Euro systematycznie traci na wartości od początku roku. O ile do końca lutego roku można było to traktować jako fazę korekty, to teraz należy zadać sobie pytanie, czy trend nie uległ zmianie. Dobre narysowanie linii trendu wzrostowego nie jest zadaniem łatwym. Wynika to ze specyficznego układu, jaki pojawił się w momencie tworzenia dołka w kwietniu ubiegłego roku. Na pewno przyspieszona linia trendu została przełamana.
Dotychczasowe fazy spadkowe nie przekraczały 4 figur, co przełożyło się na wskazanie ceny 1.1945 jako geometrycznego wsparcia. Poziom ten miał także znaczenie w klasycznej analizie wsparć i oporów. Teraz wiemy, że jego rola to bycie tygodniowym oporem, gdzie swój początek ma bieżąca tygodniowa świeca.
Długość świecy wskazuje, że jej cena minimalna wkrótce zostanie ustalona. Jeżeli nie będą to bieżące kwotowania bliskie równej cenie 1.1800, to warto zwrócić uwagę na 1.1750.
Tutaj między innymi znajduje się średnia krocząca MA50. Wyhamowanie w tych okolicach dałoby szanse posiadaczom długich pozycji na odrobienie części strat, dzięki potencjalnej korekcie.
MACD powoli, ale systematycznie zbliża się do strefy ujemnych wartości. Przełamanie poziomu zero mogłoby być pretekstem do większej przeceny wspólnej waluty europejskiej.
RSI po utworzeniu negatywnej dywergencji kieruje się w stronę strefy wyprzedania. Teoretycznie dopiero dotknięcie linii 30 punktów przez ten oscylator powinno wyhamować czarne świece na wykresie ceny.
Podsumowując, trend spadkowy nabiera rozpędu. Tym samym białe świece na interwale D1 można traktować jako korekty, po których USD znów będzie się umacniał. Przy obecnych kwotowaniach popyt odzyskałby kontrole, dopiero po przełamaniu najbliższego oporu 1.1950.
