W ub. tygodniu EBC podniósł stopy o 25 p.b., ale po decyzji zaserwował komunikację, która niemal przekonała o domknięciu cyklu. Wczoraj FOMC zakończył wrześniowe posiedzenie i zrobił coś dokładnie odwrotnego. Stopy zostały utrzymane na dotychczasowym poziomie, tj. 5,25-5,5%, ale jednocześnie zarówno najnowsze projekcje jak i konferencja prasowa J. Powella pokazały, że decydenci amerykańskiego banku centralnego spodziewają się dalszego zacieśniania polityki monetarnej. Skąd wynikają rozbieżności?
Przede wszystkim z siły gospodarek. Strefa euro od jakiegoś czasu rozczarowuje negatywnie pod kątem koniunktury, a wzrost w USA od początku roku zaskakuje pozytywnie. Można zresztą powiedzieć, że to był wczoraj motyw przewodni wczorajszej konferencji prezesa Fed – zaskakująca siła amerykańskiej gospodarki. Inflacja ostatnio mniej więcej zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami, tj. schodzi stopniowo w kierunku celu, ale siła rynku pracy i gospodarki rodzi wątpliwości czy proces zacieśniania polityki monetarnej był na tyle silny, aby go zakończyć i być pewnym powrotu inflacji do celu. Warto zwrócić uwagę, że prezes Fed stwierdził, że „miękkie lądowanie” gospodarki USA nie jest scenariuszem bazowym. To może być pewnym zaskoczeniem, ale też podkreśla determinację banku w sprowadzaniu inflacji do celu. Co można wyczytać z najnowszych prognoz FOMC? Przede wszystkim zostały rozszerzone o 2026 rok i w tym roku inflacja jest w celu 2%. Wcześniej mozolnie do niego zmierza, a prognozy na kolejne lat zostały zrewidowane kosmetycznie w górę. Nieco wyraźniej w górę zostały zrewidowane prognozy dynamiki PKB na 2024, o 0,4 p.p., do 1,5%. Oczekiwania co do bezrobocia poszły w dół. W tym kontekście słowa Powella o twardym lądowaniu w scenariuszu bazowym wydają się retoryką. FOMC spodziewa się mocniejszej koniunktury niż dotychczas, ale jednocześnie widzi konieczność wyższych stóp na dłużej. Na koniec 2023 docelowo na 5,6% (jak w czerwcu), na koniec 2024 na 5,1% (+0,5 p.p.), w 2025 na 3,9% (+0,5 p.p.) i w 2026 na 2,9%.
Krajowy przemysł daje nieśmiałe oznaki życia. Produkcja przemysłowa w sierpniu spadła o 2% r/r, a odczyt lipcowy został zrewidowany w górę z -2,7% r/r do -2,3% r/r. W ujęciu m/m po wyrównaniu sezonowym odnotowany został wzrost o 0,6%. Na odsezonowanym indeksie strumienia produkcji powoli zarysowuje się szansa na wyznaczenie punktu przegięcia, których na dodatek wypada w okolicy przedpandemicznego trendu. Zarysowuje się szansa na odbicie. To by było spójne z tezą, że nadchodzące odbicie krajowego popytu konsumenckiego wygeneruje impuls ożywienia w sektorze. Na razie jednak jest jeszcze dużo wątpliwości co do dalszego rozwoju scenariusza odbicia. Tu można wymienić m.in. dużą słabość wskaźników koniunktury, czy też raportowane duże spadki w nowych zamówieniach. W danych z krajowego przemysłu niezmiennie pozytywnie wyróżnia się produkcja dóbr inwestycyjnych, która zwiastuje dalszy silny popyt w tym obszarze w 2 połowie roku. W tle obserwujemy dalszą dezinflację w cenach producenta. Wskaźnik PPI obniżył się o 2,8% r/r w sierpniu wobec -2,1% r/r w lipcu.
Rynek pracy nadal stopniowo słabnie, dynamika płac realnych wchodzi na trwałe na plusy, a konsument w coraz lepszych nastrojach. Wczoraj GUS publikował też dane o przeciętnym zatrudnieniu i wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw. Dynamika wynagrodzeń wyniosła 11,9% r/r i w ujęciu realnym zbliżyła się do 2% r/r. W nadchodzących miesiącach ten element będzie wspierał konsumenta. Dynamika zatrudnienia obniżył się z kolei z 0,1% r/r do 0% r/r. Tu powolny negatywny trend obowiązuje od kilku miesięcy sugerując umiarkowane poluzowanie sytuacji na rynku pracy. Negatywnie wyróżnia się zatrudnienie w przemyśle (-0,9% YTD) oraz budownictwie (-1,5% YTD). Osłabienie to jest jednak na tyle umiarkowane, że nie wpływa na nastroje konsumenckie. Te we wrześniu ponownie rosły i są na jednych z wyższych poziomów od początku pandemii koronawirusa.
Komentarze
Sortuj według: Najistotniejsze
Nie ma jeszcze komentarzy. Skomentuj jako pierwszy i rozpocznij dyskusję