Wszystko wskazuje na to, że przejęcie Grupy Lotos przez PKN Orlen zbliża się wielkimi krokami. Czy utworzenie polskiego superkoncernu to dobry pomysł?
Czy powstanie polski gigant paliwowy?
Idea połączenia dwóch największych spółek paliwowych od wielu lat przewijała się w historii polskiego rynku, jednak do kluczowych decyzji na ten temat ostatecznie do tej pory nie dochodziło. Tym razem pojawiła się kolejna szansa na zrealizowanie tego projektu.
27 lutego ogłoszono informację, że PKN Orlen i Skarb Państwa podpisały list intencyjny w sprawie ewentualnego przejęcia Grupy Lotos przez Orlen. Jak do tej pory głównym akcjonariuszem Lotosu jest Skarb Państwa, posiadający 53 procent akcji tej spółki.
W odpowiedzi na tę informację kursy obu spółek znacząco wzrosły – każdej z nich o ponad 6 procent. Na koniec sesji cena akcji Orlenu wzrosła o 5,22 procent, a Lotosu aż o 7,28 procent. Akcjonariusze tych spółek mieli więc w tym dniu powody do radości.
Wykres 1. PKN Orlen M10
Wykres 2. Lotos M10
Z czego można się cieszyć?
Połączenie Orlenu i Lotosu spowodowałoby powstanie jednego dużego koncernu, który mógłby konkurować z innymi koncernami na rynkach europejskich. Połączony koncern mógłby uzyskać lepszą pozycję negocjacyjną przy zakupie surowców. W komunikacie spółki Orlen można przeczytać, że celem tego przedsięwzięcia jest „stworzenie silnego, zintegrowanego koncernu zdolnego do lepszego konkurowania w wymiarze międzynarodowym, odpornego na wahania rynkowe m. in. poprzez wykorzystanie synergii operacyjnych i kosztowych pomiędzy PKN Orlen i Grupą Lotos". Zarząd Orlenu podkreśla, że podpisany list intencyjny nie stanowi ostatecznego zobowiązania do przejęcia Lotosu. Do wspomnianej transakcji raczej nie dojdzie wcześniej niż za rok.
Z pomysłu połączenia dwóch największych spółek paliwowych niewątpliwie cieszą się członkowie polskiego rządu. Jak podkreśla minister energii Krzysztof Tchórzewski w wywiadzie telewizyjnym, coraz mniejszą rolę na terenie Unii Europejskiej odgrywa rywalizacja między firmami w ramach rynku jednego kraju, a coraz bardziej liczy się konkurencja międzynarodowa. Premier Mateusz Morawiecki od dawna uważał połączenie Orlenu i Lotosu za dobry pomysł, gdyż jest to szansa na ekspansję polskiego kapitału na rynki europejskie.
Czego można się obawiać?
Niezadowolenie wyrażają natomiast władze Gdańska, gdyż kluczowe decyzje dla gdańskiego koncernu Lotos zapadałyby poza regionem Pomorza. Miasto Gdańsk i województwo pomorskie straciłyby wpływy z podatków płaconych przez ten koncern, gdyż podlegałby on pod siedzibę PKN Orlen w Płocku.
Analitycy natomiast dostrzegają zagrożenia związane z dominującą pozycją nowo powstałego podmiotu na rynku paliw, który mógłby dyktować ceny. Niektórzy eksperci obawiają się, że połączony koncern nie zdziała zbyt wiele za granicą, natomiast na krajowym rynku może spowodować wzrost cen paliw.
Zgodę na połączenie obu podmiotów musi wydać jeszcze UOKiK, a być może także Komisja Europejska ze względu na możliwość zagrożenia wolnej konkurencji na rynku.
Po połączeniu Orlen i Lotos miałyby w posiadaniu około 45 procent stacji benzynowych na polskim rynku. Żeby UOKiK mógł wyrazić zgodę na taką transakcję, udział obu podmiotów w krajowym rynku paliw nie mógłby przekraczać 40 procent. Według niektórych szacunków, aby łączny udział Orlenu i Lotosu tyle wyniósł, musiałyby one pozbyć się około 200 placówek franczyzowych, co stworzyłoby okazję dla konkurencji. Kilkanaście lat temu w Niemczech dzięki podobnej sytuacji skorzystał Orlen, który zakupił stacje od pozbywającego się ich koncernu BP i w ten sposób mógł rozwinąć swoją sieć w tym kraju. Trudno przewidzieć, jakie firmy przejmą nadmiarowe placówki franczyzowe polskich spółek paliwowych – czy zasilą one już działające w Polsce duże zagraniczne koncerny, czy też pozwolą rozwinąć się nowym, mało znanym dotąd firmom.
Jak duży byłby połączony koncern?
Jak zauważają analitycy, polski połączony koncern nie będzie mógł się porównać z takimi gigantami jak Statoil, którego kapitalizacja giełdowa wynosi ok. 75 mld dolarów, BP (140 mld dolarów), Shell (290 mld dolarów), Exxon Mobil (360 mld dolarów), za to zbliżyłby się wielkością do fińskiej spółki paliwowej Neste.
Przy obecnej cenie akcji Lotosu kapitalizacja giełdowa tej spółki wynosi około 11 mld zł. Natomiast w przypadku Orlenu wartość ta wynosi ok. 43 mld zł. W przeliczeniu na amerykańską walutę łącznie jest to około 16 mld dolarów.
Obecnie Orlen ma ponad 2700 stacji benzynowych, z czego ok. 1760 znajduje się w Polsce, a pozostałe w Czechach, Niemczech i na Litwie. Grupa Lotos posiada natomiast około 490 stacji w kraju. Większość z nich to stacje własne tych spółek, a oprócz nich działa również w ich sieciach ok. 400 placówek franczyzowych Orlenu i ok. 220 Lotosu.
Co to oznacza dla indywidualnych inwestorów giełdowych?
Nie jest jeszcze wiadomo, czy w razie przejęcia przez Orlen akcje Lotosu pozostaną na giełdzie, czy też znikną z notowań. Prywatni inwestorzy posiadający akcje Lotosu mogą mieć szansę sprzedaży swoich akcji po dobrej cenie w ramach wezwania. W przypadku wezwania oferowana cena nie może być niższa niż średnia cena rynkowa akcji z ostatnich 3 miesięcy.
Często się zdarza, że na wieść o planowanym przejęciu jakiegoś podmiotu rynek reaguje spadkiem ceny akcji spółki przejmującej, gdyż jest to interpretowane jako wydatek, który może znaleźć odzwierciedlenie w krótkoterminowym obniżeniu wyniku finansowego. Jednak w przypadku akcji Orlenu istotną informacją dla akcjonariuszy może być to, że mimo ewentualnego wydatku na akcje Lotosu, spółka ma zamiar nadal wypłacać dywidendę.