Na wakaty wypada spojrzeć nieco inaczej w przypadku rynku, który z uwagi na szybkie zmiany poszukiwanych kwalifikacji oraz zmniejszenie napływu osób z tymi kwalifikacjami (niższa liczba studentów) „gotuje się” podażowo. Wysoka liczba wakatów to z jednej strony efekt asymetrii informacyjnej (poszukiwania się obu stron transakcji, choćby po utracie pracy), z drugiej efekt większej wybredności pracowników i pracodawców (ci pierwsi przebierają w ofertach, tym drugim szukanie zajmuje zawsze dłużej i ryzykują odpływ innych pracowników, którzy muszą łatać braki). Być może długo niezapełnione wakaty są wycofywane.
Wyższa produktywność i proces inwestycyjny zluzują w długim terminie problem rzadkości pracy. Najbliższe 2-3 lata to jednak nie jest długi termin. Poza tym, inwestycje przejściowo zwiększą dodatkowo popyt na pracę i obniżą produktywność.
Obecny stan rzeczy ma naszym zdaniem szereg konsekwencji:
1. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że obecna liczba wakatów zaniża faktyczny popyt na pracę, który rozkwitnie wraz nową determinacją firm do ekspansji na mocniejszym rynku.
2. Podaż pracy pozostaje ograniczona a firmy będą konkurować o coraz bardziej ograniczony zasób wyższymi płacami.
3. O ile potężne przyspieszenie płac w 2023 roku mogło mieć duży udział oczekiwań inflacyjnych, obecnie pałeczkę przejmie popyt i podaż, nawet jeśli oczekiwania spadły.
4. Firmy nie będą w stanie szybko zastąpić pracy kapitałem, ale muszą inwestować.
5. Czynniki regulacyjne nie będą wygasać. Konflikt z prezydentem oraz konieczność dialogu z lewicą będzie skłaniać rząd do utrzymania podejścia pro-socjalnego (nadal wysokie zmiany płacy minimalnej, choć niższe niż w przeszłości).