Reklama

Masz ciekawy temat? Napisz do nas

twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

decyzja rpp dzisiaj

Rada Polityki Pieniężnej po raz trzeci w tym roku i po raz szósty z kolei podwyższyła stopy procentowe. Kolejna podwyżka wyniosła 3,5%

Stopy procentowe NBP po raz kolejny w górę. Na wtorkowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej przegłosowano kolejną zmianę stóp procentowych NBP, który od środy 9 marca będą następujące:

  1. stopa referencyjna 3,50% w skali rocznej, wzrost z 2,75%
  2. stopa lombardowa 4,00% w skali rocznej; wzrost z 3,25%
  3. stopa depozytowa 3,00% w skali rocznej; wzrost z 2,25%
  4. stopa redyskonta weksli 3,55% w skali rocznej; wzrost z 2,80%
  5. stopa dyskontowa weksli 3,60% w skali rocznej, wzrost z 2,85%
  6. stopa rezerwy obowiązkowej 3,50% w skali rocznej, czyli bez zmian

 

Stopy procentowe coraz wyżej, a inflacja nie maleje

Marcowa podwyżka stóp procentowych jest szóstą z rzędu i jednocześnie trzecią przegłosowaną przez Radę Polityki Pieniężnej w 2022 roku. Pierwsze w tym roku posiedzenie RPP odbyło się w innym terminie - wcześniej niż wynikało to z harmonogramu, bo 4 stycznia. Dla rynku był to jednoznaczny sygnał, że NBP czuje coraz większą presję związaną z rosnącą inflacją, co kilka dni później okazało się słuszne, gdy grudniowy wskaźnik CPI wybił 8,6% r/r. W styczniu, zgodnie z prognozami, Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o podniesieniu stóp procentowych o 50 punktów bazowych. Wówczas stopa referencyjna wzrosła z 1,75% do poziomu 2,25%.

Reklama

Do kolejnej podwyżki stóp procentowych doszło na ostatnim, lutowym posiedzeniu RPP. 8 lutego Rada przegłosowała podwyżkę oprocentowania NBP o kolejne 50 pkt. bazowych, do poziomu 2,75%, co było najwyższą wartością od połowy 2013 r. Uwadze wielu komentatorów umknął również fakt, że RPP podjął także decyzję o zmianie stopy rezerwy obowiązkowej - z dotychczasowego poziomu 2,0% do 3,5%, czyli takiego, który obowiązywał jeszcze przed pandemicznym luzowaniem monetarnym. Stopa rezerwy obowiązkowej, choć często pomijania, bo nie wpływa bezpośrednio np. na raty kredytów czy oprocentowanie depozytów i lokat, jest ważnym kanałem transmisji monetarnej. Wyższa stopa rezerwy obniża akcję kredytową banków, a więc ma podobny skutek m.in. do wzrostu stopy referencyjnej. Ograniczenie akcji kredytowej jest jednak osiągane poprzez mniejsze możliwości kreowania pieniądza przez banki komercyjne - im wyższa stopa rezerwy obowiązkowej, tym więcej środków finansowych sektor bankowy musi zdeponować w rezerwach, zamiast np. wykorzystać je do udzielenia kolejnych kredytów, kreując tym samym pieniądz. 

Po poprzedniej podwyżce stóp procentowych prezes NBP Adam Glapiński stwierdził, że bank centralny „zrobi wszystko, by chronić wartość polskiego złotego”, jednocześnie dając jasno do zrozumienia, że to nie koniec cyklu podwyżek oprocentowania. Prezes NBP stwierdził bowiem, że w jego ocenie stopa referencyjna na poziomie 4% w żaden sposób nie będzie w stanie zagrozić stabilności sektora bankowego (chodziło o potencjalne problemy z terminową spłatą zobowiązań przez część kredytobiorców), ani nie wpłynie negatywnie na rynek pracy (nie zwiększy bezrobocia, które i tak jest na bardzo niskim poziomie: 5,6% w styczniu; 5,5% w lutym). Biorąc pod uwagę dotychczasowe poglądy Glapińskiego, które były jednoznacznie gołębie, jak i wielomiesięczne zaklinanie rzeczywistości wypowiedziami w tonie „podwyższona inflacja jest przejściowa” czy „podwyżki stóp to najgorsze, co możemy zrobić”, taka deklaracja była jasnym sygnałem, że czekają nas dalsze podwyżki stóp procentowych NBP.

Konieczność dalszego zacieśniania polityki pieniężnej potwierdził też styczniowy odczyt inflacji CPI, opublikowany przez Główny Urząd Statystyczny tydzień po lutowym posiedzeniu RPP. Wg tzw. szybkiego szacunku GUS inflacja w styczniu wyniosła 9,2% w porównaniu do poprzedniego roku i aż 1,9% w porównaniu do grudnia zeszłego roku. Mimo tego, że część analityków prognozowała nawet 10% inflację, był to najwyższy odczyt od listopada 2000 roku, w dodatku biorąc pod uwagę dynamikę wzrostu cen z miesiąca na miesiąc, styczniowy odczyt (1,9% m/m) przyniósł niepokojący wynik, najwyższy od 24 lat (styczeń 1998 r.).

 

 

NBP daleko w tyle

Reklama

W ciągu ostatnich sześciu miesięcy polityka monetarna prowadzona przez NBP uległa diametralnej zmianie, co jednak nie zmienia faktu, że wciąż jesteśmy daleko w tyle za krajami z naszego regionu, posiadającymi własną walutę (Węgry i Czechy). Warto przypomnieć, że oba wspomniane kraje rozpoczęły cykl wzrostów stóp procentowych znacznie wcześniej, bo już w czerwcu zeszłego roku.

  • NBP zaczął reagować na coraz większą presję inflacyjną dopiero w październiku zeszłego roku - wówczas referencyjna stopa procentowa została podniesiona o 40 pkt. bazowych, do poziomu 0,50%.
  • Na kolejną podwyżkę stóp procentowych trzeba było czekać do listopadowego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej. Po tym jak inflacja we wrześniu wyniosła 5,8% r/r, 4 listopada (czyli jeszcze przed październikowym odczytem inflacji, który wyniósł 6,8% r/r) stopy procentowe NBP poszły w górę aż o 75 punktów bazowych, co było wzrostem powyżej rynkowych oczekiwań, a stopa referencyjna osiągnęła poziom 1,25%.
  • Na ostatnim posiedzeniu RPP w zeszłym roku, które odbyło się 9 grudnia, Rada podniosła oprocentowanie banku centralnego o 50 punktów bazowych. Tym samym stopa referencyjna przekroczyła poziom sprzed pandemicznych cięć (1,50% stopy referencyjnej od marca 2015 r. do marca 2020 r.), osiągając wartość 1,75%.

W tym samym czasie Bank Centralny Czech trzykrotnie podniósł stopę referencyjną (z 1,50% do 3,75%), jednocześnie decydując się na kolejne zwiększenie kosztu pieniądza w lutym tego roku (wzrost stopy referencyjnej do 4,50%). W przypadku Czech trzeba jednak zwrócić uwagę na ogromny odsetek kredytów udzielanych ze stałym oprocentowaniem, co pozwala bankowi centralnemu na mocniejsze zacieśnianie polityki pieniężnej bez uderzania w kredytobiorców i bez stawiania pod znakiem zapytania stabilności sektora bankowego

 

Wojna na Ukrainie i słabość złotego to nowe wyzwania dla Rady Polityki Pieniężnej

Nie da się ukryć, że wybuch wojny na Ukrainie i otwarta agresja zbrojna ze strony Rosji doprowadziły do wzrostu dotychczasowej presji inflacyjnej i wymusiły na NBP mocniejsze zacieśnianie polityki pieniężnej. Rosyjski atak na naszego wschodniego sąsiada wywołał lawinę sankcji wymierzonych w Moskwę i postawił pod znakiem zapytania ciągłość dostaw strategicznych surowców energetycznych, rolnych i przemysłowych, takich jak gaz ziemny, ropa naftowa, aluminium, nikiel czy pszenica.

Rosnące notowania ropy i gazu ziemnego są bardzo złym sygnałem dla banku centralnego, sugerującym że nie uda się uniknąć dwucyfrowej inflacji CPI w nadchodzących miesiącach. Na znaczący wzrost cen żywności wpłynie również drożejąca pszenica, której zarówno Rosja, jak i Ukraina są istotnymi eksporterami. Wzrost cen surowców odczujemy jako konsumenci jeszcze mocniej również ze względu na historyczną słabość polskiego złotego. Nie da się ukryć, że Polska jest państwem bezpośrednio graniczącym z krajem, w którym toczy się wojna, co skutkuje drastycznym odpływem kapitału z polskiego złotego i osłabieniem waluty - zarówno w stosunku do głównych walut (EUR, USD, CHF), jak i nawet tak „słabych” jak lej rumuński (notowania PLN/RON od połowy lutego spadły z 1,10 poniżej 1,00).

Reklama

Na poniedziałkowej sesji kurs EUR/PLN wyznaczył historyczne maksima powyżej 5,00, zaś USD/PLN przekroczył poziom 4,62, co pokazuje jak słaba jest polska waluta. A wszystko to w przeddzień posiedzenia RPP, na którym kolejna podwyżka stóp procentowych była w zasadzie pewna. Słabość złotego oznacza jeszcze wyższą inflację produktów importowanych, w tym przede wszystkim cen paliw. Już teraz ceny na stacjach benzynowych nieubłaganie zbliżają się do 7 PLN za litr, mimo obowiązywania Tarczy Antyinflacyjnej, w ramach której VAT na paliwa został obniżony z 23% do 8%.

 

 

Rekomendacja S wskazuje drogę przyszłych podwyżek stóp?

W poniedziałek 7 marca, dzień przed posiedzeniem Rady Polityki Pieniężnej, Komisja Nadzoru Finansowego opublikowała stanowisko skierowane do prezesów banków. Dotyczyło ono tzw. Rekomendacji S, czyli dokumentu, w którym zawarte są zasady i dobre praktyki, jakimi muszą kierować się banki komercyjne przy udzielaniu kredytów hipotecznych. Sama Rekomendacja S powstała już w 1997 r., czyli na długo przed tym jak KNF został powołany do istnienia, natomiast dokument jest na bieżąco aktualizowany. Ostatnią z istotnych aktualizacji była ta z czerwca 2021 r., w której KNF sugerował wprowadzenie do oferty każdego z banków kredytów hipotecznych o stałym oprocentowaniu na okres co najmniej 5 lat, do czego zresztą zastosował się cały sektor.

Reklama

 

URL Artykułu

 

Wczorajsze stanowisko dotyczyło natomiast ograniczania ryzyka kredytowego banków w środowisku dynamicznie zmieniających się stóp procentowych. Konkretnie chodzi o ocenę zdolności kredytowej klientów chcących zaciągnąć kredyt hipoteczny z założeniem minimalnej zmiany poziomu stóp procentowych aż o 500 pkt. bazowych (czyli 5 pkt. proc.), czyli dwukrotnie więcej niż zalecano dotychczas. To zaś oznacza bardziej restrykcyjną ocenę zdolności kredytowej konsumentów, czyli mówiąc prościej - mniejsze szanse na otrzymanie kredytu hipotecznego dla sporej grupy klientów, która w ocenie banku będzie mieć zbyt niskie dochody i oszczędności.

Dla banków komercyjnych stanowisko KNF-u jest równoznaczne z obniżeniem akcji kredytowej, która i tak spadnie z powodu rosnących stóp, w tym również stopy rezerwy obowiązkowej. Komisja dała jednak jasny sygnał bankom komercyjnym, że oprocentowanie NBP i tym samym koszty kredytu będą rosły w nadchodzących miesiącach, co będzie wymagało od sektora znacznego zwiększenia awersji do ryzyka kredytowego. Dla wielu osób oznacza to koniec starań o kredyt hipoteczny, choć z perspektywy stabilności systemu finansowego lepiej jest, gdy konsumenci, którzy mogą mieć problem ze spłatą hipoteki po prostu nie otrzymają kredytu.

Czytaj więcej