwłaszcza takie jak Polska. Jak wiemy, Polska otrzymuje dość potężne zastrzyki finansowe ze strony Unii Europejskiej – oczywiście w walucie zagranicznej. Aby rząd mógł zainwestować te środki, musi je najpierw wymienić na złotówki. Skutek umocnienia się waluty także jest dość przewidywalny: sprawi, że środków na inwestycje będzie mniej.

Kolejny efekt dotyczy inwestycji krajowych i zagranicznych. Umocnienie się waluty krajowej powinno spowodować wzrost inwestycji inwestorów krajowych za granicą. Czy to dobrze? Niestety wiąże się to z odpływem kapitału za granicę, co nie stymuluje krajowej gospodarki, a pomaga gospodarkom zagranicznym. Z drugiej strony, mocna waluta będzie także odstraszać inwestorów zagranicznych – w innych krajach będzie się po prostu bardziej opłacać. Ogólny bilans inwestycji będzie zatem dla kraju niekorzystny.

A kto jeszcze zyskuje? Ci, którzy zaciągnęli kredyty w walucie zagranicznej. Raty stają się bowiem niższe. Nie dotyczy to oczywiście wyłącznie tzw. frankowiczów, ale oczywiście też zaciągających takie pożyczki na znacznie większą skalę przedsiębiorstwa oraz przede wszystkim – rządy.

 

Efekt dla gospodarek nie tak silny

Podsumowując powyższe rozważania: umocnienie się waluty spowoduje wzrost konsumpcji dóbr zagranicznych, wzrost importu, spadek konsumpcji dóbr krajowych, spadek eksportu, spadek inwestycji i spadek wydatków rządowych. To prowadzi do recesji, wzrostu bezrobocia, spadku inwestycji, możliwej deflacji i ogólnego kryzysu. Podsumowując: katastrofa dla gospodarki. Czy tak jest w rzeczywistości? gdyby na świecie nikt nic nie wiedział na temat ekonomii, kryzys byłaby nieunikniony. Na przestrzeni lat negatywne reperkusje umocnienia się walut zaczęły jednak słabnąć. Stało się tak, ponieważ mądrzejsze przedsiębiorstwa, widząc zagrożenie umocnienia się kursu, zaczęły stosować różnego rodzaju metody zarządzania ryzykiem walutowym. W efekcie, zmiany kursów mogą zaskoczyć i negatywnie wpłynąć jedynie na przedsiębiorstwa nieprzygotowane do tego lub te, które rozumieją i mogą sobie pozwolić na ryzyko.

Reklama

 

Słabsza waluta = konkurencyjna gospodarka?

Do tej pory mówiliśmy o umocnieniu się kursu waluty. Procesy wynikające z osłabienia się waluty będą miały dla gospodarki odwrotne efekty – a zatem: wzrost produkcji krajowej, wzrost eksportu, wzrost inwestycji, dodatnie przepływy kapitałowe, spadek importu, spadek konsumpcji dóbr zagranicznych i wzrost konsumpcji dóbr krajowych. Dalsze efekty? Potencjalny wzrost pkb, spadek bezrobocia, akceptowalny i stabilny poziom inflacji na poziomie stopy procentowej banku centralnego i ogólny wzrost dobrobytu.

Czy zatem sposobem na dobrą gospodarkę jest dążenie do osłabiania kursu walutowego? I tak, i nie. Przeszłość jest pełna prób prowadzenia tzw. wojen walutowych, które właśnie polegają na celowym osłabianiu swojej waluty przez rządy krajów. Wojny walutowe mogłyby być efektywne jedynie pod warunkiem, że atak, czyli osłabienie własnej waluty, nie spotka się z kontratakiem (np. zwiększenie ceł). Ciężko liczyć na taką naiwność któregoś kraju, przez co ciężko oczekiwać, że prowadzenie jakiejkolwiek wojny walutowej będzie korzystne. No chyba, że ktoś to bardzo dobrze ukryje.

Istnieje też kolejny powód, dla którego osłabienie waluty może nie mieć aż tak pozytywnego skutku dla gospodarki, jakby się mogło wydawać. Skoro przedsiębiorstwa zabezpieczają się przed umocnieniem waluty, to jednocześnie (zazwyczaj) muszą zrezygnować z potencjalnych korzyści wynikających z osłabienia się waluty. Ponieważ przedsiębiorstwa raczej nie są skłonne do ryzyka w relacjach handlowych, wolą zrezygnować z potencjalnych zysków i postawić na stabilność, niż narażać się na wypadnięcie z rynku.

 

Czy spekulanci mogą manipulować gospodarką?

Wiemy już, że zmiany w kursach walut w ogromnej mierze wpływają na realną gospodarkę. Warto zatem postawić pytanie: czy działania spekulacyjne mogą doprowadzić do kryzysu lub też wzrostu gospodarczego?

Reklama

Przede wszystkim oczywiste jest, że pojedynczy inwestor spekulujący nie może na to wpłynąć. Dzienny obrót na rynku Forex jest tak niewyobrażalny, że nawet wymiana kilkudziesięciu milionów nie wpłynęłaby w zauważalny sposób na kursy walut. Sytuacja się zmienia, gdy w grę wchodzą działania zbiorowe: albo celowe działania bardzo dużych podmiotów (atak georga Sorosa na funta) albo tak zwany owczy pęd, wynikający ze zbiorowego kupowania/ sprzedawania którejś waluty z okre- ślonego, makroekonomicznego powodu (zjawisko mogliśmy zaobserwować po Brexicie na funcie).

W takich sytuacjach, transakcje spekulacyjne mogą wpłynąć na rynek na dwa sposoby: mogą zwiększyć dzienne wahania na rynku oraz czasowo istotnie wpłynąć na kurs walutowy. Obie te rzeczy mają swoje konsekwencje w realnej gospodarce.

Zwiększona zmienność rynkowa może istotnie podnieść stałe koszty samego zabezpieczania się przed ryzykiem przez przedsiębiorstwa, które to robią. Duże wahania kursowe mogą również mieć niekorzystny wpływ na inwestycje w kraju z powodu skrajnej niepewności inwestorów zagranicznych – niepewność jest bowiem dla inwestorów znacznie gorsza od podjęcia świadomego i mierzalnego ryzyka. Wreszcie należy wspomnieć, że wiele przedsiębiorstw, zwłaszcza tych mniejszych, w ogóle nie zabezpiecza się przed ryzykiem kursowym lub zabezpiecza się tylko w ograniczonym stopniu – w efekcie ataki spekulacyjne na walutę często odbijają się właśnie na małych i średnich przedsiębiorstwach, które nie mają wystarczających środków na to, by ponosić stałe koszty zarządzania ryzykiem kursowym.

A co ze zmianami kursów? Należy mieć na uwadze to, że transakcja spekulacyjna nieuchronnie prowadzi do transakcji odwrotnej – każdy chce w końcu zainkasować zyski. W długim terminie zatem, same ataki spekulacyjne nie powinny wpłynąć na gospodarkę w istotnym stopniu, co nie znaczy, że w krótkim okresie gospodarka nie poniesie strat – nie wiadomo przecież, czy obserwowane zmiany kursu są efektem spekulacji czy faktyczną aprecjacją lub deprecjacją waluty. O ile transakcje spekulacyjne powinny zakończyć się w punkcie wyjścia, o tyle sam fakt zmiany kursu wpływa na realne procesy w gospodarce, zatem żaden taki atak nie zostanie bez konsekwencji.

Czy handlując na walutach naszymi – relatywnie patrząc – bardzo niewielkimi sumami możemy się przyczynić do pogorszenia lub polepszania się sytuacji w jakiejś gospodarce? Tak, ale tylko, gdy dorzucamy swoją cegiełkę do już istniejących, sporych ruchów spekulacyjnych. To zatem bardziej kwestia moralna niż praktyczna. Chyba, że jesteśmy Georgem Sorosem i chcemy rozbić Bank Anglii.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Paweł Buchała

Paweł Buchała

Project Manger projektu TradingDot  Zwolennik łączenia analizy Price Action z informacjami makroekonomicznymi.


Tematy

Reklama
Reklama