Wczoraj spłynęły majowe dane z amerykańskiego rynku nieruchomości o rozpoczętych budowach domów i wydanych pozwoleniach na budowy. W tym pierwszym przypadku pozytywne zaskoczenie było naprawdę spore – odnotowany został wzrost z 1,34 mln w kwietniu do 1,63 mln w maju (dane są annualizowane) przy konsensusie w okolicy 1,4 mln.
Wrażenie tylko nieznacznie psuje rewizja wsteczna za kwiecień (z 1,4 mln). Do tego doszedł wzrost pozwoleń na budowę (z 1,42 mln do 1,49 mln), co łącznie wspiera tezę, że na rynku nieruchomości w USA dołek może być już za nami. Takie wrażenie można odnieść również obserwując liczby sprzedanych domów na rynku pierwotnym i wtórnym (majowe odczyty są przed nami), które w 2023 markują umiarkowaną poprawę po słabym 2022. W tym tonie wypowiadał się również prezes Fed po ostatnim posiedzeniu FOMC.
Jeśli rynek nieruchomości miałby być jakimś proksy dla szerokiej koniunktury w USA to wnioski płynące z tej strony są dość budujące. Pomimo wysokich stóp procentowych popyt po schłodzeniu obecnie się stabilizuje, ceny hamują, a rozładowanie napięć w łańcuchach dostaw wspiera stronę podażową. To byłby scenariusz mało kosztownego opanowania inflacji.