Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Podatek od nadzwyczajnych zysków jednak nie wejdzie w życie? Koniec obliga giełdowego może uratować spółki przed Daniną Sasina

|
selectedselectedselected
Podatek od nadzwyczajnych zysków jednak nie wejdzie w życie? Koniec obliga giełdowego może uratować spółki przed Daniną Sasina | FXMAG INWESTOR
freepik.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Pod koniec września warszawską giełdę pogrążył projekt podatku od nadmiarowych zysków, przedstawiony przez Ministerstwo Aktywów Państwowych. Jego losy nie są jednak jeszcze przesądzone - może się bowiem okazać, że przegłosowane niedawno zniesienie obliga giełdowego obniży ceny energii na tyle, że wprowadzanie nowego podatku, który uderzy również w spółki niezwiązane z sektorem energetycznym i paliwowym nie będzie konieczne. Tylko czy zniesienie obowiązku handlu energią na giełdzie rzeczywiście obniży ceny prądu?

 

Koniec obowiązku handlu na giełdzie to niższe ceny?

O planach zniesienia obliga giełdowego dla spółek energetycznych mówiło się już od dłuższego czasu, na długo przed atakiem Rosji na Ukrainę i wystrzałem cen surowców energetycznych. Obligo giełdowe to tak naprawdę ustawowo nałożony obowiązek sprzedaży energii przez jej producentów za pośrednictwem Towarowej Giełdy Energii, prowadzonej przez Giełdę Papierów Wartościowych. Obligo giełdowe obowiązuje producentów energii od 2010 roku, a za jego wprowadzeniem stały takie argumenty jak: zapewnienie transparentności transakcji, utrzymanie wysokiej płynności obrotu czy wreszcie zachowanie rynkowych cen energii. Początkowo wynosiło ono 30%, co oznaczało że producenci energii musieli sprzedać niemal jedną trzecią wyprodukowanego prądu za pośrednictwem TGE. Co ciekawe, rząd Zjednoczonej Prawicy zaledwie 1 stycznia 2019 roku wprowadził w życie ustawę, która podnosiła poziom obliga giełdowego do 100%, co było równoznaczne z tym, że cały obrót energią odbywa się w ramach transakcji giełdowych. Wówczas wprowadzenie pełnego obliga giełdowego było argumentowane przez rząd tym, że pozwoli to na utrzymanie cen energii na poziomach rynkowych i zapobiegnie wahaniom notowań oraz manipulacjom, szczególnie ze strony dużych producentów. Co ciekawe już we wrześniu kolejnego roku rząd podpisał porozumienie z górniczymi związkami zawodowymi, w którym zobowiązał się m.in… do zniesienia obliga giełdowego. Wówczas miało to ograniczyć import energii spoza Polski, choć trudno jednoznacznie określić w jaki sposób miałoby do tego dojść, ani czy skala tego zjawiska jest istotna.

Zeszłotygodniowa ustawa całkowicie znosząca obligo giełdowe została jednak wprowadzono po to, by… obniżyć ceny energii. Czyli dokładnie w tym samym celu, w którym od 2019 roku rozszerzono obligo giełdowe do 100% obrotu energią.

Reklama

W jaki sposób rząd chce uzyskać ten sam cel (wg zapewnień polityków PiS, koniec obliga giełdowego może obniżyć hurtowe stawki za prąd nawet o dwie trzecie) robiąc coś kompletnie odwrotnego niż jeszcze 2,5 roku temu?

 

Jak obliczane są ceny energii na Towarowej Giełdzie Energii?

Aby zrozumieć o co całe zamieszanie i skąd różnice poglądów w kwestii likwidacji obliga giełdowego, trzeba wiedzieć w jaki sposób kształtują się ceny energii w obrocie giełdowym. Na Towarowej Giełdzie Energii, podobnie jak na innych hurtowych parkietach kontraktów na energię w Unii Europejskiej, cena ustalana jest na podstawie aktualnie panujących warunków rynkowych, z uwzględnieniem kilku istotnych zasad. Zacznijmy od tego, że giełdowa cena energii na rynku spot czy futures wyznaczana jest na bazie tzw. ceny krańcowej, czyli najwyższej oferty sprzedaży prądu w danym momencie sesji giełdowej. To jednak nie wszystko - gdyby cena krańcowa była jedyną zasadą obowiązującą na TGE, byłoby to niesprawiedliwe w stosunku do tych producentów energii, którzy ponoszą najwyższe koszty wytworzenia i jednocześnie premiowało producentów o niższych kosztach wytworzenia, pozwalając im na uzyskiwanie bardzo wysokich marż zysku brutto.

Dlatego też giełdowy obrót energią podlega również tzw. zasadzie merit order, która polega na tym, że w pierwszej kolejności na TGE pojawiają się oferty producentów, którzy ponoszą najniższe zmienne koszty wytworzenia prądu. Dopiero gdy energia z najtańszych źródeł przestaje być dostępna, pojawiają się oferty od producentów z wyższymi kosztami wytworzenia prądu. W pierwszej kolejności na giełdę energii trafiają oferty jednostek produkujących prąd z OZE (fotowoltaika, energetyka wiatrowa, hydroelektrownie), który ma najniższe koszty zmienne wytworzenia, a także nie jest obarczony dodatkowymi kosztami związanymi z europejskimi certyfikatami emisji. Jak wynika z najnowszych danych Polskich Sieci Energetycznych, w sierpniu tego roku OZE odpowiadały za mniej niż 15% energii wprowadzonej do sieci. Trudno zatem dziwić się temu, że cena krańcowa bardzo rzadko jest tą obliczaną na bazie ofert producentów OZE. Dzieje się tak w zasadzie tylko w godzinach niskiego zapotrzebowania na prąd, w dodatku podczas wietrznych i słonecznych dni. Wraz ze wzrostem zapotrzebowania na energię, pojawiają się oferty producentów o wyższych kosztach wytworzenia. Kolejno pojawiają się oferty elektrowni zasilanych węglem brunatnym i kamiennym, a na samym końcu elektrownie działające w oparciu o bloki gazowo-parowe, zasilane najdroższym surowcem, jakim jest obecnie gaz ziemny.

Oba te mechanizmy sprawiają, że rynkowa cena prądu jest zależna od bieżącego zapotrzebowania, a także premiują producentów OZE, którzy mogą sprzedawać energię w okresach szczytowego zapotrzebowania po cenach znacznie wyższych od krańcowych kosztów wytworzenia.

Reklama

Niestabilna sytuacja na rynku surowców energetycznych i obawy o zapewnienie wystarczających dostaw gazu czy węgla doprowadziły w ostatnich kwartałach do skokowych wzrostów cen na TGE i innych europejskich giełdach, z którymi warszawska giełda jest powiązana. W ostatnim tygodniu średnia tygodniowa cena prądu na TGE przekroczyła 1700 PLN na megawatogodzinę, choć obecnie (6 października) kurs w godzinach szczytu lekko przekracza 500 PLN/MWh, a stawka bazowa to 470 złotych za MWh.

Czy rezygnacja z obliga giełdowego rzeczywiście ma szanse na obniżenie cen prądu? Zdania są podzielone - jak nietrudno się domyślić, przedstawiciele rządu jednogłośnie popierają likwidację obowiązku obrotu energią na TGE, argumentując że mechanizm cen krańcowych jest niesprawiedliwy i sztucznie zawyża ceny transakcyjne. Skoro najwyższa oferta sprzedaży jest tą obowiązującą, oznacza to, że nie ma możliwości skorzystania z istniejących niższych stawek, które mogłyby przyczynić się do ogólnego spadku cen prądu. Z drugiej jednak strony jak dotąd żaden z producentów energii - również z grona spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa - nie zadeklarował całkowitej rezygnacji z uczestnictwa w handlu na TGE i jednoczesnej obniżki cen prądu.

Bez wątpienia jednak rezygnacja z obliga giełdowego zmniejszy koszty transakcyjne. Dotychczas bowiem spółki energetyczne musiały wygospodarować środki na, rosnące wraz z cenami kontraktów, depozyty zabezpieczające. Często prowadziło do do problemów płynnościowych w samej spółce, która była zmuszona do zaciągnięcia kredytu na pokrycie zabezpieczenia.

Usunięcie obowiązku handlu energią na TGE może przyczynić się do obniżenia kosztów w obrębie dużych grup kapitałowych, działających na rynku energii. Obligo giełdowe wymuszało bowiem sytuację, w której np. produkująca energię spółka Tauron Wytwarzanie musiała sprzedawać prąd po giełdowych cenach za pośrednictwem TGE spółce Tauron Dystrybucja, wchodzącej w skład jednej grupy kapitałowej, po to, aby ta mogła sprzedać energię odbiorcom końcowym.

Trudno jednak stwierdzić o ile w praktyce obniży to ceny energii.

Reklama

Po stronie przeciwników zniesienia obliga giełdowego jest między innymi, co dość ciekawe, prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Rafał Gawin od samego początku był przeciwnikiem tego pomysłu, twierdząc, że rezygnacja z obrotu energią na giełdzie może tymczasowo przyczynić się do nieznacznego spadku cen prądu, jednak w dalszej perspektywie doprowadzi do braku transparentności i da większe pole do manipulacji, przy jednoczesnym ograniczeniu płynności na TGE. Również Towarowa Giełda Energii ostrzega, że rezygnacja z obliga oznacza koniec rzetelnych danych na temat transakcyjnych cen prądu w Polsce.

Na sam koniec warto zwrócić uwagę również na to, że krytykowany przez zwolenników zniesienia obliga giełdowego mechanizm ceny krańcowej dotyczy tak naprawdę nie więcej niż 20% obrotu na TGE. Pozostałe 80% to transakcje terminowe, na których ceny ustalane są pomiędzy dwiema stronami transakcji, na zasadzie najkorzystniejszej oferty dla obu stron.

 

Podatek od nadzwyczajnych zysków zwyczajnych firm

Kontrowersyjny projekt podatku od nadmiarowych zysków ma objąć duże przedsiębiorstwa, które zatrudniają co najmniej 250 osób i mają roczne obroty powyżej 50 mln euro. Kluczowe w nim jest jednak to, że dotyczy on przedsiębiorstw z wszystkich sektorów gospodarki, a nie tych, które rzeczywiście mogły zwiększyć swoje marże z tytułu zamieszania na rynku surowców energetycznych.

Jednorazowy podatek ma wynieść 50% i zostanie nałożony na spółki, które w 2022 roku osiągnęły wyższy wskaźnik marży zysku brutto (ROA) niż wynosi uśredniona wartość tego wskaźnika za lata 2018, 2019 oraz 2021 (z pominięciem „pandemicznego” 2020 roku). Prognozowany wpływ do budżetu z tytułu podatku od nadmiarowych zysków jest szacowany przez Ministerstwo Aktywów Państwowych na 13,5 mld złotych. Środki zostaną przeznaczone przede wszystkim na rządowe dopłaty, które mają chronić samorządy i tzw. odbiorców wrażliwych przed wzrostami gwałtownymi cen energii. Do odbiorców wrażliwych zaliczane są m.in. szkoły, przedszkola, szpitale, domy pomocy społecznej czy kościoły. W 2023 roku maksymalna cena energii (dla wspomnianych odbiorców wrażliwych i samorządów) ma zostać ustalona na maksymalnym poziomie 618,24 PLN za megawatogodzinę netto, co jest taryfą wyższą o 40% od średniej stawki zatwierdzonej przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki dla odbiorców indywidualnych na 2022 rok, do których w tym roku, oprócz gospodarstw domowych, zaliczono również odbiorców wrażliwych. Koszt zamrożenia cen energii dla odbiorców wrażliwych i samorządów na przyszły rok jest szacowany na ok. 5 mld złotych.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Darek Dziduch

Darek Dziduch

Redaktor portalu FXMAG i wydawca magazynu Inwestor. Nagrywa na YouTube materiały edukacyjne, poruszając tematy związane przede wszystkim z inwestycjami, finansami osobistymi i gospodarką.

Obserwuj autoraTwitter


Reklama
Reklama