Poprzedniego tygodnia dolar uległ dalszemu osłabieniu; indeks dolara amerykańskiego spadł o 0,33%, a para EURUSD awansowała w rejony między 1,1625 a 1,1669 dolara za jedno euro. Osłabieniu dolara towarzyszyły wzrosty na amerykańskim rynku akcji oraz brak konkretnych zapowiedzi podwyżki stóp procentowych przez FED pomimo wysokiej inflacji.
Analogicznie prezentuje się tydzień obecny;
dolar osłabia się, co uwidoczniło się szczególnie wyraźnie we czwartek, gdy para EURUSD po poniedziałkowym cofnięciu się w rejon 1,16, wystrzeliła do poziomów między 1,1650 a 1,1675, w którym to rejonie pozostaje na koniec tygodnia.
Przyczyn osłabienia w tym tygodniu również można upatrywać przede wszystkim po stronie dolara; czwartkowy wystrzał pary EURUSD wiązał się również ze spadkami indeksu tej waluty. Ponadto samo euro nie miało szczególnych powodów do większych ruchów; co prawda prezes EBC Christine Lagarde zapowiedziała zakończenie programu PEPP w marcu przyszłego roku, jednakże na czwartkowym posiedzeniu decyzyjnym podtrzymano obecne, zerowe stopy procentowe. Nie wspomniano również o planach podwyżek tych stóp, a także podtrzymano tezę, że obecna inflacja jest przejściowa i powinna zmniejszać się w przyszłym roku.
Z kolei dolar miał po swojej stronie kilka argumentów na swoje osłabienie; kulminacyjny pod względem liczby raportów spółek tydzień pomagał indeksowi S&P 500, ponieważ owe wyniki przebijały rynkowe konsensusy. Z tego powodu wszelkie spadki były wykupywane, co pozwoliło w tym tygodniu na osiągnięcie przez amerykański indeks nowych szczytów na poziomie 4598 punktów. Z kolei wzrosty indeksu tradycyjnie sprzyjają osłabieniu dolara.
W tym tygodniu osłabiał się także polski złoty
Na ten moment para EURPLN rośnie w skali tygodnia o 0,44% na korzyść euro, kończąc tydzień w rejonach między 4,61 a 4,63 złotych za jedno euro. Na deprecjację złotego silny wpływ może mieć przede wszystkim inflacja, która osiąga poziomy nie widziane w Polsce od 2001 roku, gdy sytuacja polskiej gospodarki nie należała jeszcze do stabilnych. Wstępny odczyt inflacyjny Polski za październik wynosi bowiem 6,8%. Te argumenty budzą oczekiwania na kolejne podniesienie stóp procentowych podczas posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej, które odbędzie się w najbliższą środę 3. listopada. Oczekiwania te widoczne są nie tylko w konsensusie analityków, który przewiduje podniesienie stopy referencyjnej o 50 punktów bazowych; podniesienie to dyskontowane jest również przez rosnące rentowności polskich 10-cio letnich obligacji skarbowych, osiągające w tym tygodniu roczne maksimum na poziomie 2,876%.
Oczekiwania są jeszcze wyraźniejsze, jeżeli spojrzymy na dzisiejsze notowania banków, dla których podniesienie stóp procentowych pozytywnie wpływa na wynik odsetkowy. W efekcie notowania spółek takich jak Alior, Mbank, czy Pekao rosną w dniu dzisiejszym o około 4% każdy. Teoretycznie podwyżka stóp procentowych powinna sprzyjać złotemu, ale w tle jest silny wzrost zachorowań na COVID. Tymczasem RPP niemalże musi podwyższać stopy, co w skrajnym przypadku może odbić się na mocniejszym tąpnięciu PKB. W obawie o stabilność gospodarki rynek może przeceniać złotego.