Niemieckie wybory nie wprowadziły na rynki wysokiej zmienności, właściwie ustąpiły już miejsca północnokoreańskiej „telenoweli”. Minister Korei Północnej ds. Zagranicznych – Ri Jong Ho, wysunął poważne oskarżenie wobec USA. Tym razem uznał, że słowa Donalda Trumpa, to jawne wypowiedzenie wojny. Na te oskarżenia rynki zareagowały znaczne bardziej, niż na wynik wyborów.
Wojna w powietrzu?
Ri Jong Ho już w weekend obarczał winą za rozpętanie konfliktu Donalda Trumpa. Wczoraj oskarżenia przybrały nową formę. Ri Jong Ho uznał, że amerykańskie bombowce latające nad Półwyspem Koreańskim, to zapowiedź wojny. Stąd też, Korea Północna przyznała sobie prawo do zestrzelania floty powietrznej Stanów Zjednoczonych. Ri przyznał także, że Korea Północna wkroczyła już na finalny etap zbrojenia nuklearnego, którego nikt już nie zatrzyma. Nuklearne zbrojnie się Pjongjangu ma stanowić czynnik odstraszający dla Stanów Zjednoczonych. Korea Północna już od lat 50. XX wieku, za największego wroga uważa „kapitalistyczne imperium USA”.
Nie mówmy „hop”
W mediach na całym świecie pojawiły się nagłówki, które mówią o wypowiedzeniu wojny. Medialna burza wpłynęła na rynki. Jak zwykle, w obliczu ryzyka geopolitycznego, pozytywne sygnały dostrzegaliśmy na rynku złota. Większość inwestorów zadaje sobie pytanie, czy czeka nas wojna, a może jesteśmy w jej stanie? Na ten moment, stwierdzenie, że wojna trwa, jest zbyt śmiałe. Oczywiście, pojęcie wojny wymaga także głębszej analizy, którą dostarczają nauki o bezpieczeństwie. Wiemy, że w tym momencie Pentagon wraz z Donaldem Trumpem rozważają różne opcje, które mają ustabilizować sytuację w regionie Półwyspu Koreańskiego. Zapewne opcja militarna, jest tą ostatnią i najmniej prawdopodobną.
