Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Pandemia koronawirusa przyspieszyła rozwój cywilizacji

|
selectedselectedselected
Pandemia koronawirusa przyspieszyła rozwój cywilizacji | FXMAG INWESTOR
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Tematem, który absolutnie zdominował światowe media oraz zapanował nad naszą wyobraźnią był w ciągu ostatnich miesięcy koronawirus. Sprawił on, że musieliśmy szybko przewartościować pewne obszary naszego życia. Wiele sektorów gospodarki zostało z dnia na dzień „zamrożonych”. Czasem skłaniało nas do refleksji nad ich sensem. Ważne stało się natomiast to, co zwykle jest dla nas niedostrzegalne, a pewne czynności będące częścią naszego życia zmieniły swoją formę. Najwybitniejszy żyjący polski pisarz literatury science fiction, Jacek Dukaj, stwierdził, że koronawirus nie jest kryzysem, a jedynie przyspieszeniem trendów. Podstawą dla tych słów jest uważna obserwacja sytuacji, z którą mamy obecnie do czynienia. Zamknięcie ludzi w domach oraz zdalne załatwianie wielu czynności sprawiło, że istniejące od kilkunastu lat możliwości technologiczne stały się dla nas koniecznością. Technologia w istotny sposób kształtuje bowiem życie społeczne, a umiejętne jej wykorzystanie w znacznym stopniu jest w stanie poprawić jakość naszego życia. Potrzebna była mała iskra, by rozpocząć wielki proces o charakterze globalnym. Sprawdźmy, jak to wszystko się zaczęło.

Niepozorne początki pandemii koronawirusa

Koronawirus pojawił się w światowych mediach w grudniu ubiegłego roku. Od tego czasu zyskał niesamowite tempo ekspansji, infekując miliony osób na całym świecie. Faktem jest, iż pierwsze zdiagnozowane osoby chore na COVID-19 to mieszkańcy Wuhan. Badania DNA zwierząt sprzedawanych w tym chińskim mieście wykazały, że najprawdopodobniej źródłem zakażenia koronawirusem były nietoperze. W porównaniu do innych ssaków odpowiadają one za wiele wirusów odzwierzęcych. Za sprawą pokonywania dużych dystansów czasem przenoszą różne choroby na wiele obszarów. Nietoperz jest więc idealnym „gospodarzem” dla wirusów.

Które kraje zostały najmocniej dotknięte koronawirusem?

Państwem, które w chwili zapisywania tych słów, najmocniej cierpi z powodu pandemii koronawirusa, są Stany Zjednoczone. Liczba zakażonych zmierza tam szybko do 2 milionów, a liczba ofiar przekroczyła 111 tysięcy osób. Na kolejnym miejscu znajduje się Brazylia z 646 tysiącami osób zarażonych wirusem COVID-19 i 35 tysiącami zmarłych. Niechlubne podium zamyka Rosja (458 tysięcy zakażonych i relatywnie mało ofiar – niecałe 6 tysięcy). Za „pudłem” znalazła się Hiszpania (288 tysięcy zakażonych, 27 tysięcy zmarłych) oraz Wielka Brytania (283 tysiące zakażonych i aż ponad 40 tysięcy ofiar). Polska z niecałymi 26 tysiącami zakażonych i dokładnie 1143 zmarłych zajmuje 36 miejsce na świecie w rankingu rozprzestrzeniania się pandemii.
(Tutaj wklejony przesłany wykres – koronawirus)

pandemia koronawirusa przyspieszyla rozwoj cywilizacji grafika numer 1pandemia koronawirusa przyspieszyla rozwoj cywilizacji grafika numer 1

Reklama

Pandemia koronawirusa szybko przeniosła się z Chin do innych krajów. Najpierw były to kraje sąsiadujące z Państwem Środka oraz inne znajdujące się w tym regionie państwa, a następnie koronawirus dotarł do Europy. Podawanie dokładnych dat jest w tym przypadku bezzasadne, gdyż istnieje wiele sprzecznych danych na ten temat (znany jest chociażby przykład francuskiego lekarza sygnalizującego pojawienie się przypadku koronawirusa we Francji już w grudniu 2019 roku). Faktem jest, iż Włochy stały się w lutym głównym ogniskiem koronawirusa na świecie. Turyści powracający z Włoch podczas ferii zimowych stawali się często nieświadomymi roznosicielami COVID-19. Włochy urosły natomiast do rangi symbolu tego, jakie mogą być skutki zbyt luźnego podchodzenia do wprowadzanych przez państwo restrykcji. Sam premier Morawiecki odwoływał się często w swoich przemówieniach do włoskiego przykładu, apelując do Polaków o zachowanie dyscypliny, stosowanie się do zaleceń lekarzy i przestrzeganie wprowadzanych obostrzeń, „by zapobiec sytuacji takiej jak we Włoszech”.

Kryzys zdrowotny szybko przeobraził się w kryzys ekonomiczny

W obecnym momencie zagrożenia stricte zdrowotne wydają się mniej niebezpieczne. Polacy coraz bardziej obawiają się natomiast ekonomicznych konsekwencji pandemii koronawirusa, podważając zasadność wcześniejszego „zamrożenia” gospodarki oraz podnosząc kwestię ekonomicznej szkodliwości tego aktu. Mamy już natomiast pewne sygnały docierające z krajów Europy, które nie wprowadziły szeroko zakrojonych restrykcji. Mowa tutaj o Szwecji i Białorusi.

Wiele wskazuje, iż strategia walki z koronawirusem przyjęta przez szwedzki rząd była błędna. Władze Szwecji zdecydowały się nie zamykać zakładów pracy oraz instytucji publicznych. Liczono na odpowiedzialność obywateli, a nie siłę zakazów. Można już powiedzieć, że sposób zwalczania koronawirusa przyjęty przez Tegnella (naczelnego epidemiologa Szwecji) nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Statystyki dotyczące zakażeń oraz śmiertelności wpadają bardzo źle, zwłaszcza w porównaniu z sąsiadami Szwecji, którzy zdecydowali się na wprowadzenie licznych zakazów, co ocaliło życie wielu obywateli.
Decyzja rządu Szwecji nadal bywa jednak przez niektórych chwalona jako przykład troski państwa o gospodarkę. W rzeczywistości ekonomiczne korzyści wynikające z decyzji Szwedów są iluzoryczne. Gospodarka Szwecji wcale nie obroniła się przed kryzysem lepiej niż inne kraje tamtego regionu. PKB tego kraju prawdopodobnie zmniejszy się o 7 %. Magdalena Andersson, minister finansów w Szwecji, zapowiedziała także 30-krotny wzrost deficytu budżetowego. Mocno wzrosło również bezrobocie, konkretnie do 7,4%. Ponadto szacunkowo w około 40% firm dojdzie do zwolnień. Recesja w Danii i Finlandii będzie miała prawdopodobnie bardzo podobną skalę. Oba te kraje zdecydowały się chronić swoich obywateli poprzez wprowadzenie ścisłej kwarantanny.

Podobnie rzecz się ma z Białorusią. PKB naszego wschodniego sąsiada ma skurczyć się w tym roku o 6%. Natomiast liczba osób zarażonych koronawirusem w tym niespełna dziesięciomilionowym kraju jest znacznie większa niż chociażby w Polsce i na Ukrainie. Docierają do nas informacje, że obywatele Białorusi sami oddolnie decydują się na walkę z wirusem (np. 60 procent Białorusinów stara się unikać zatłoczonych miejsc). W braku instytucjonalnie wprowadzonego dystansu społecznego kluczowa jest osoba prezydenta Łukaszenki, który obawiał się, iż wprowadzenie restrykcji mogłoby doprowadzić do znacznego osłabienia jego pozycji w kraju. Prawdopodobnie wiązałoby się to ze zwycięstwem w najbliższych wyborach prezydenckich kandydata wskazanego przez Kreml (dobre stosunki między Łukaszenką a Putinem są bowiem jedynie pozorne).

Walka banków centralnych ze skutkami koronawirusa

Amerykańska Rezerwa Federalna wciąż nadaje ton innym bankom centralnym na świecie. Fed prowadzi skoordynowane działania z pięcioma największymi bankami centralnymi świata (z Europejskim Bankiem Centralnym, z Bankiem Anglii oraz bankami centralnymi Japonii, Kanady oraz Szwajcarii). Celem jest zapewnienie płynności globalnemu systemowi finansowemu.

Reklama

 

pandemia koronawirusa przyspieszyla rozwoj cywilizacji grafika numer 2pandemia koronawirusa przyspieszyla rozwoj cywilizacji grafika numer 2

 

Czy Rezerwie Federalnej uda się „zadrukować” kolejny kryzys?

Kroki, jakie podjął Fed przypominają jego politykę podczas ostatniego kryzysu finansowego – w 2008 roku bank obniżył stopy procentowe niemal do zera i utrzymywał je na tym poziomie przez siedem lat. Długoterminowe konsekwencje działań banków centralnych mogą być bardzo negatywne – w ciągu najbliższych kilku lat prawdopodobny jest mocny wzrost inflacji w wielu krajach świata. W tym kontekście nie dziwią zatem duże zwyżki notowań złota, które to powszechnie uznawane jest za aktywo utrzymujące wartość w czasach rosnącej inflacji. Zwraca również uwagę wyraźne niedowartościowanie srebra w stosunku do złota, co stanowić może potencjalną okazję inwestycyjną.

Które branże zostały najmocniej dotknięte koronawirusem i ile na tym straciły?

Okres pandemii koronawirusa wiązał się z prawdziwą katastrofą dla licznych firm w Polsce. Działalność wielu z nich zostało zawieszona (zerując w ten sposób na pewien czas osiągane dochody), a inne całkowicie zniknęły z rynku. Pandemię i związane z nią obostrzenia najmocniej odczuła branża taksówkarska. W następnej kolejności natomiast turystyczna i ta związana z kulturą i sztuką. Mocno ucierpiała również edukacja przedszkolna oraz branża turystyczna. Jeśli natomiast chodzi o liczbę likwidowanych i zawieszonych działalności, to prym wiodą wspomniane już wcześniej branża taksówkarska i przedszkolna. Najlepiej pod tym względem poradziła sobie natomiast branża dentystyczna.

Reklama

Podawane tu suche informacje nie oddają skali problemu, czyli utraty źródła dochodów przez setki tysięcy ludzi, co wywoływać musi określone reperkusje społeczne. Z innej strony, zwykle strata jednych jest zyskiem dla drugich, tak było i w przypadku kryzysu związanego z obecną pandemią. Pewne branże znacznie zwiększyły swoje dochody dzięki koronawirusowi. Wśród podmiotów na rynku, które zyskały obecnie najwięcej można wymienić chociażby spółki gamingowe, portale streamingowe oraz spółki produkujące artkuły medyczne (korzyści finansowe osiągane z tych ostatnich były często związane ze słynną swego czasu spekulacją na maseczkach ochronnych).

Facebook i Amazon najdroższe w historii

Olbrzymie zyski zainkasowali giganci technologiczni – w postaci największych spółek technologicznych. Wśród można wymienić między innymi spółki takie jak: Facebook, Tesla, Netflix, Alphabet (właściciel Google), Alibaba, Twitter tudzież Nvidia. Największe wzrosty zanotowała „wielka trójka” w postaci Facebooka, Netflixa oraz Amazona. Indeks FANG+, który skupia największe amerykańskie spółki technologiczne notowane na Wall Street, od początku roku wzrósł o 24%. Indeksy S&P500 oraz Russell 2000 wykazały natomiast w pewnym momencie potężne spadki. Specyfika okresu, w którym się znaleźliśmy niejako wymusiła wzrosty notowań spółek technologicznych. Można tutaj wspomnieć chociażby o konieczności przechodzenia na pracę zdalną, przymusową kwarantannę tudzież gwałtowny wzrost atrakcyjności zakupów robionych online.

Kiedy indeksy osiągnęły swoje dno?

Amerykańskie indeksy S&P 500 oraz NASDAQ Composite swoje dno cenowe osiągnęły 23 marca, od tego czasu znajdują się w trendzie wzrostowym. Z kolei niemiecki indeks DAX znajdował się najniżej 18 marca i od tej pory sukcesywnie zwyżkuje. Jeśli chodzi o nasz polski indeks WIG20, to najwcześniej spośród wymienionych już wcześniej indeksów znalazł się on na punktowym dnie – 12 marca to dzień, kiedy notowania warszawskiego indeksu znalazły się najniżej. Warto zaznaczyć, iż był to najniższy poziom notowań indeksu WIG20 od… marca 2009 roku!

Wykres warszawskiego indeksu wciąż wygląda bardzo słabo względem wcześniej wspominanych. W okresie hossy w latach 2009-2019 indeks WIG20 konsolidował się, nie dając zarobić licznym inwestorom. Podczas tegorocznej marcowej zawieruchy związanej z pandemią polski indeks spadł mocniej niż pozostałe, a obecnie wolniej odrabia poniesione straty. Skąd słabość WIG20? Wynika ona z samej struktury indeksu – dominują tu bowiem banki oraz spółki infrastrukturalne. Istotnymi czynnikami są też upolitycznienie wielu spółek na GPW oraz wysokie ryzyko osłabienia polskiego złotego. Elementy te w znacznym stopniu zniechęcają do inwestycji inwestorów zagranicznych.

Niski poziom notowań to nierzadko po prostu okazja inwestycyjna. Od marca można zaobserwować znaczny wzrost zainteresowania inwestycjami w akcje i obligacje. Trudno oczekiwać, aby osoby niemające wcześniej większego związku z inwestowaniem osiągnęły w ten sposób znaczny zysk. Proces inwestycyjny polegający na „wejściu” i „wyjściu” w odpowiednim momencie tylko z pozoru wydaje się być prosty. Samo zjawisko dużego społecznego zainteresowania przecenionymi aktywami jest jednak na pewno dużo bardziej racjonalne niż analogiczna inwestycja w okresie największego hype’u (vide: inwestycja w kryptowaluty pod koniec 2017 roku).

Jakie perspektywy stoją przed indeksami giełdowymi?

Reklama

Zdecydowana większość analityków przewiduje „zadrukowanie” przez Fed obecnego kryzysu. W takiej sytuacji w perspektywie najbliższych lat mielibyśmy do czynienia z kolejnymi rekordami na Wall Street. Warto zaznaczyć, iż giełdy są w stanie całkowicie uniezależnić się od realnej gospodarki – ich wzrosty niekoniecznie muszą być zatem wyznacznikiem poprawy jakości życia poszczególnych obywateli. Cześć analityków przywołuje natomiast przykład wielkiego krachu z 1929 roku jako prawdopodobny scenariusz gospodarczego załamania na najbliższe lata. Interesującym przykładem są tezy Nouriela Roubiniego, według którego możemy nie mieć teraz tyle szczęścia, co w roku 2008. Przywoływany tu również bywa argument wielkich cykli koniunkturalnych. Zgodnie z pewną jego interpretacją mieliśmy ostatnio do czynienia z zakończeniem jednej fazy cyklu koniunkturalnego i rozpoczęciem się nowej.

Mowa w tej chwili o perspektywie teorii cykli koniunkturalnych stworzonej przez Nikołaja Dmitrijewicza Kondratiewa. Mało znany rosyjski ekonomista w 1925 roku opublikował książkę „Długie cykle gospodarcze”. Analizował w niej ceny towarów, płace robotników, przychody z obligacji, a także obroty handlu zagranicznego w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych i Francji w larach 1780-1920. Kondratiew odkrył występowanie około 50-letnich cykli koniukturalnych o regularnych falach wzrostu i spadku. Samo słowo „cykl” pochodzi z greki. Kyklos znaczy koło. Takie właśnie koła, liczące pół wieku, opisał Kondratiew. Mają one okres wznoszący, który trwa około 20 lat, w przybliżeniu dziesięcioletni okres stabilizacji oraz 20 letnią fazę schyłkową.

Zgodnie z teorią Kondtratiewa, przyjmując, że nowa fala (już piąta z kolei) swój początek miała w 1991 roku, to fala spadkowa musiałaby zacząć się właśnie około 2020 roku. Nietrudno jednak znaleźć wyłam w tej teorii – jest nim kryzys z lat 2008-2009. Teoretycznie rozpoczynałby on fazę stabilizacji, choć jego ekonomiczne implikacje były przecież bardzo poważne dla wielu mieszkańców większości świata, wiążąc się z pogorszeniem ich sytuacji materialnej. Zatem albo teorię Kondratiewa należy wyrzucić na śmietnik jako niemającą już żadnego związku z rzeczywistością, albo nadchodzące gospodarcze katastrofy sprawią, iż kryzys z lat 2008-2009 wyda się nam tylko sympatycznym przerywnikiem, co dowodziłoby długoterminowej słuszności wnioskowania rosyjskiego ekonomisty.

Należy jednak zaznaczyć, że wszystkie tego typu prognozy często przypominają „wróżenie z fusów”. Na rzeczywistość składa się bowiem zbyt dużo zmiennych, by faktycznie z dużą dokładnością móc przewidywać, co wydarzy się na świecie w kontekście makroekonomii. Można natomiast zadać sobie pytanie, jakie będą tendencje inwestycyjne po okresie pandemii koronawirusa. Czyżby tylko surowce były „lekarstwem” na inflację? Choć należy zaznaczyć, że nie istnieje coś takiego jak „pewne inwestycje”, to według wielu ekspertów wraca era inwestowania w wartość. Spółki typu growth mogą z kolei czekać gorsze czasy.

Okres, w którym się znaleźliśmy to również czas niezwykłych okazji inwestycyjnych

O wielkim potencjale inwestycyjnym tego okresu przekonał się Bill Ackman, który zarobił miliardy za sprawą pandemii koronawirusa. Na marcowym koronakrachu zyskał on 2,6 mld dolarów. Kluczowa w tym przypadku okazała się analiza informacji o koronawirusie, a następnie zabezpieczenie portfela inwestycyjnego. Zdecydowanie ciekawsze wydają się jednak przypadki olbrzymich zysków osiągniętych nie przez profesjonalnych graczy giełdowych, ale osób, które zarobiły wielkie pieniądze dzięki szczególnemu zbiegowi okoliczności. Znamienny jest niedawny przykład profesora z Harvardu, Timothy’ego Springera, który zarobił 7700% na akcjach spółki biotechnologicznej po wybuchu pandemii koronawirusa. Akcje spółki Moderna należące do profesora jeszcze półtora roku temu były warte 5 mln USD, a teraz, dzięki nadzwyczajnym okolicznościom, są wyceniane na około 390 milionów dolarów. Należy zaznaczyć, iż profesor Timothy Springer z Harvard University trzyma pakiet około 13 mln akcji spółki Moderna od ponad 2 lat – nie sposób sugerować tutaj zatem krótkoterminowej spekulacji. Mówimy więc o szczęściu, które wynika jednak z określonych działań inwestycyjnych. Bezczynność rzadko bowiem jest wynagradzana przez los.

A co na to przeciętny Kowalski? W Polsce biednym zawsze wiatr w oczy

Reklama

Najwięcej straciły (i stracić mogą) osoby najbiedniejsze oraz najgorzej wyedukowane, które nie posiadają siły ekonomicznej pozwalającej na komfortowe życie w trudnych czasach. Całkiem prawdopodobne jest, że energia tysięcy osób skieruje się na rozważania całkowicie niedorzecznych teorii spiskowych, zamiast na wytężoną pracę i próbę powrotu do ekonomicznej normalności sprzed pandemii. Tak czy inaczej – zmuszeni jesteśmy do operowania w chaosie. Gwiazdami obecnego kryzysu są osoby siejące dezinformację (wśród nich prym wiodą celebryci, którzy cieszą się niestety dużym społecznym zaufaniem). Koronawirus objawił olbrzymi kryzys edukacji w Polsce, gdyż w ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia z całą mozaiką błędów poznawczych i kłopotów z logicznym myśleniem.

Społeczne konsekwencje pandemii koronawirusa

Łatwość dostępu do narzędzi szerzenia dezinformacji sprawiła, że musimy w tej chwili walczyć z prawdziwym zalewem fake newsów oraz nieufnością do nauki. Pojawiły się tysiące materiałów propagujących fałszywe informacje oraz zawierających niedorzeczne teorie spiskowe. Doskonałą tego egzemplifikacją był słynny wywiad z doktorem Sutkowskim. Także zaproszony na tę rozmowę wielokrotny mistrz świata w windsufringu, Wojciech Brzozowski, przekonywał widzów TVP do znalezionych przez siebie w Internecie bzdur (chociażby do nieprawdziwej informacji o specjalnych gratyfikacjach finansowych dla lekarzy w zamian za zdiagnozowanie koronawirusa), starając się zdyskredytować w ten sposób doktora Sutkowskiego. Przerażającym jest w tym przede wszystkim odbiór społeczny – w przeważającym zakresie osoby oglądające ten materiał na serwisie Youtube sympatyzowały z niemającym żadnych kompetencji do wypowiadania się na temat pandemii Brzozowskim, chwaląc jego „chłopski rozum”, a potępiały lekarza za „pewność siebie”. Na tym jednym przykładzie możemy już zaobserwować, że kryzys ekonomiczny to również nierzadko kryzys wartości. Obecnie mocno deprecjonowaną wartością jest wiedza fachowa i profesjonalne podejście do opracowywanych tematów. Zastępują je antywartości, takie jak chociażby emocjonalne traktowanie przetwarzanych informacji i kompletne niedostrzeganie własnych błędów poznawczych (wśród nich dominuje błąd Dunninga Krugera, czyli przecenianie własnych kompetencji przez osoby o małej wiedzy lub niskich kwalifikacjach).

Czy czeka nas druga fala?

W wypowiedziach niektórych komentatorów pobrzmiewa strach przed drugą falą pandemii koronawirusa. Rynki finansowe obecnie nie dopuszczają w swoich kalkulacjach możliwości ponownego zaistnienia sytuacji globalnego lockdownu. Wprowadzenie jeszcze raz podobnych restrykcji wiązałoby się z ogromnym oporem społecznym. Można tu poczynić analogię do olbrzymich zamieszek w Stanach Zjednoczonych. Oczywisty fakt zamordowania przez policjanta czarnoskórego obywatela USA w biały dzień nie wywołałby tak gigantycznego rezonansu społecznego, gdyby nie ogromny wzrost bezrobocia. Wystarczy iskra, by zachęcić do buntu kilkadziesiąt milionów ludzi, którzy nie wiedzą, co mają zrobić ze swoim wolnym czasem. Niedawnym przykładem z Polski jest absurdalny i niebezpieczny społecznie protest przeciwko przymusowi szczepień. Wyrażał on również głębokie niezrozumienie nowych technologii takich jak 5G oraz hołubienie różnorakim teoriom spiskowym. Koronną teorią jest całkowite zanegowanie istnienia pandemii koronawirusa… Takie są niestety skutki antynaukowej histerii, która rozlewa się po naszym kraju. Uważam, że potencjalnie groźniejszej niż COVID-19.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Oskar Nawalany

Oskar Nawalany

Entuzjasta kryptowalut oraz inwestycji długoterminowych, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Publikował na łamach m.in. Onetu, Wirtualnej Polski, Business Insidera, Komputer Świata, Auto Świata, Noizza, Super Expressu czy No Fluff Jobs.


Reklama
Reklama