Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Czy się stoi, czy się leży - bezwarunkowy dochód gwarantowany ma sens?

|
selectedselectedselected
Czy się stoi, czy się leży - bezwarunkowy dochód gwarantowany ma sens? | FXMAG INWESTOR
freepik.com
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Czy dochód człowieka musi być koniecznie funkcją wydajności lub ilości jego pracy? Czy zagwarantowanie przez państwo każdemu obywatelowi możliwości pokrycia podstawowych potrzeb egzystencjalnych to jedynie kaprys kanapowych komentatorów gospodarczych? A może to hipsterska przykrywka dla socjalizmu skrojonego na miarę naszych czasów?

Na początek, przyda się ćwiczenie terminologiczne. O jakiego rodzaju dochód pyta autor w tytule? Obszar debaty publicznej związany z rynkiem pracy i polityką socjalną obfituje ostatnio w kilka modnych, zamiennie stosowanych sformułowań. Faktycznie, towarzyszące mu licznie przymiotniki – tj. “bezwarunkowy”, “gwarantowany”, “uniwersalny”, “podstawowy” czy “obywatelski” - odwołują się najczęściej do zbliżonego programu. Inna rzecz, że rozmowa toczy się dopiero na temat koncepcji, która na chwilę obecną zaledwie pretenduje do tego, aby w przyszłości wejść do kanonu polityki społecznej. Niemniej jednak z kilku powodów, które tu omówimy, są to aspiracje silne.

Technologia jako źródło cierpień

Warto zaznaczyć, że chociaż temat jest głośny, to sam Bezwarunkowy Dochód Gwarantowany (BDP), poza małoskalowymi wyjątkami, nie urzeczywistnił się w pełni jeszcze w żadnym miejscu na świecie. Głosy obu stron dyskusji nie wychodzą więc zazwyczaj poza sfery luźnych spekulacji. Coraz częściej jednak koncepcja ta gości w sztucznej, eksperymentalnej przestrzeni, a na podstawie wniosków z kolejnych badań doświadczalnych formułowane są argumenty zarówno za, jak i przeciw jej rozwijaniu.

Temperatura debaty nie spada, pomimo tego, że na obecną chwilę dysponujemy bardzo ograniczonymi możliwościami określenia konsekwencji uruchomienia BDP dla głównych parametrów społeczno-gospodarczych. Ważną rolę odgrywa tu kontekst pandemiczny: jak w wielu innych obszarach, wirus co najmniej „przyspieszył” dyskusję o konieczności stosowania bardziej postępowych rozwiązań, a na tej fali, w niektórych regionach świata, pojawiają się stopniowe symptomy podejmowania tematu przez władze różnych szczebli.

Reklama

Sama idea jest prosta: jeżeli Twój organizm wykazuje podstawowe czynności życiowe, to należy Ci się świadczenie z tego tytułu. Gdyby skupić się głównie na specyfice współczesnego rynku pracy, to zdaje się ona być genialna w swojej prostocie. W końcu ilość zagrożeń na tym polu rośnie: raptowny rozwój i wzrost wykorzystania techniki drastycznie zwiększa wydajność, czyniąc pracę dobrem rzadkim, a w przyszłości, być może - przywilejem. W konsekwencji spadającego popytu na pracę (zwłaszcza na najprostsze czynności) możemy już wkrótce stanąć przed ogromnym problemem tzw. “bezrobocia technologicznego”. Dodatkowo, do ewentualnej wojny z maszynami (wizji dobrze przećwiczonej w opowieściach sci-fi!), może też niedługo zabraknąć młodych, silnych mężczyzn, bo i ich jest coraz mniej[1].

Skoro nie ma pracy, to nie ma też dochodu. I dlatego państwo powinno go zapewnić w ilości wystarczającej przynajmniej na przeżycie. Jednak, w tej fascynującej dyskusji nad (nie)możliwością wprowadzenia BDP, to głos “konserwatywny fiskalnie” zdaje się przedstawiać więcej przekonujących argumentów. Na wszystko nakłada się jeszcze warstwa etyczna, czyli pytanie o to, czy mając taką możliwość, nie powinniśmy - jako cywilizacja - dążyć do dobrobytu każdej, pojedynczej jednostki. Bez oglądania się na finansowe koszty! Tutaj temat się komplikuje. Ale po kolei.

Coś wiemy, ale to wciąż mało

Nasz obecny stan wiedzy o potencjalnych skutkach wprowadzenia tej niestandardowej polityki publicznej opieramy przede wszystkim na wynikach zakończonych eksperymentów, jakie w ostatnich latach przeprowadzone zostały na pięciu kontynentach. Omówienie historii badań nad BDP wymaga też przypomnienia, że sama koncepcja gwarantowania obywatelom środków na biologiczne przetrwanie nie jest wcale nowa.

 

Pomijając jej zupełnie archaiczne inkarnacje (takie jak cameo w XVI-wiecznej “Utopii” Tomasza Morusa), można uznać, że powojenna dyskusja na ten temat zainicjowana została w połowie lat 60. XX wieku w USA przez administrację prezydenta Johnsona a kontynuowana za kadencji Nixona. Kontekstem tego etapu było poszukiwanie rozwiązania dla problemu zwiększającego się zasobu “pracujących biednych”, co doprowadziło do konkurowania ze sobą kilku propozycji m.in. różnych form dochodu podstawowego, negatywnego podatku dochodowego[2] czy propozycji odliczeń podatkowych dla ubogich.

Reklama

Bezwarunkowy dochód gwarantowany - wielkie obietnice, ale jakie zagrożenia? - 1Bezwarunkowy dochód gwarantowany - wielkie obietnice, ale jakie zagrożenia? - 1

Jednak prawdziwy renesans zdaje się mieć miejsce teraz, w trakcie pandemicznej recesji[3]. Już po tąpnięciu z 2008 r. można było odnotować wzrost popularności haseł pokroju bullshit jobs (pol. praca bez sensu - wypromowana przez zmarłego niedawno antropologa Davida Graebera) czy prekariat (zasługa ekonomisty Guya Standinga).

Poparciem dla BDP publicznie dzielą się w mediach naukowcy-celebryci, tacy jak Yanis Varoufakis czy Thomas Piketty oraz wielu progresywnych bywalców konferencji w rodzaju TED Talks, np. charyzmatyczny historyk Rutger Bregman, który tej tematyce poświęcił nawet popularny pamflet pt.: “Utopia dla realistów”. Nie można oczywiście zapomnieć o super-gwiazdach globalnej przedsiębiorczości (bez zaskoczenia: Marc Zuckerberg i Elon Musk), którzy w BDP podkreślają przede wszystkim szansę na zwiększenie ludzkiej skłonności do ryzyka, co w aspekcie biznesowym miałoby oznaczać więcej wartościowych innowacji.

Jak dotąd, chyba żaden z dotychczasowych “pilotaży” BDP nie zdobył takiego rozgłosu jak program fiński. Żaden z nich nie okazał się też, pod względem miarodajności uzyskanych wyników, tak dużym rozczarowaniem. Skala badania była przyzwoita: dwa tysiące uczestników przez dwa lata otrzymywało 560 euro miesięcznie. W czym problem? Konstrukcja metodologiczna badania spotkała się z licznymi głosami krytycznymi – w trakcie trwania eksperymentu zmieniły się choćby zasady przyznawania zasiłków dla bezrobotnych, co mogło mieć wpływ na zachowanie zarówno badanych, jak i grupy kontrolnej (osób niepracujących, korzystających z “klasycznych” świadczeń pomocy społecznej). Niemniej jednak, osoby biorące udział wykazywały większy poziom zadowolenia, mniejszy problem z koncentracją i rzadziej chorowały, a wnioski te często przytaczane są przez zwolenników BDP.

Bezwarunkowy dochód gwarantowany - wielkie obietnice, ale jakie zagrożenia? - 2Bezwarunkowy dochód gwarantowany - wielkie obietnice, ale jakie zagrożenia? - 2

Reklama

Inne ważne projekty (podsumowane w Tabeli 1.) odbyły się (lub nadal trwają) w krajach różniących się od siebie strukturalnie i kulturowo, co zarzucają im krytycy generalizowania płynących z nich wniosków. Problemem są też pozostałe niedoskonałości metodyczne m.in. brak prawdziwej bezwarunkowości otrzymywanych świadczeń czy wpływ czynników zewnętrznych na przebieg badania. Specyficzne przypadki stanowią zaś regiony, w których przyznawana jest obywatelom tzw. “renta surowcowa” (przykładem jest Alaska), a także te, które wprowadziły programy zbliżone do BDP lub obarczone symbolicznym wymiarem warunkowości - jak legendarna już Bolsa Familia w Brazylii. Większość programów pilotażowych, przy całym swym zróżnicowaniu, zdaje się jednak potwierdzać ustalenia programu zrealizowanego w Finlandii: BDP wywiera relatywnie dobry wpływ na dobrostan psychologiczny jednostki.

Duży obrazek - duże przeszkody

A jak może wyglądać bilans zysków i strat w skali makro? Czy rozwiązanie o takim rozmachu nie stanowi aby systemowego zagrożenia biorąc pod uwagę, z jak dużym szokiem popytowym mieliśmy do czynienia chociażby w przypadku skrócenia tygodnia pracy we Francji w 2000 r.? Paradoksalnie, zwolennicy BDP zwracają uwagę właśnie na stronę popytową i stymulacyjne dla gospodarki działanie zwiększonego dochodu na konsumpcję.

Dodatkowo, jako że ma to być w głównej mierze odpowiedź na problemy rynku pracy wynikające z automatyzacji, świadczenie tego typu powinno zmniejszyć skalę szkodliwej polaryzacji w aspekcie płac i kompetencji. Najbardziej przekonujące argumenty “za” zdają się jednak kształtować w obszarze pozamaterialnych aspektów ludzkiej pracy. BDP doskonale wpisuje się w emocjonującą dyskusję o rehabilitacji zajęć nieodpłatnych - np. obowiązków wykonywanych w domu przez niepracującego małżonka (w większości przypadków płci żeńskiej).

Postulat pieniężnego dowartościowania takiej aktywności wydaje się słuszny nie tylko z przyczyn etycznych. W praktyce mogłoby to mieć wymiar emancypacyjny poprzez zmniejszenie stopnia zależności i wynikającej z niej “przemocy ekonomicznej”. Duża szansa, że ze świadczeniem o powszechnej naturze wiązałoby się też małe prawdopodobieństwo stygmatyzacji beneficjentów ze strony reszty społeczeństwa. Jak bardzo różna byłaby to sytuacja od chociażby tej, którą znamy z polskiego poletka przy okazji obserwowania debaty wokół programu Rodzina 500+. Większe dochody człowieka to też w teorii większa ilość wolnego czasu a w rezultacie poszerzenie przestrzeni do szeroko pojmowanej samorealizacji

Jednak zarówno w tej ostatniej kwestii, jak i w poprzednio wymienionych, badania nie dają wystarczającej ilości powodów, aby liczyć na uzyskanie tego typu efektów. W niektórych przypadkach może być wręcz odwrotnie. Przykładowo, najsilniejszą tendencję do samokształcenia się wykazują osoby już wykształcone, a więc BDP może nie być najbardziej skutecznym sposobem na zasypywanie nierówności. Jednak najbardziej surowe dla omawianej idei wnioski płyną z choćby prostych symulacji makroekonomicznych.

Reklama

Pierwsza i najważniejsza kwestia - budżet[4]. Wiemy, że przewlekłe zadłużenie spowalnia wzrost gospodarczy. Nie przyspiesza go też spadek podaży pracy, a to kolejna potencjalna konsekwencja wprowadzenia BDP. Największym problemem byłoby to oczywiście dla społeczeństw, w których już aktywność zawodowa jest niska i spada - takich jak Polska. Co prawda BDP niesie też obietnicę skuteczniejszego konkurowania o imigrantów, ale również z polskiego podwórka wiemy, jak silnie obciążona światopoglądowo potrafi być kwestia migracji. Za to zwiększony popyt faktycznie napędziłby konsumpcję, ale w długim terminie rozwój bierze się przecież z oszczędności i inwestycji, więc na takim paliwie nie dałoby się daleko zajechać.

Sama kwestia sfinansowania tego przedsięwzięcia również nie brzmi zachęcająco - do wyboru mamy bowiem właściwie trzy opcje: drastyczne zwiększenie zadłużenia, skokowy wzrost opodatkowania lub radykalne cięcia w obecnych wydatkach (ewentualnie zmianę ich dotychczasowej struktury). Praktycznie wszystkie możliwości w świetle współczesnych badań wiązałyby się możliwością wystąpienia poważnych trudności gospodarczych tj. oprócz wspomnianego już spowolnienia dynamiki wzrostu, inflacji (wynikającej z zalania rynku tanim pieniądzem), zwiększenia zakresu szarej strefy oraz zatrzymania się procesów konsolidacji przedsiębiorstw i urbanizacji.

Przyglądajmy się!

BDP to bez wątpienia projekt niezwykle ambitny i wizjonerski. W sferze rozważań moralnych należy uznać tego typu koncepcję za słuszną i odpowiadającą na problemy specyficzne dla aktualnej epoki.

Pamiętajmy, że niemal każdy instrument polityki publicznej, który traktujemy dziś jako oczywisty owoc rozwoju cywilizacyjnego i niezbywalne prawo (tj. system ubezpieczeń społecznych, powszechne emerytury, ochrona zdrowia, pięciodniowy tydzień pracy), był kiedyś innowacją odtrącaną przez ówczesnych konserwatystów.

Popularność tematu BDP wzrosła znacząco w konsekwencji przetoczenia się pandemii koronawirusa przez światową gospodarkę - świadczą o tym stale pojawiające się tu i ówdzie doniesienia o propozycjach wprowadzenia różnych jego form, zazwyczaj niepełnych lub lokalnych - co już samo w sobie gryzie się z jego definicją.

Reklama

Prawdopodobnie można zatem stwierdzić, że hasło to uległo polityzacji i będzie coraz częściej rozgrywane jako atrakcyjna pozycja w programach kolejnych partii. To z kolei pozytywnie wpłynie na rozwój koncepcji pod względem jej popularyzacji i perspektyw zagoszczenia w głównym nurcie debaty. Jednak propozycja ta nigdy nie będzie traktowana z dostateczną powagą, dopóki jej mecenasi nie zaczną przedstawiać konkretnych pomysłów na to, jak bezpiecznie dla stabilności makroekonomicznej sfinansować tak ogromne przedsięwzięcie.

  1. Jako podstawowe czynniki stanowiące o słuszności wprowadzania BDP podaje się w pierwszym rzędzie, obok zmian technologicznych, również niekorzystne trendy demograficzne (starzenie się społeczeństw, już nie tylko Zachodnich) a co z tego wynika wzrost współczynnika zależności.

  2. W myśl tej koncepcji, jeśli podatnik nie osiąga dochodu powyżej pewnego administracyjnie ustalonego progu, państwo wypłaca mu kwotę stanowiącą różnicę pomiędzy wysokością owego progu a dochodem podatnika. W warunkowej formie rozwiązanie to występuje w Izraelu.

  3. Czynnikiem stymulującym debatę nad wprowadzeniem BDP jest też niewątpliwie fakt obierania strategii bezpośrednich transferów gotówkowych dla obywateli poszkodowanych przez skutki korona-kryzysu (np. w USA, Japonii czy Hiszpanii) oraz towarzyszący temu wzrost spekulacji na temat bezterminowego kontynuowania tych polityk.

  4. Wg raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, koszt BDP w wariancie, w którym jego wysokość byłaby równa minimum socjalnemu, wyniósłby 376 mld zł. Łączna wartość wydatków socjalnych na zabezpieczenie i pomoc społeczną w Polsce w 2018 oscylowała natomiast wokół kwoty 343 mld zł.

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Jakub Anusik

Jakub Anusik

Ekonomista, doktorant i wykładowca na Ek-Soc UŁ. Interesuje się porównawczą ekonomią polityczną i instytucjonalną (zwłaszcza w nurcie Comparative Capitalism) oraz teorią zróżnicowania integracji gospodarczej państw z Unią Europejską (Differentiated Integration).


Reklama
Reklama