Publikowany w piątek lipcowy raport z amerykańskiego rynku pracy zaskoczył pozytywnie. I to wyraźnie. Miejsc pracy w sektorze pozarolniczym (NFP) przybyło dwa razy więcej od oczekiwań (528 tys. vs 250 tys.).
Co więcej był to najmocniejszy odczyt od lutego br. i drugi najmocniejszy jak dotąd w ’22. Liczba pracujących po raz pierwszy lekko przekroczyła poziom przedpandemiczny (z lutego’20). Do tego dochodzi spadek stopy bezrobocia z 3,6% do 3,5%, przy oczekiwanej stagnacji. Mamy też mocniejsze od oczekiwań płace, rosnące o 0,5% m/m sa, przy jednoczesnej rewizji odczytu czerwcowego w górę z 0,3% m/m sa do 0,4% m/m sa. Oczywiście w ujęciu realnym r/r dynamika płac pozostaje głęboko pod kreską (czekamy na odczyt lipcowej inflacji, ale co najmniej -3% r/r jest pewne) pomimo, że w ujęciu nominalnym wynosi 5,2% r/r.
Słabiutko jest wciąż z aktywnością zawodową, której wskaźnik w tym roku przestał rosnąć w marcu, kiedy to osiągnął 62,4%, a w lipcu cofnął się już do 62,1%. Z punktu widzenia banku centralnego dane te wspierają nastawienie jastrzębie. Rynek pracy boryka się z brakami podażowymi, a popyt na pracę jest wciąż wysoki, co w połączeniu z wysoką inflacją generuje presję na wzrost płac. Jeśli dane z rynku pracy zostaną w środę podparte wysokim odczytem inflacji CPI za lipiec solidnie wzrosną szanse na trzecią z rzędu podwyżkę stóp Fed o 75 p.b. (we wrześniu).