Inflacja CPI i PPI w USA w maju okazała się być niższa niż oczekiwano. Co ciekawe jednak, tylko ta pierwsza publikacja miała istotny pozytywny wpływ i na nastroje rynkowe i na kurs eurodolara, który wystrzelił w górę, właśnie do poziomu 1,0850. Kontrakty terminowe na stopy pokazywały możliwą obniżkę stóp już we wrześniu. Jednak członkowie FOMC jakoś spadającej inflacji nie uwzględnili w swoich prognozach. Fed obniżył swoją prognozę stóp do zaledwie 1 obniżki w tym roku, za to w przyszłym roku widzi już spadek stóp o 100 pb. Na ten moment więc cykl obniżek stóp w 2025 r. to scenariusz bazowy. Fed pozostawia sobie jednak furtkę, aby to rewidować, powtarzając cały czas zależność decyzji od spływających danych, które na ten moment cały czas nie dają pewności powrotu inflacji do celu 2%.
Być może w kolejnych komentarzach publicznych członkowie FOMC bardziej będą odnosić się do oznak spowalniającej inflacji, ale póki co rynek tego, na co liczył, nie dostał. Być może też przypomniał sobie o zwiększonym ryzyku politycznym w strefie euro po ostatnich wyborach do Europarlamentu, które pokazały rosnące poparcie dla antyintegracyjnych ugrupowań prawicowych w Europie. Efektem jest oddanie w całości zysków euro wypracowanych na danych o inflacji z USA.
Na warszawskiej giełdzie optymizm spowodowany niższą inflacji w USA był krótkotrwały, podobnie jak i na złotym. Bardziej wydaje się on podatny na rosnące ryzyko polityczne w Europie, a gdzieś w tle mogą też być mało zadowalające dane z polskiej gospodarki, przy niewzruszonej postawie RPP zakładającej brak obniżek stóp w tym roku. Kurs EUR/PLN z okolic 4,31 urósł do 4,3550 i takie zamknięcie tygodnia może otwierać drogę do testowania oporu na 4,40. Z kolei USD/PLN był jeszcze bardziej zmienny i po danych o inflacji CPI z USA nawet próbował przebijać wsparcie na 4,00. Ostatecznie się to nie udało, a kurs szybko wzrósł do obecnych 4,07. Tu jest spore ryzyko testowania oporu na 4,10.