Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

Czy JP Morgan faktycznie kupował bitcoiny?

|
selectedselectedselected
Reklama
Aa
Udostępnij
facebook
twitter
linkedin
wykop

W weekend środowisko kryptowalut obiegły niezwykłe informacje - JP Morgan kupuje bitcoiny! Bank miał być jednym z głównych kupujących na ostatnim lokalnym dołku. Ta informacja w świetle ostatniego odbicia ceny najbardziej popularnej kryptowaluty wydaje się niezwykle istotna. Jako, że już w pierwszej chwili podchodziłem sceptycznie do tej historii, postanowiłem skonfrontować ją z faktami.

 

Zacznijmy od tego, że w sobotę 16 września na Twitterze pojawił się wpis z dowodami na to, że JP Morgan Securities był w tamtym okresie jednym z największych kupujących na rynku instrumentu powiązanego z ceną bitcoina.

 

 

Informacje o aktywności JP Morgan na rynku bitcoina mają dwa istotne wymiary:

  • prognostyczny - skoro duzi kupują na dołku to znaczy, że korekta się już skończyła i czeka nas kolejny rajd w górę),
  • moralny - fani kryptowalut jeszcze nie zapomnieli ostatnich gorzkich słów prezesa JP Morgan na temat najpopularniejszej kryptowaluty.

Jamie Dimon, bo o nim mowa, podczas zorganizowanej przez CNBC konferencji finansowej „Delivering Alpha”, nazwał najbardziej popularną kryptowalutę oszustwem, które prędzej czy później upadnie. W kontekście najnowszej plotki najbardziej interesujące jest jednak to, że Dimon zapowiedział zwolnienie każdego tradera JP Morgan, który zdecydowałby się wejść na rynek bitcoina. Jego zdaniem, byłoby to przejawem głupoty, nie licząc tego, że byłoby sprzeczne z zasadami banku.

 

Wielka manipulacja Dimona?

Reklama

Czy zatem Dimon kłamał lub dopuścił się manipulacji? W końcu traderzy ‘przyłapali’ jego bank na dużych zakupach.

W zasadzie do głowy od razu przychodzi proste wytłumaczenie – prezes JP Morgan z premedytacją wypowiedział się negatywnie na temat bitcoina, by jego cena znacząco spadła i by mógł dokonać tanich zakupów. W końcu po co miałby kupować kryptowalut po 5 tys. dolarów za sztukę, skoro może to zrobić za 3000 tys. dolarów? Fakt ‘kupowania na dołku’ nadaje temu scenariuszowi jeszcze większe prawdopodobieństwo, bo w końcu kto miałby wiedzieć gdzie cena się odwróci, jak nie duży bank inwestycyjny? Jeśli spojrzelibyśmy na notowania bitcoina teraz, gdy od cena wzrosła od ostatniego dołka o 1/3, to wszystko wydaje się mieć sens.

Jak nietrudno się domyślić, w środowisku kryptowalutowym zawrzało. Pod postami na Twitterze, zawierającymi screeny wskazujące na aktywność JP Morgan na rynku kryptowalutowym, pojawiły się komentarze mówiące, że Jamie Dimon jest hipokrytą, a także sugerujące, że cała ta sytuacja była ustawiona.

 

Sprawdźmy to

Opisana powyżej teoria spiskowa ma jedną lukę i Jamie Dimon nie będzie zmuszony do zwalniania swoich traderów, by dotrzymać danego słowa.

Reklama

Zaprezentowane na Twitterze dowody na kupowanie bitcoina przez JP Morgan to dane z giełdy Nasdaq w Sztokholmie. Na tej giełdzie notowany jest Bitcoin XBT, czyli ETN (exchange-traded note - instrument zbliżony do jednostki funduszu ETF) mający za zadanie naśladować ruchy kursu bitcoina. JP Morgan (a dokładniej JP Morgan Securities – jednostka holdingu oferująca usługi brokerskie) rzeczywiście jest na zaprezentowanym obrazie jednym z największych kupujących (obok m.in Morgan Stanley czy Credit Suisse). Problemem jest jedynie to, że nie są to transakcje traderów JP Morgan (na rachunek banku inwestycyjnego), a transakcje klientów korzystających z usług brokera. JP Morgan działa jako broker umożliwiający swoim klientom handel na giełdzie w Sztokholmie, dzięki czemu mogą oni handlować notowanymi tam instrumentami na swój rachunek – zatem również instrumentem XBT. Potwierdził to oczywiście rzecznik JP Morgan – Brian Marchiony, stwierdzając jasno, że zaprezentowane zlecenie nie są zleceniami JP Morgan.

 

Rynek kryptowalut rajem dla pośredników

Banki inwestycyjne i brokerzy zdają sobie sprawę z tego, że zainteresowanie handlem bitcoinem jest olbrzymie. Nie może więc dziwić to, że te instytucje chcą oferować dostęp do tego rynku, gdyż żyją z prowizji od obrotu. Nawet jeśli banki inwestycyjne mają negatywne nastawienie do kryptowalut w kontekście aktywów inwestycyjnych, to odcięcie się od rynku kryptowalutowego byłoby dla nich straconą okazją do zarobku. To, czy uważają, że na jakimś rynku jest bańka spekulacyjna, nie jest argumentem, by odcinać od niego swoich klientów. Wręcz przeciwnie – tam, gdzie jest szał zakupów, tam pewne jest, że pośrednik zawsze się obłowi.

 

Bitcoinowe rewelacje jako efekt potwierdzenia

Często odnoszę wrażenie, że to co dzieje się wokół rynku kryptowalut jest doskonałym przykładem działania efektu potwierdzenia. I to w bardzo negatywnej postaci – w sieci pojawia się informacja, która może być pozytywna dla notowań bitcoina i w środowisku fanów kryptowalut bardzo szybko, bez jakiejkolwiek weryfikacji zostaje przyjęta jako ‘prawda powszechnie obowiązująca’. Później jest wykorzystywana do pompowania balonika – przekonywania innych, że warto kupować (tylko i wyłącznie) lub siebie, że ‘dobrze zrobiłem, że kupiłem’. Casus kupowania bitcoinów przez JP Morgan jest tego najświeższym przykładem, innym jest opisana przeze mnie historia ‘naukowych dowodów’ na dalszy rajd kryptowaluty. Fenomenem tych historii jest to, że w końcu pojawiają się one (choćby jako wzmianki) na poważanych portalach informacyjnych i utrudniają weryfikację ich autentyczności ‘przypadkowemu czytelnikowi’.

Reklama

Jeśli kupowanie kryptowalut będzie argumentowane właśnie takimi rewelacjami, to ani bitcoin, ani żadna inna kryptowaluta nie pozbędzie się nigdy łatki ‘bańki spekulacyjnej’.

 

Jesteś dziennikarzem i szukasz pracy? Napisz do nas

Masz lekkie pióro? Interesujesz się gospodarką i finansami? Możliwe, że szukamy właśnie Ciebie.

Zgłoś swoją kandydaturę


Jakub Wilk

Jakub Wilk

Redaktor portalu FXMAG. Zwolennik łączenia analizy technicznej i fundamentalnej, ze szczególnym uwzględnieniem polityki banków centralnych. Pasjonat rynku metali szlachetnych.


Reklama
Reklama