Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Polityczne aspekty konfliktu na Bliskim Wschodzie. Czy gospodarki odczują jego efekty?

|
selectedselectedselected
Polityczne aspekty konfliktu na Bliskim Wschodzie. Czy gospodarki odczują jego efekty? | FXMAG INWESTOR
freepik.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Emocje już trochę opadły, choć obraz wydaje się cały czas mocno zamglony. Atak Hamasu na Izrael stanowi coś nowego i otwiera nowy rozdział w regionie, który od wielu lat powoli zwiększał ciśnienie, choć gdzieś w tle dyplomacje Izraela i USA (zapewne wspólnie) pracowały nad ociepleniem stosunków z Iranem i Arabią Saudyjską*. Od dwóch dni to chyba historia... Dziś pospekulujemy głównie o konsekwencjach, a tematy geopolityczne postaramy się zostawić na boku. Siłą rzeczy muszą być jednak punktem wyjścia do rozważań o gospodarce. 

* W przypadku relacji AS-Izrael chodzi o dyplomatyczne uznanie przez AS państwa Izrael. W zamian Izrael miał dokonać ustępstw na rzecz Palestyńczyków (m. in. wyhamowanie osadnictwa na Zachodnim Brzegu). Z kolei USA miały zagwarantować AS ochronę przed Iranem. 

 

 

Geopolityka słowem wstępu

Reklama

W chwili pisania tego tekstu, kolejne organizacje terrorystyczne ogłaszają poparcie dla Hamasu, a Rosja i Chiny (rywalizujące o wpływy w regionie) wzywają do zakończenia konfliktu, ale z uwzględnieniem niepodległości Palestyny (nierealne). Istnieje ryzyko ataku bojówek i milicji na Izrael ze wszystkich stron (i kolejnych incydentów, być może rozlanych po całym regionie). Tymczasem w Izraelskim rządzie ważą się losy inwazji lądowej na Strefę Gazy, co z kolei przyprawia o zimne poty prezydenta Bidena. Po pierwsze dlatego, że do piachu pójdzie wtedy negocjowane od wielu lat uznanie Izraela przez AS (plan był prawdopodobnie taki, aby sprzedać ten element w kolejnych miesiącach i znacząco osłabić republikanów, w tym D. Trumpa). Po drugie z uwagi na fakt, że obecny Kongres (pozbawiony spikera) nie jest w stanie poprzeć jakiejkolwiek pomocy dla Izraela, a szybkie przywrócenie tej funkcji parlamentarnej wymaga zapewne koncesji na rzecz radykałów, a więc obcięcia pomocy dla Ukrainy (która od tej pory będzie w większym stopniu "wisiała" na Europie, która nie jest w stanie fizycznie dostarczać tyle sprzętu co USA lub dosadniej - dostarcza zaledwie ułamek tego co Stany).  

Na te wątki zwraca uwagę ISW (link). Otóż Hamas doskonale musiał zdawać sobie sprawę, że atak może skończyć się inwazją lądową, gdzie trudno będzie stawić czoła izraelskiej armii. Atak wcale nie musi być jednak rozpaczliwy. Gra może być jednak bardziej skomplikowana z uwagi na trzy aspekty. Po pierwsze, Hamas zapewne spodziewał się aktywizacji bojówek i milicji operujących w Syrii, Jordanii oraz Libanie, aby zrealizować plan otoczenia Izraela, co od dawna wspierane jest przez Iran. Przynajmniej w warstwie deklaratywnej można tu mówić o sukcesie. Po drugie, sposób przeprowadzenia operacji (zaangażowanie lądowe, mordy na ludności cywilnej) doskonale pasuje do pomysłów liderów Iranu w zakresie ostatecznego zniszczenia państwa Izrael. Forma miała wzbudzić strach i zamieszanie wewnętrzne. Drugi aspekt wzmacniany jest przez bardzo dużą aktywność Hamasu w zakresie publikacji materiałów wideo z egzekucji, choć przeniknięcie tych filmów do mainstreamu ma zapewne również wymiar konsolidujący poparcie ludności cywilnej Izraela do odparcia ataku wszelkimi środkami (i jako takie mogło zostać niejako specjalnie dopuszczone przez izraelskie władze). Po trzecie, atak na Izrael to atak na zbliżenie z AS. Wypowiedzi saudyjskich ministrów zagranicznych sugerują, że blisko jest do sukcesu w tej części operacji (komentarze AS sugerujące powrót państwa Palestyny są dla Izraela nieakceptowalne, a więc poniekąd to mocny dealbreaker). 

Reasumując, nowy konflikt na Bliskim Wschodzie nie będzie raczej krótkotrwały, a jego międzynarodowe implikacje sięgają daleko. Nie mamy pojęcia, gdzie pojawią się kolejne punkty zapalne. Niestabilność geopolityczna regionu wzrosła, prawdopodobieństwo czarnych łabędzi naturalnie również.

 

Zobacz także: Czy prezes EBC Christine Lagarde zaskoczy inwestorów? Co dalej z kursem euro, dolara i funta?

 

Efekty gospodarcze

Co miało być, a czego nie będzie. Bezpośrednie efekty większej mobilizacji wojskowej będą niekorzystne dla normalnego funkcjonowania izraelskiej gospodarki. Można również pokusić się o to, czego nie będzie. Otóż uznanie Izraela przez AS miało otworzyć dla tego pierwszego nowe, arabskie rynki zbytu. Temat co najmniej odwleka się w czasie (choć pewnie bliższy jest śmierci). Odwleka się w czasie temat kooperacji AS z USA w zakresie technologii cywilnych i wojskowych. Osłabianie Iranu na mocy tej nowej, wielostronnej umowy zmniejszy siłę oddziaływania, a więc można spodziewać się zaciśnięcia pętli sankcji. Najistotniejsza ich część to oczywiście ropa naftowa, na którą władze amerykańskie od momentu rosyjskiej agresji przymykały oko, celując w niższe ceny i osłabianie Rosji - to już przeszłość. 

Reklama

Ropa naftowa. Jeszcze w 2022 roku rynki finansowe żyły powtórką z lat 70-tych i podwójnym szczytem inflacji. Rozumowanie - do którego po przemyśleniach również się dopisaliśmy - było oparte nie tyle w oczekiwaniu podobnego szoku, co świadomości ponownej destabilizacji gospodarki globalnej. Obecnie popyt na ropę naftową odzwierciedla koniunkturę, a więc jest przytłumiony. Jego perspektywy - z uwagi na powolne odchodzenie od aut spalinowych - również wydają się gorsze niż oczekiwania formułowane (trafnie) w latach 70-tych. Rewolucja łupkowa spowodowała, że ograniczenia podażowe albo nie istnieją, albo są jedynie krótkoterminowe. 

Większość eksporterów ropy zarabia, gdy cena przekracza 100 dolarów za baryłkę (wliczając w to Arabię Saudyjską). Nie są zainteresowani ograniczaniem wydobycia i podnoszeniem ceny tak bardzo jak kiedyś, bo w reakcji na wyższe ceny uaktywniają się producenci z łupków i psują możliwości lokowania zwiększonej podaży; psują też cenę i tworzą dystrybucję dochodu, na której nie wszystkim jednakowo zależy. Tym niemniej posiedzenia OPEC są w stanie wstrząsać cenami ropy o 10-20% w każdą stronę. Dodatkowo, podobne efekty mają defekty infrastruktury, wyłączanie mocy, a nawet jedynie obawy o problemy z podażą. Obecnie będzie ich coraz więcej. USA zdecyduje się na większą egzekucję sankcji wobec Iranu i z rynku zniknie jakaś część z 700 000 baryłek, które kraj ten potencjalnie mógł do tej pory lokować na rynku. Dodatkowo, większa aktywność bojówek (choćby z terytorium Jemenu) zapewne przyczyni się do wzmożenia ataków na infrastrukturę krytyczną, głównie w AS. Ceny terminowe powinny nabrać premii za strach i naszym zdaniem to się właśnie stanie, choć w perspektywie krótkich dni będzie na rynkach surowców mocno bujać (i scenariusz ten będzie kontestowany).

Dodatkowo, wyższe ceny ropy naftowej wspierają rosyjski budżet, co w połączeniu z potencjalnym ograniczeniem pomocy militarnej dla Ukrainy z USA może znów zmieniać losy rosyjskiej inwazji (i będzie się o co w Europie kłócić). Co jest na stole? Prawdopodobnie znów wszystko i nie wymyślimy tego na poczekaniu. Chwilowe skoki cen mogą być niwelowane zrzucaniem na rynek rezerw strategicznych przez USA, choć ich poziom jest już poważnie nadszarpnięty. Trudny czas dla rozmów AS-Izrael, w których istotną dla AS rolę odgrywa USA, oznacza również, że AS nie będzie nazbyt skora wspierać politykę USA, gdy ta będzie ukierunkowana na zbijanie cen czarnego złota. 

Baryłka po $200? Bylibyśmy szaleńcami, gdybyśmy puścili właśnie taką prognozę, bo w tej układance jest za dużo ruchomych klocków. Tym niemniej spokojnie jesteśmy w stanie założyć, że w najbliższym czasie ceny ropy naftowej mogą wrócić ponad 100, 110 dolarów za baryłkę. To nie jest trzykrotny wzrost cen, który wydarzył się podczas kryzysów naftowych z lat 70-tych, ale ... obecna gospodarka globalna nie potrzebuje takiej skali ruchu, aby proces powrotu inflacji do celów został zdestabilizowany i zmusił banki centralne do wyboru pomiędzy trudnym politycznie scenariuszem recesyjnym, a kolejnym rokiem podwyższonej inflacji. Zresztą, być może nie ma tu nawet dobrego wyboru, bo przez pewien czas inflacja znów może być podwyższona bez względu na reakcję polityki pieniężnej.

Inne, niby dalekie, ale zapewne nietrywialne efekty drugiego/trzeciego rzędu obejmują zwiększenie aktywności milicji religijnych/nacjonalistycznych, co z kolei oznacza zwiększenie terroru wobec ludności cywilnej, deprecjacje krajowych walut oraz pogorszenie dostępu do żywności. Fala migracji może przybrać na sile, tymczasem coraz bardziej podzielona Europa nie jest na nią gotowa. Co więcej, w obecnym otoczeniu politycznym i społecznym trudno będzie o tworzenie rozwiązań, które poprawiają tę gotowość. Dlaczego? Już teraz obserwujemy protesty ludności cywilnej w Europie przeciwko atakom Izraela. Inwazja lądowa tylko te protesty wzmocni. W takich warunkach bardzo trudno będzie o akceptację społeczną dla kolejnych migrantów, co zresztą błyskawicznie podchwycą politycy (możemy sobie wyobrazić nie tylko chwyty retoryczne, ale także zmiany w polityce migracyjnej i społecznej). Starzejąca się Europa potrzebuje w średnim terminie pracowników. 

Wreszcie, jeśli wojna na Ukrainie przybierze ponownie obrót korzystny dla Rosji, można spodziewać się kolejnej fali uchodźców właśnie stamtąd - być może część nabierze nawet przekonania, że nie ma do czego wracać. Im dłużej trwa konflikt, tym większe prawdopodobieństwo takiego myślenia. Przypomnijmy, że Ukrainę zamieszkuje ponad 40 mln ludzi.

Reklama

 

Polska

Wydawać by się mogło, że Polska może odczuwać skutki destabilizacji na Bliskim Wschodzie z podwójną siłą, choć kraj pozostaje w bezpiecznym oddaleniu od bezpośredniego konfliktu.   

Po pierwsze, należy spodziewać się zwiększonej migracji, a wschodni kanał napływu będzie za moment znów aktywny z uwagi na sezonowo trudniejszą sytuację pogodową na Morzu Śródziemnym. W sytuacji większego wzmożenia politycznego powodowanego całą serią plebiscytów wyborczych w kolejnych dwóch latach, będzie to nie tylko obciążenie finansowe dla kraju, ale również potencjalny zapalnik do dalszych konfliktów z UE (choć biorąc pod uwagę to, co napisaliśmy parę akapitów wcześniej, być może Europę też czeka zwrot i to pole konfliktu wcale nie jest takie oczywiste), czy marginalizacji istotnych tematów gospodarczych w debacie publicznej. 

Po drugie, uważamy że proces dezinflacji w Polsce został przyspieszony globalnym cyklem cen towarów (już blisko wykończenia), szybszym (od naszych) oczekiwań uspokojeniem efektów drugiej rundy związanych z szokami energetycznymi oraz działaniami administracyjnymi. Z tego powodu nowy czynnik ryzyka w postaci wyższych cen ropy naftowej (ze znacząco wyższym ryzykiem skokowego dostosowania cen hurtowych paliw w kolejnych miesiącach) może ponownie destabilizować oczekiwania inflacyjne i sam wskaźnik inflacji (nawet czysto mechanicznie). Końcówka roku, a więc okres tuż przed sezonową zmianą cenników będzie sprzyjać przerzucaniu kosztów na konsumentów, tym bardziej że już dziś wiemy, iż na początku 2024 roku konsumenci uzyskają wsparcie z tytułu waloryzacji 500+ oraz podwyżki płacy minimalnej (która pociągnie za sobą także dostosowanie w całym rozkładzie). Jednocześnie będzie to zapewne okres z lokalnym dołkiem inflacji, kiedy płace realne wyraźnie przyspieszą. 

Po trzecie, większość ośrodków badawczych spodziewa się, iż po 15 października trudno będzie szybko stwierdzić jak wyglądał będzie przyszły rząd. Dotyczy to nie tylko samego składu oraz zakresu preferowanej polityki gospodarczej, ale także potencjału jej egzekucji w parlamencie. W naszej ocenie oznaczać to może dodatkową presję na notowania złotego, który będzie tracił również z uwagi na dość szybkie luzowanie polityki pieniężnej. W konsekwencji Polska w większym stopniu odczuje skutki zmian cen ropy naftowej oraz dodatkowe efekty w cenach importowanych dóbr.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Ekonomiści mBanku

Ekonomiści mBanku

mBank od lat jest synonimem innowacyjnych rozwiązań w bankowości. Byliśmy pierwszym w pełni internetowym bankiem w Polsce, a dziś wyznaczamy kierunek rozwoju bankowości mobilnej i online. Jesteśmy jedną z najsilniejszych i najszybciej rozwijających się marek finansowych w Polsce, od 1992 roku notowaną na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych.


Reklama
Reklama