Reklama
twitter
youtube
facebook
instagram
linkedin
Reklama
Reklama

czy w usa będzie recesja

W te walentynki ważniejsze od tego czy uda się zarezerwować na ostatnią chwilę stolik w restauracji ważniejsze były pierwsze w tym roku odczyty inflacji w Stanach Zjednoczonych za styczeń. Przynajmniej z punktu widzenia rynków finansowych. Inflacja w styczniu okazała się wyższa od oczekiwań, zarówno o jeśli chodzi o wskaźnik CPI, jak i inflacji bazowej, czyli liczonej bez cen żywności, paliw i energii. To zaś oznacza, że ostatnie nadzieje na szybkie zakończenie cyklu podwyżek stóp w USA i pierwsze obniżki oprocentowania jeszcze w 2023 roku tracą potwierdzenie w realnych danych makroekonomicznych.

 

 

Na skróty:

  • Inflacja konsumencka w USA wyniosła w styczniu 6,4% r/r i 0,5% w ujęciu miesięcznym
  • Tym samym okazała się wyższa od rynkowych oczekiwań
  • Inflacja bazowa również spadła mniej niż zakładano - w styczniu wyniosła 5,6% r/r
  • W grudniu inflacja w Stanach Zjednoczonych wyniosła 6,5% w ujęciu rocznym i 0,1% w porównaniu do poprzedniego miesiąca
  • Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej FXMAG

 

Inflacja w USA w styczniu 2023 roku

We wtorek o 14:30 polskiego czasu Biuro Statystyki Pracy opublikowało styczniowe dane na temat inflacji konsumenckiej (CPI) i bazowej (Core CPI) w Stanach Zjednoczonych. Wskaźnik CPI wyniósł 6,4% w ujęciu rocznym i 0,5% w porównaniu do poprzedniego miesiąca. To odczyt powyżej oczekiwań, wciąż jednak wpisujący się w trend spadkowy amerykańskiej inflacji konsumenckiej, która w grudniu zeszłego roku wyniosła 6,6% r/r.

Jeśli chodzi o inflację bazową (Core CPI), to w styczniu wyniosła ona 5,6% r/r oraz 0,1% m/m i również okazała się wyższa od rynkowych prognoz.

Analitycy spodziewali się odczytu styczniowej inflacji konsumenckiej na poziomie 6,2% w ujęciu rocznym oraz 0,4% w porównaniu do grudnia zeszłego roku. W grudniu inflacja w Stanach Zjednoczonych wyniosła 6,5% w ujęciu rocznym i 0,1% m/m, zaś tempo wzrostu cen maleje nieprzerwanie od lipca zeszłego roku.

Reklama

Jeśli chodzi zaś o wskaźnik Core CPI, to analitycy byli mniej optymistyczni, zakładając spadek inflacji bazowej do 5,5% w ujęciu rocznym, wobec 5,7% r/r zanotowanych w grudniu zeszłego roku. Prognozowany wzrost inflacji bazowej w ujęciu miesięcznym to 0,4% m/m, oznaczający utrzymanie tempa z grudnia (kiedy Core CPI również wzrósł o 0,4% w porównaniu do poprzedniego mięsiąca).

Czytaj więcej: Znany bankier twierdzi, że nadchodzi recesja w USA a giełdy zanurkują jeszcze o 20% 

 

Inflacja w USA odpuszcza?

To już siódmy z rzędu spadkowy odczyt amerykańskiej inflacji w ujęciu rocznym - wskaźnik CPI w USA spada nieprzerwanie od lipca zeszłego roku, zaś szczyt tempa wzrostu cen został wyznaczony w czerwcu zeszłego roku, kiedy inflacja wyniosła 9,1% r/r i była najwyższa od ponad 40 lat (od listopada 1981 roku). W kolejnych miesiącach inflacja w skali roku hamowała, choć analitykom rzadko udało się „trafić w odczyt”. Dopiero grudniowe dane na temat wskaźnika CPI okazały się zgodne z tym, co prognozowali ekonomiści.

W lipcu zeszłego roku roczne tempo inflacji spadło do 8,5%, choć analitycy prognozowali wówczas mniejszy spadek do 8,7% r/r. W sierpniu tempo wzrostu cen również zaskoczyło rynek, tym razem jednak w drugą stronę - wskaźnik CPI wyniósł 8,3% r/r, choć analitycy spodziewali się, że roczna dynamika inflacji wyniesie 8,1%, zachęceni wcześniejszym, mocniejszym od oczekiwań spadkiem dynamiki cen. We wrześniu zeszłego roku ekonomiści również nie doszacowali inflacji - wyniosła ona 8,2% w skali roku, podczas gdy oczekiwano spadku do 8,1% r/r. W kolejnym miesiącu wskaźnik CPI w USA wyniósł 7,7% w ujęciu rocznym, tym razem pozytywnie zaskakując odczytem poniżej rynkowego konsensusu na poziomie 7,9% r/r. Podobna sytuacja miała miejsce w listopadzie zeszłego roku - odczyt inflacji po raz kolejny okazał się o 0,2 pkt. proc. niższy od rynkowych oczekiwań: wskaźnik CPI wyniósł 7,1% w ujęciu rocznym, wobec prognozowanych 7,3% r/r.

W grudniu zeszłego roku, pierwszy raz od marca, analitykom udało się trafić ze swoimi oczekiwaniami - inflacja wyniosła 6,5% w ujęciu rocznym, zgodnie z konsensusem rynkowym.

Reklama

Problemem Stanów Zjednoczonych wciąż pozostaje inflacja bazowa, która swój szczyt miała znacznie później niż wskaźnik CPI, bo we wrześniu zeszłego roku, kiedy wyniosła 6,6%. To zaś oznacza, że wskaźnik, który z perspektywy Fedu jest uznawany za bardziej istotny niż „zwykły” CPI, spada dopiero czwarty miesiąc z rzędu.

Czytaj więcej: Ekonomiści nie pozostawiają złudzeń - jesteśmy pierwszy raz poniżej średniej! 

 

Ale to nie koniec problemów z drożyzną w USA

Jeszcze przed publikacją dzisiejszych odczytów amerykańskiej inflacji zauważalny był optymizm na rynku, objawiający się osłabieniem dolara i wzrostem amerykańskich indeksów giełdowych, które na poniedziałkowej sesji odrobiły straty z dwóch ostatnich dni handlowych poprzedniego tygodnia.

Nie jest tajemnicą, że rynek kapitałowy wyczekuje sygnałów końca cyklu podwyżek stóp procentowych w USA, choć patrząc na wzrosty indeksów od początku roku, można odnieść wrażenie, że inny scenariusz niż zakończenie cyklu zacieśniania monetarnego przez Fed w marcu praktycznie nie jest brany pod uwagę. Jeśli tak by się stało, oznaczałoby to, że FOMC podniesie stopy procentowe jeszcze o 25 punktów bazowych na najbliższym posiedzeniu, które odbędzie się 22 marca. Byłaby to dziewiąta podwyżka stóp procentowych w tym cyklu, a przedział stopy funduszy rezerwy federalnej wzrósłby do 4,75-5,00%.

Po publikacji dużo lepszych od oczekiwań styczniowych danych z rynku pracy (Non-Farm Payrolls) i po ostatnich wypowiedziach Jerome Powella znacząco wzrosło prawdopodobieństwo kolejnej, trzeciej w tym roku i dziesiątej w całym cyklu, podwyżki stóp w USA o kolejne 25 punktów bazowych (do przedziału 5,00-5,25%). Przed publikacją styczniowych odczytów CPI niemal 68% pozycji na majowych kontraktach na przyszłą stopę procentową zakłada taki scenariusz. Dla porównania - jeszcze miesiąc temu było to zaledwie 33,5% pozycji.

Reklama

Ostatnie wypowiedzi szefa Rezerwy Federalnej raczej nie były przepełnione optymizmem i na próżno szukać w nich wyczekiwanych przez rynek gołębich tonów. Na konferencji po lutowym posiedzeniu FOMC, na którym stopy poszły w górę o 25 pb., Powell wspomniał o tym, że wprawdzie dezinflacja jest zauważalna, jednak dotyczy ona przede wszystkim sektora towarów. Inflacja w sektorze usług, która odpowiada za ponad połowę wagi wskaźnika Core CPI (inflacji bazowej), wciąż jest wysoka i o zakończeniu cyklu zacieśniania monetarnego będzie można myśleć dopiero wtedy, gdy zacznie ona wyraźniej spadać.

Kilka dni później, już po publikacji zaskakująco dobrych danych NFP, Powell przyznał, że mocny rynek pracy w USA sprawi, że „droga do 2% celu inflacyjnego będzie dłuższa i bardziej wyboista niż wielu się wydaje”. „Oczekiwanie, że inflacja zacznie spadać sama z siebie, w dodatku bezboleśnie, nie jest scenariuszem bazowym” - dodał. 

Czytaj więcej: Powell znów ostrzega, ale nikt mu nie wierzy - zobacz, co dzieje się na rynku po wczorajszym wystąpieniu szefa Fed. Kurs dolara w kleszczach 

Czytaj więcej