Znajdująca się w stanie upadłości nowozelandzka giełda kryptowalut Cryptopia, która w styczniu tego roku padła ofiarą ataku hakerskiego, za pośrednictwem swojego likwidatora zabezpieczyła środki należące do klientów o wartości ponad 7 mln dolarów. Mimo, że fundusze są bezpieczne, to na razie nie wiadomo ile i którym użytkownikom upadłej giełdy należy się zwrot pieniędzy.
Nowozelandzki oddział firmy Grant Thornton, pełniącej rolę likwidatora Cryptopii, opublikował raport, w którym opisuje przebieg procesu odzyskiwania środków z giełdy. Dotychczas udało się zabezpieczyć środki o wartości 10,9 mln dolarów, na które składały się m.in. bitcoiny (BTC) należące do giełdy, a także jej nieruchomości i środki trwałe. Odejmując od tego należności dla wierzycieli i koszty obsługi, pozostałe dla klientów giełdy środki wynoszą ponad 7,16 mln dolarów.
Likwidator zwraca jednak uwagę, że to dopiero początek skomplikowanego i mozolnego procesu zwrotu środków, gdyż obecnie tak naprawdę nie wiadomo którym użytkownikom należy się zwrot środków. Firma musi bowiem przeanalizować bazę danych ponad 900 tys. Aktywnych użytkowników, z których każdy mógł zdeponować środki w ponad 900 kryptowalutach i tokenach, co łącznie daje ogromna ilośc danych do szczegółowego przeanalizowania. Zadanie jest o tyle trudne, że - jak okazało się pod koniec sierpnia - administracja Cryptopii nie zabezpieczała środków swoich użytkowników na indywidualnych adresach portfeli, lecz na portfelach zbiorczych dla konkretnej kryptowaluty, co notabene jest poważnym naruszeniem zasad bezpieczeństwa i wyklucza możliwość prześledzenia transakcji użytkowników giełdy w sieciach blockchain.
Kolejny raport Grant Thornton na temat sytuacji giełdy Cryptopia zostanie opublikowany w maju przyszłego roku.
Nowozelandzka giełda kryptowalut Cryptopia została okradziona 14 stycznia; w wyniku ataku hakerskiego straciła środki wyceniane wówczas na ponad 18 mln dolarów, głównie w Ethereum (ETH) i tokenach ERC20. 15 maja giełda ogłosiła upadłość.