Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Indeksom giełdowym bliżej już do szczytu z lutego niż dołka z marca. Sytuacja na rynkach finansowych

|
selectedselectedselected
Indeksom giełdowym bliżej już do szczytu z lutego niż dołka z marca. Sytuacja na rynkach finansowych
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

Nastroje na rynkach akcji poprawiają się powoli. Znacznie wolniej niż wznoszą się ceny, co dobrze wróży tym cenom w horyzoncie najbliższych tygodni. Głównym indeksom amerykańskim bliżej już do szczytu z lutego niż dołka z marca. Nie inaczej jest w przypadku niemieckiego indeksu DAX. Mimo to, wciąż jest duża grupa osób, które są sceptycznie nastawieni, co wiąże się zarówno z oporem do gry po długiej stronie rynku, jak i chęcią wykorzystania obecnych poziomów do gry na spadek cen.

Bierzmy przykład od najlepszych. Świeżą sprawą jest przecież zmiana opinii o rynku autorstwa analityków Goldman Sachs. Wcześniej optowali oni za pojawieniem się głębszej korekty, która miałyby sprowadzić indeks S&P500 do poziomu 2400 pkt. Niedawno zmienili oni zdanie i aktualnie zakładają, że nawet jeśli pojawi się spadek, to powinien się on zatrzymać już w okolicy 2750 pkt. To nadal 10 proc. poniżej aktualnych poziomów, ale mimo wszystko o połowę mniej niż wcześniej zakładano. Dodatkowo GS przyjmuje, że indeks może wzrosnąć do 3200 pkt.

Co w tej historii jest ciekawe? Nie tyle poziomy, bo one jeszcze mogą się zmienić, ale przyznanie, że wydarzenia rynkowe nie potwierdzają wcześniejszych założeń. To przyznanie prowadzi do kolejnego kroku, czyli do zbudowania scenariusza, który bardziej odpowiada realiom. Nie ma mowy o kurczowym trzymaniu się poprzedniego scenariusza z przekonaniem o własnej racji i rynku będącym w błędzie. Stara zasada mówi, że rynek się nie myli. Jeśli ktokolwiek się myli, to my. Można uznać, że analitycy zmianą opinii niejako przyznają się do błędu. Czy przynosi im to jakąś ujmę? Żadnej. Błąd jest rzeczą zupełnie normalną niezależnie w jakim interwale operujemy. Normalną i częstą. To, jak taki błąd wpływa na nasz kapitał, zależy od przyjętego rozwiązania zarządzania ryzykiem.

Jak widać, analitycy GS nie mają problemu w przyznaniem się do błędu publicznie. Może więc warto się zastanowić, dlaczego my, siedząc sami przed monitorem, mamy z tym problem? Nikt nas przecież nie rozlicza? Nikt? A może sami się rozliczamy i oczekujemy bezbłędnych zagrań, a straty nas irytują, bo są zaprzeczeniem naszych oczekiwań?

Dochodzi tu jeszcze wątek rozróżnienia błędu i straty, bo nie są to rzeczy tożsame. Nie zawsze strata wynika z błędu. Nawet najlepsza strategia ma transakcje zakończone stratą, ale trzymanie się dobrej strategii nie jest przecież błędem. Z drugiej strony jeśli zawieramy transakcję sprzeczne ze strategią, ale udało się nam osiągnąć zysk, to mimo wszystko było to zagranie błędne. Zatem, być może zmiana u analityków GS wcale nie była błędem, a jedynie konsekwencją obranej strategii? Mając wypracowaną strategię i kierując się jej wskazaniami łatwiej nam przychodzi akceptacja strat, bo jeśli wynikają one z dobrej strategii, to nie są błędem.

Reklama

 

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Kamil Jaros

Kamil Jaros

Analityk mBank Biuro Maklerskie


Reklama
Reklama